NORBERT KARASKIEWICZ FILHARMONIA POZNAŃSKA W SEZONIE 1961/62 OEZON artystyczny 1961/62 z wielu względów można uznać za przejściowy. Przejęcie kierownictwa Filharmonii Poznańskiej przez Roberta Satanowskiego nastąpiło już po podpisaniu umów z większością solistów, co zadecydowało również o ogólnym profilu repertuarowym. Poza tym wciąż aktualny pozostawał problem orkiestry, którą czekały poważne zadania związane z IV Międzynarodowym Konkursem Skrzypcowym im. H. Wieniawskiego. Dlatego programy koncertów nawiązywały do muzyki tradycyjnej, wielokrotnie wykonywanej na poznańskiej estradzie, by w oparciu o utwory znane i bogate w problematykę artystyczną wszechstronnie rozwinąć możliwości wyrazowe i brzmieniowe zespołu. Nie mogły one być jednak w pełni zadowalające tak długo, dopóki nie uzupełniono obsady najsłabszych grup instrumentalnych. Niemniej sezon artystyczny 1961/62 przyniósł dalszą, znaczną poprawę ogólnego poziomu wykonawczego zespołu. Robert Satanowski skoncentrował się przede wszystkim na problemach technicznych i formalnych, pogłębił wśród muzyków świadomość każdego wydobytego dźwięku, który raz wyraża myśl najważniejszą, to znów schodzi na dalszy plan, stając się uzupełnieniem albo tłem. Ten coraz bardziej racjonalny współudział orkiestry w procesie "stawania się" utworu obserwowaliśmy na wszystkich koncertach prowadzonych przez Satanowskiego. Czasem, jak w wypadku Eroici, była to tylko daleko posunięta poprawność rzemiosła, by nagle zachęcić słuchacza swobodnym muzykowaniem - chociażby w Symfonii Francka, jednej z najciekawszych i prawdziwie twórczych interpretacji sezonu. Sumiennie pojmowana przez Satanowskiego "praca od podstaw" związana była zawsze z określonym repertuarem. Przechodziliśmy przez wszystkie style, zaczynając od Concerti grossi g-moll op. 6 nr 8 Core11iego i g-moll op. 3 nr 2 Geminianiego, poprzez symfonie: g-moll K V. 550 Mozarta, III, V i VII Beethovena, IV c-moll Brahmsa, VI Czajkowskiego, d-moll Francka, I Szostakowicza, III "Liturgiczną" Honeggera, B-dur J. Ch. Bacha, C-dur nr 88 Haydna, suity baletowe: Castor i Polluks J. Rameau, Dafnis i Chloe Ravela, Romeo i Julia Prokofiewa, aż po umiarkowaną współczesność Barbera: Taniec i zemsta Medei czy Furioso Liebermanna. Metoda pracy była zawsze ta sama: prowadząca do precyzji rytmicznej i absolutnej dyscypliny w tempach i dynamIce. Ważnym uzupełnieniem artystycznej "edukacji" orkiestry były koncerty prowadzone przez dyrygenta Zdzisława Szostaka. Obejmowały one nie tylko typowe programy symfoniczne. Wymieńmy interesujący cykl miesięcznych koncertów szkolnych albo koncerty dyplomowe z udziałem absolwentów poznańskiej Państwowej Wyższej Szkoły Muzycznej. Z tymi ostatnimi wiąże się wiele udanych debiutów estradowych, m. in. Mieczysława Powroźniaka (Koncert skrzYpcowy D-dur Brahmsa), Marka Szwarca (I Koncert skrzYpcowy Szyma Norbert Karaśkiewicz Robert Satanowski nowskiego), Waldemara Andrzejewskiego (Koncert fortepianowy a-moll Paderewskiego), Mieczysława Koczorowskiego (Koncert na obój C-dur Haydna). Staranne przygotowanie orkiestry wpłynęło też na artystyczny sukces I i II Koncertu Poznańskiego, podobnie jak i prawykonań zaprezentowanych na "II Poznańskiej Wiośnie". Były to dzieła kompozytorów poznańskich, których sposób podania nosił wyraźnie ślad osobistego zaangażowania Szostaka jako kompozytora. Bez względu na rodzaj stosowanej techniki muzyka płynęła swobodnym i wartkim nurtem, podkreślone zostały momenty nastrojowe i umiejętnie wykorzystano kontrasty dynamiczne, artykulacyjne oraz zmiany tempa. W tym wykonaniu wszystkie partytury budziły zainteresowanie bez względu na walory artystyczne i rodzaj stosowanych technik. Dziełem pełnym inwencji i oryginalnych rozwiązań formalnych były przede wszystkim Pieśni Aleksandra Szeligowskiego do słów Aleksandra Partuma. Z kolei rozmach wirtuozowski i efekty kolorystyczne koncentrowały uwagę słuchacza na Koncercie forte pian owym Franciszka Woźniaka (partię fortepianową wykonał kompozytor). Od nowatorskich ambicji obydwu partytur odbiegał poemat symfoniczny Wysoko Z przełączy Jerzego Młodziejowskiego i akademickie Allegro symfoniczne Mirosława Bukowskiego. Z osobą Szostaka wiąże się również współpraca- Filharmonii z jednym z najlepszych wielkopolskich zespołów amatorskich ze Spółdzielczym Chórem Mieszanym im. Stanisława Moniuszki. Dzięki niej mamy okazję słuchania wielkich form oratoryjno- kantatowych, a ostatnio również operowych. Wielkim osiągnięciem prowadzonego przez Szostaka chóru było przygotowanie nie znanego dotąd w Poznaniu arcydzieła Purcella - Dydony i Eneasza. Pewność wszystkich wejść, wyrównana emisja, pełnia brzmienia, a jednocześnie wychwytywanie naj drobniejszych niuansów dynamicznych, wyrazistość rytmiczna i styl interpretacji decydowały o jakości tego niezapomnianego wykonania. Wyrównany, stojący na wysokim poziomie był zespół solistów: Zofia Janukowicz (Dydona), Jadwiga Dzikówna (Belinda), Irena Winiarska (Czarownica), Eleonora Busko- Turkowska (Kobieta-Duch), Ewa Bernat i Teresa Bogdanowicz (Wiedźmy), Jerzy Adamczewski (Eneasz) i Jerzy Orłowski (Żeglarz). Partię klawesynową wykonała Zofia Brenczówna. Niestety Dydona wyczerpuje prawie listę prawykonań, jakich słuchaliśmy w sezonie 1961/62. Należałoby tutaj jeszcze wymienić dynamiczne w wyrazie i efektowne w wykorzystaniu środków wokalno-instrumentalnych Espressioni per soprano ed orchestra Aleksandra B10cha w świetnej interpretacji Haliny Łukomskiej i orkiestry pod dyrekcją Satanowskiego, Furioso Liebermanna, Capriccio na orkiestrę i fortepian Strawińskiego odegrane przez Tadeusza Żmudzińskiego i pod dyrekcją Antoniego Wicherka, Concerto funebre K. Hartmanna w wykonaniu Henryka Palulisa pod dyrekcją Danuty Kołodziejskiej, Koncert na 2 wiolonczele g-moll Haend1a, który zaprezentowały dwie młodziutkie wiolonczelistki: Monika Szczudłowska i Bożena Zaborowska, dyrygował Witold Krzemieński i oczywiście jedno z największych wydarzeń zamykających'sezon: poznańskie prawykonanie Króla Rogera Szymanowskiego. Od dawna czekaliśmy na to dzieło, które nie miało szczęścia, by wejść na scenę naszej opery, jakkolwiek doczekało się scenicznej realizacji w Narodnym Divad1e w Pradze i na festiwalu w Palermo, nie mówiąc o prapremierze warszawskiej z r. 1926. Satanowski nie po raz pierwszy dowiódł, jak bardzo jego wrażliwość i rodzaj emocjonalności uczulone są na świat dźwiękowy Szymanowskiego. A poza tym długoletnia współpraca z operą nie pozostała bez wpływu na wydobycie zawartości dramaturgicznej dzieła, jego wewnętrznego napięcia, kulminacji i przechodzących w nastrój uciszeń. Mimo emocjonalnego zaangażowania Satanowski panował nad każdym szczegółem starannie przemyślanego planu całości opery. Wykonanie było jednolite, nie traciło tempa, bezustannie koncentrując uwagę słuchacza. Duża w tym zasługa również orkiestry i trafnie dobranej obsady takich solistów, jak: Władysław Malczewski (Roger II, król Sycylii), Halina Łukomska (Roksana), Andrzej Bachleda (Edrisi, mędrzec arabski), Kazimierz Pustelak (Pasterz) Krystyna Szczepańska (Diakonisa). Współwykonawcami były połączone chóry mieszane Państwowej Wyższej Szkoły Muzycznej i Państwowej Średniej Szkoły Muzycznej oraz zespół chłopięcych sopranów Filharmonii Poznańskiej. O ile więc dla stałych bywalców koncertowych repertuar sezonu 1961/62 miał niewiele momentów przyciągających, atrakcją minionego sezonu byli niewątpliwie soliści. Mieliśmy kilka znakomitych recitali w wykonaniu Moni Norbert Karaśkiewiczque Hass (Francja), Ma1co1ma Fragera (USA), zachwycająco grającego m. in. Sonatę nr 6 Prokofiewa, Artura Balsama (USA), Igora Bezrodnego (ZSRR), Bronisława Raczkowskiego, Władysława Kędrę i uznanego przez świat muzyczny za następcę Casa1sa - rewelacyjnego wiolonczelistę francuskiego Bernarda Michelin. Soliści wysokiej miary przeważali również na koncertach symfonicznych. Monique Haas (Francja) Bernard Michelin (Francja) Jednym z naj ciekawszych był występ Dawida i Igora Ojstrachów, którzy wykonali Koncert na dwoje skrzYpiec d-moll Bacha, po czym Dawid Ojstrach odegrał Koncert skrzypcowy D-dur Beethovena, a Igor Ojstrach I Koncert skrzypcowy D-dur Prokofiewa. Koncert Beethovena słyszeliśmy później w znakomitym wykonaniu Bronisława Gimp1a oraz Ireny Dubiskiej. Jeśli jednak opanowanie, szlachetna emocja, pełnia skrzypcowego brzmienia i nastrój kojarzący się z czymś wielkim i czystym przenosiły nas w sferę najwyższych doznań, wówczas gdy grał Dawid Ojstrach, było to zasługą jego wielkiej kultury muzycznej, talentu i nagromadzonego latami doświadczenia. Na poznańskiej estradzie było to pierwsze tak idealnie pod względem wyrazu i stylu wykonanie jedynego w swoim rodzaju koncertu skrzypcowego, który odważają się grać tylko najwięksi muzycy. Przeżyciem innego rodzaju, bo związanym już nie z kompozycją, ale wyłącznie z jej wykonaniem, był występ jeszcze jednej znakomitości radzieckiej - Galiny Barinowej w Koncercie skrzypcowym Sibeliusa. Interpretacją II Koncertu skrzypcowego Szymanowskiego zachwyciła nas Eugenia Umińska, łącząc typową dla tego dzieła ekspresję z pięknem odpowiednio stylizowanego, muzycznie jednak Dawid 1 Igor Ojstrachowie zawsze idealnie wykończonego dźwięku. Partia skrzypiec harmonijnie "współgrała" z orkiestrą, różnicującą kontrasty dynamiczne i rytmiczne przy skupionym współdziałaniu z solistką, co było już rezultatem pracy przygotowawczej prowadzonej przez Satanowskiego. Wanda Wiłkomirska wystąpiła tym razem z Kazimierzem Wiłkomirskim z okazju Inauguracji XXXI Międzynarodowych Targów Poznańskich, grając Koncert podwójny a-moll Brahmsa na skrzypce i wiolonczelę. Wciągnięci w atmosferę szczerego muzykowania, braliśmy niejako udział w odkrywaniu razem z wykonowcami wciąż nowych uroków i myśli zawartych w tym pełnym inwencji i tak trudnym technicznie utworze. Z pianistów "odromantycznionego" Schumanna w Koncercie a-moll dał nam Bernard Ringeissen (Francja), koncerty fortepianowe Es-dur i A-dur Liszta, jak zwykle z wirtuozowską brawurą, wykonał Władysław Kędra, Irena Sijałowa skromnie, precyzyjnie i z właściwą sobie subtelnością zinterpretowała Koncert fortepianowy f-moll Chopina. III Koncert fortepianowy Bartoka w ujęciu Reginy Smendzianki działał skupioną, chwilami głęboko dramatyczną, pozbawioną jednak patosu emocją, a Capriccio na fortepian i orkiestrą Strawińskiego dzięki Żmudzińskiemu bawiło lekkością finezyjnie skonstruowanego pastiszu. Prawykonaniem Koncertu fortepianowego Roussela zainteresowała tym razem poznańską publiczność Lidia Grychtołówna, natomiast Barbara Hesse-Bukowska wzruszająco, bez emfazy, swoim poetyckim zamyśleniem przypomniała Koncert fortepianowy a-moll Griega. Witold Herman ładnym i pewnym intonacyjnie dźwiękiem wykonał Koncert wiolonczelowy Chacza Norbert Karaśkiewiczturiana, argentyńska pianistka Haydee Loustaunau z dużą muzykalnością, chociaż z mnIejSzym temperamentem wirtuozowskim odegrała Koncert fortepianowy A-dur K. V. 488 Mozarta. Słowo "interpretacja" wydaje się najwłaściwszym określeniem dla wyrażenia niuansów kolorystycznych i artykulacyjnych, przy naturalnej płynności frazy - tak charakterystycznych dla wykonawstwa Basii Retchitzkiej (Szwajcaria). Niestety wszystkie te subtelności tak pięknie podkreślone w Szeherezadzie Ravela utonęły w masie ciężkiego i dynamicznie nie zgodnego z partyturą akompaniamentu orkiestry pod dyrekcją Adama Kopycińskiego. Mistrzowska technika, zdecydowana i konsekwetnie przeprowadzona linia ekspresji - to z kolei walory naszej znakomitej śpiewaczki estradowej Haliny Łukomskiej, inaugurującej sezon 1961/62 utworem A. Blocha. I jeszcze Zofia Janukowicz, której śpiew w ariach z oper Monteverdiego, Haendla i Mozarta utrzymany był na-wysokim poziomie technicznym i wyrazowym. Spośród dyrygentów zagranicznych gościliśmy dwie znakomitości: Hiroyuki Ivaki (Japonia) i Pierre Colombo (Szwajcaria). Ivaki wydobywa z orkiestry całą ekspresję i bogactwo kolorystyczne, jakżeż sugestywne w utworze japońskiego kompozytora Kiyoschige Koyama Kobiki Uta. Olbrzymi temperament kompozytora podlega jednak bezustannej kontroli, utrzymuje się w granicach określonego stylu (Divertimento D-dur K V. 136 Mozarta) i określonej formy (II Symfonia D-dur Sibeliusa). Niemiecka precyzja i francuski wdzięk charakteryzują z kolei Colombo, dyrygenta słynnej orkiestry Suisse Romande. Naturalna pulsacja melodyczna i lekkość wydobywanego dźwięku w Symfonii D-dur nr 104 (Londyńskiej) Haydna czy poetycki nastrój zawarty w pastelowym rysunku ravelowskiej Ma merę 1'Oye zbliżyły te wykonania do poziomu, jaki zdarza się tylko najlepszym orkiestrom. Rzeczowość i precyzja połączone z wszechstronnym opanowaniem rzemiosła określają niemieckiego dyrygenta Herberta Ahlendorfa. W jego interpretacji słyszeliśmy świetnie wykonaną przez orkiestrę Uwerturą do opery Oberon Webera i mniej porywającą, po prostu za bardzo "odbarwioną" z nastroju IV Symfonią Schumanna. Świeżość, swoboda i styl przenikały grę Bolesława Woytowicza w Koncercie fortepianowym B-dur K V. 595, poprowadzonym przez Ahlendorfa dyskretnie, z doskonałym wyczuciem każdego zamiaru solisty. Z polskich dyrygentów na wyróżnienie zasługuje przede wszystkim Witold Krzemieński, którego obydwa koncerty stały na bardzo wysokim poziomie. Krzemieński nawet w tak emocjonalnym dziele, jak Bolero Ravela, zachowuje umiar, działając na wyobraźnię słuchacza ekspresją nieskazitelnie ukształtowanej formy, służącej określonemu, skierowanemu "do wewnątrz" wyrazowi. Andrzej Baranowski okazał się obiecującym talentem, a Sinfonietta Andrzeja Koszewskiego miała w jego interpretacji lekkość i werwę, podobnie jak akompaniament do Koncertu skrzypcowego D-dur Lipińskiego w wykonaniu Edwarda Statkiewicza, poprowadzony pewnie i dyskretnie. Ciekawą indywidualnością, której rozwój obserwujemy w ciągu kilku lat, jest Danuta Kołodziejska, dyplomantka poznańskiej Państwowej Wyższej Szkoły Muzycznej, której głębia w ujęciu I Symfonii Brahmsa i wielka muzykalność w akompaniamencie do Koncertu skrzypcowego Hartmanna dostarczyły słuchaczem wielostronnych i wysublimowanych doznań. Dwukrotnie występował z orkiestrą Filharmonii Poznańskiej Antoni Wicherek, dyrygent poznański o solidnym rzemiośle i wrażliwości muzycznej. Na koncercie, zorganizowanym przez Filharmonię i Towarzystwo Przyjaźni