EDMUND KRZYMIEŃ REMONTY DOMÓW MIESZKALNYCH W POZNANIU - PROBLEM NADAL NIE ROZWIĄZANY Zagadnienie remontów domów mieszkalnych tak w naszym mieście jak 1 w ogóle w kraju nie jest dotychczas rozwiązane. Podstawowe zasady organizacyjne przedsiębiorstw remontowych oraz jednostek, zlecających remonty, pozostają na ogół bez zmiany. Również w samej działalności tych organizacji trudno doszukać się zmian, zwiastujących poprawę. Obserwujemy w tej dziedzinie na ogół stan godzenia się z warunkami, które wpływają ograniczająco na możliwości poprawy. Przedsiębiorstwa, wykonujące remonty nie są w sposób jakiś istotny zainteresowane ani zakresem remontów ani tym bardziej ich jakością. Traktują te zadania zawsze jako zło konieczne, mimo że jednostki te przecież do wykonywania właśnie tego rodzaju robót powołano do życia i z tego powodu nadano im nazwę remontowych. Jednostki te wykonywałyby naj chętniej roboty większe, przede wszystkim inwestycyjne, boć przecież z tymi jest zawsze znacznie mniej kłopotu a równocześnie właśnie one najbardziej zapewniają swobodę w korzystaniu z funduszu płac i gwarantują w sposób prosty wysoki plan zadań, od którego uzależnione jest zaliczenie przedsiębiorstwa do odpowiedniej kategorii, z czym wiąże się z kolei stosowne wynagrodzenie dla kierownictwa przedsiębiorstwa i administracji. Już więc na etapie przyjmowania zleceń działają w tych przedsiębiorstwach czynniki odstraszające od wykonywania remontów, a przecież nie tylko one w tym kierunku oddziaływują. Do niedawna istniał jeszcze bardzo poważny czynnik hamujący, mianowicie brak materiałów budowlanych. Ten czynnik dziś w zasadzie przestał działać, ale nadai nie dopisuje przygotowanie planu zadań, szczególnie w odniesieniu do dokumentacji technicznej. Ta przeszkoda jest jednak mimo wszystko zupełnie drugorzędna w porównaniu do trudności, wynikających z niedoboru sił roboczych oraz małej wydajności pracy. Te trudności to dopiero bólów ból. Dokumentacja techniczna dotycząca remontów jest na pewno potrzebna. Gdyby jednak chciano twierdzić, że np. pewne opóźnienia w dostarczaniu tej dokumentacji utrudniają w jakiś naprawdę zasadniczy sposób wykonywanie remontów, byłoby to pewną przesadą. To zdanie należałoby uznać za słuszne nawet przy całym zrozumieniu znaczenia dokumentacji technicznej dla prawidłowego zamawiania materiałów budowlanych oraz Edmund Krzynneń dla przygotowania załóg do wykonywania przyjętych rcbót. Roboty przecież z roku na rok się powtarzają i można się do nich dość dobrze przygotować na podstawie doświadczeń z poprzednich lat. Nie negując więc wcale konieczności usprawnienia pracy w zakresie przygotowania odpowiedniej dokumentacji i harmonogramu robót, nie można jednak tegc rodzaju prac przeceniać. Nie one decydują o wynikach. Zresztą istnieją dowody na to, że nawet tam, gdzie takie przygotowanie jest dobre, samo wykonywanie remontów nie jest wcale najlepsze i na odwrót. Podstawowym i wręcz centralnym źródłem złego wykonywania zadań remontowych jest praca samych załóg, względnie warunki, w jakich te załogi pracują. Rozpatrzmy to zagadnienie na przykładzie stanu faktycznego, istniejącego w roku bieżącym w Miejskim Przedsiębiorstwie Remontowo- Budowlanym Nr l. W drugim, trzecim i czwartym kwartale tego roku planowany stan ilościowy załogi M. P. R. B. Nr l w powiązaniu z wielkością zadań przedsiębiorstwa miał wynosić 440 ludzi. Tymczasem faktycznie wynosił. w II kwartale 363 ludzi brak 77 w III " 327"" 113 w październiku 1958 r. 334" ,,106 W Miejskim Przedsiębiorstwie Remontowo-Budowlanym Nr 2 stan ten jest jeszcze gorszy. Braki w M. P. R. B. Nr l dotyczą przede wszystkim murarzy i pomocników murarzy - 52, robotników niewykwalifikowanych - 30 oraz monterów centralnego ogrzewania i urządzeń wodno-kanalizacyjnych - 10. Jasne jest chyba, że przy istnieniu tego rodzaju braków nie może być mowy o pełnym wykonaniu planowanych zadań remontowych. Problem nie wyczerpuje się jednak tylko na tego rodzaju brakach. Za trzy kwartały ilość opuszczonych roboczogodzin b e z u s p r a w i e d l i w i e n i a wynosiła w tymże przedsiębiorstwie - w stosunku do efektywnie przepracowanych godzin w produkcji - 18,5%. Wynika z tego, że w rzeczywistości zadania objęte zatwierdzonym planem wykonywane były przez załogę umniejszoną o około 40%. Faktycznie sprawa przedstawia się jeszcze gorzej. Jest bowiem rzeczą zrozumiałą, że w warunkach ostrego braku sił roboczych każdy pracownik produkcyjny doskonale sobie uświadamia, że jest ceniony "na wagę złota" i daje temu odpowiedni wyraz (poza absencją, którą się niestety z konieczności toleruje) przez zaniżanie wydajności pracy. Kierownictwo przedsiębiorstwa przechodzi niestety do porządku dziennego i nad tym faktem i nad dalszymi kaprysami robotników, boć przecież groźba "jeżeli moja praca wam się nie podoba, to sobie w ogóle pójdę" nie może być bagatelizowana. Ubytek każdego, nawet mało wydajnego robotnika, ZmnIejSZa szanse wykonania planowanych zadań. Sytuacja jest istotnie ciężka - błędne koło. Rozmiary zadań przedsiębiorstw budowlanych rosną z roku na rok. Nie rośnie natomiast w tym samym stopniu ilościowy stan załóg, nie mówiąc już o wydajności pracy. Między przedsiębiorstwami budowlanymi toczy się stała i ostra walka konkurencyjna o robotnika. W tej konkurencji przewagę mają te przedsiębiorstwa, które dają szanse większych zarobków, a więc przedsiębiorstwa wykonawstwa inwestycyjnego, a wśród nich szczególnie Społeczne Przedsiębiorstwo Budowlane. Miasto (Prezydium Rady Narodowej m. Poznania) jako główny zleceniodawca (poprzez Prezydia Dzielnicowych Rad) robót remontowych i chyba również największy inwestor robót budowlanych o charakterze inwestycyjnym przygląda się tej konkurencji z konieczności z mieszanymi uczuciami. Przecież w równym stopniu zainteresowane jest wykonaniem remontów jak i inwestycji, wśród których pierwsze miejsce zajmuje budownictwo mieszkaniowe. Powstaje nie byle jaki dylemat: jak z tego wyjść? System "kapercwania" per fas et nefas robotników nie tylko nie zdaje egzamInu (z wydajnością pracy jest wtedy na pewno wszędzie niedobrze), ale wręcz zaostrza i tak już trudną sytuację w pracy przedsiębiorstw budowlanych w ogóle. Nie można przecież w nieskończoność sprowadzać robotników z bardzo nieraz odległych stron kraju, zwłaszcza, że braki sił roboczych odczuwają nie tylko przedsiębiorstwa poznańskie. Trudności kadrowe uspołecznionych przedsiębiorstw budowlanych powiększa jeszcze i dalszy konkurent: prywatne zakłady usług budowlanych. Do nich przechodzą często najlepsi fachowcy. Przechodzą, bo mają szanse osiągnięcia znacznie większych zarobków. Na przestrzeni od trzeciego kwartału ubiegłego roku do października 1958 r. stan zatrudnienia w tych prywatnych zakładach budowlanych wzrósł o 269 osób. Nie jest to ilość, którą można by bagatelizować. Będą zapewne tacy, którzy skłonni byliby doradzić, że tendencję wzrostu prywatnej przedsiębiorczości można przecież dowoli regulować odpowiednią polityką podatkową czy wręcz fiskalną. Tą drogą na pewno można likwidować rej e s t r o w a n e zakłady, ale czy tym sposobem naprawdę skutecznie zlikwidujemy pęd murarza, dekarza czy instalatora do wiązania się z budującymi czy remontującymi umowami nie ujawnianymi wobec organów skarbowych? Administracyjne środki nie zawsze skutkują, a niekiedy - jak wiadomo - wręcz przeszkadzają. Problemy o charakterze gospodarczym muszą być przede wszystkim rozwiązywane w aspekcie techniczno-gospodarczym. Innej rady nie ma - jeżeli oczywiście nie chcemy się zwodzić. Bez postępu techniki budowlanej, bez zracjonalizowania izmechanizowania czynności na budowie, problemu się nie rozwiąże. Odpowiednie do pracy na budowie urządzenia mechaniczne muszą zastępować pracę robotnika, innej drogi nie ma. Dysponowanie odpowiednim usprzętowie Edmund KrzymieńnIem może i musi pomóc wszystkim przedsiębiorstwom budowlanym, musi poprawić wyniki pracy również w przedsiębiorstwach remontowych. Realne pctrzeby miejskich przedsiębiorstw remontowych w tej dziedzinie muszą być ustalbne jeszcze w roku 1958. Odpowiednie postanowienia Prezydium w tej sprawie winny zapaść już w najbliższym czaSIe. W jednym z poprzednich numerów "Kroniki..." (Rocznik XXIV) starałem się zobrazować sytuację w remontach za czas do 1955 r. Obecnie chciałbym podać szereg danych dotyczących lat 1956-1959. Tabel a nr 1wyrernontowaDO Rokbudynkóww których było izbkosztem zł 1957 1958 (plan) 1958 (wykonanie do 30 IX) 1959 (plan) 535 12 725 20199 900brak ostatecznych obliczeń Próba wyciągania wniosków z tych cyfr jest dosyć trudna. Bez znajomości warunków, w których remonty wykonywano, nie wiele da się na ten temat powiedzieć. Formalnie z każdym następnym rokiem wydatkuje się na ochronę domów mieszkalnych coraz więcej środków. W rzeczywistości jest w tej tendencji sporo złudzenia. Przyczynia się do tego z jednej strony wzrost cen za usługi remontowe, z drugiej pogłębianie się przeciętnego stopnia zniszczeń domów kwalifikowanych do remontów. W 1957 r. wskaźnik wzrostu cen wynosił 18,7'%---i obciążał budżet po stronie wydatków, w roku bieżącym będzie wynosił prawdopodobnie około 3% i obciąży budżet po stronie dochodów. Równocześnie należy pamiętać o tym, że nie wszystkie domy zużywają się równomiernie. Nie zawsze istnieje ścisła współzależność między wielkością wymaganego nakładu, a ilością izb w danym domu. Często domy mniejsze, bardziej zniszczone, wymagają większego nakładu środków niż niektóre domy posiadające znacznie większą ilość izb, lecz bardziej trwale budowane i lepiej konserwowane. Są to zjawiska na ogół dobirze znane, nie mniej zygzakowatość cyfr objętych tabelą wymaga - zdaje się - przypomnienia o istnieniu takich faktów. Pewnego wyjaśnienia wymaga też pozycja wykonania remontów za trzy kwartały 1958 r. Wysokie zużycie funduszów w stosunku do ilości wyremontowanych budynków tłumaczy się przede wszystkim tym, że obejmuje ono również tzw. roboty w toku (budynki w trakcie remontów) . Ustala się szacunkowo, że budynków mieszkalnych, które należy remontować w oparciu o wykazane w tabeli środki jest w Poznaniu około 6500. Poza tą liczbą znajdują się: a) małe budynki prywatne (głównie domki jednorodzinne), b) budynki należące do rolników i ogrodników, c) " spółdzielcze (ok. 400 szt.), d) " instytucji takich, jak D. O. K. P. itd. Oblicza się. że budynków tej kategorii jest ogółem około 6000. Potencjał izbowy - wyprowadzony niestety również tylko szacunkowo (koniec roku 1958) - wynosi: a) dla budynków objętych opieką państwa (6500) - ok. 155 000, b) dla budynków pozostałych (6000) - ok. 60 000. Podstawowa masa budynków to takie, które w świetle aktualnych warunków faktycznych mogą być remontowane tylko kosztem funduszów państwowych (budżetowych). Fundusze państwowe przeznaczane na remonty domów mieszkalnych są w samym założeniu przewidziane na finansowanie tzw. remontów kapitalnych. Z góry trzeba się jednak zastrzec, że zasada ta w praktyce nie jest przestrzegana. To co aktualnie leszcze dzieje się w tzw. usługach remontowych bardziej podobne jest do działalności straży pożarnej niż do pracy, która w oparciu o konsekwentnie przemyślany plan zabezpieczałaby systematycznie nasze mocno zużyte zasoby mieszkaniowe. Budynki się walą - trzeba je natychmiast, doraźnie, ratować - oto hasło w corocznych kampaniach remontowych. Ten doraźny charakter i wartość przeprowadzanych remontów nikomu - rzecz jasna - nie wychodzi na zdrowie - najmniej naszym nieszczęsnym budynkom. Zło powiększa się poza tym przez to, że naprawia sią nie zawsze to, co wzmacniałoby samą konstrukcję budynków, lecz najchętniej te elementy, które stosunkowo łatwo jest remontować i co tu dużo mówić, te które dają wykonawcy stosunkowo łatwy i duży wynik finansowy. Pieniądze trzeba "przerobić" - ta myśl przyświeca zlecającym wykonanie remontów, pieniądze są potrzebne przedsiębiorstwu, żeby mogło wykonać plan wartościowy i zabezpieczyć sobie sytuację w banku, wykonującym w stosunku do niego funkcje kasowe - więc trzeba je umieć jak najzręczniej i pewnie przechwycić. Nie można - wydaje się - mieć z tego powodu specjalnych pretensji ani do zlecającego, ani do wykonawcy. Działają oni przecież w granicach warunków i zasad określanych naszym systemem finansowym, Edmund Kr/ymie budżetowym i płac. Systemy te działają pobudzająco na te właśnie ki?runki rozwojowe. Działalność przedsiębiorstwa jest w dużym stopniu po prostu funkcją tych właśnie warunków i zasad. W działalności gospodarczej pobudki obywatelskie, moralne, odgrywają też pewną rolę - z tym trzeba się zgodzić, ale przecież nie one są rozstrzygające w codziennej pracy przedsiębiorstw. Podstawowe ich zadania są wykonywane przede wszystkim w granicach skojarzeń tych zadań z interesem własnym, bezpośrednim albo pośrednim całego aparatu pracowniczego przedsiębiorstwa. To jest właśnie stale obserwowany fakt. W perspektywie długich okresów rzecz sprowadza się zasadniczo do tego co, ile i w jaki sposób może zespół pracowniczy przy wykonywaniu tych zadań zarobić. Wydawałoby się, że te sprawy są tak oczywiste, że nie trzeba ich przypominać, tymczasem w praktyce działalność przedsiębiorstw próbuje się oceniać w oderwaniu od tych właśnie naj mocniej oddziaływujących motorów. Jeżeli chodzi o te, jaki jest udział poszczególnych rodzajów robót w ogólnym przekroju remontów, to pewien obraz może dać poniższa tabelka uwidaczniająca stan za pierwsze półrocze 1958. Tabela nr 2 Rodzaje robót W prywatnych budynkach remontowanych z funduszów państw. W budynkach państwowychprace rozbiórkowe i ziemne 2,0 ',/" O 8 oj , /0 prace murarskie i betonowe 14,4 'lo 11,8 0/ /0 prace izolacyjne i tynkarskie 8,6 010 7,5 0/ prace ciesielskie 19,4 o o 23,5 % prace dekarskie i blacharskie 14,3 010 10,7 ''/ ,. prace stolarskie 17,7 o 11,9 .u /0 prace mularskie 0,9 o' 0,9 0/ .0 /0 prace szklarskie 0,8 010 0,5 0/ /0 prace zduńskie 13,5 % 15,3 1/ fi.1 prace urządzeń wodno-kanaliz. i ga- 4,6 0/ 10,3 010 zowych /0 prace elektrotechniczne 0,8 010 1,5 a /0 prace pozostałe 3,0 % 5,3 % 100, O % 100, O % Trudno na podstawie tej tabeli wyprowadzić jakieś ogólnie obowiązujące wnioski. Można' ustosunkować się tylko do poszczególnych fragmentów. 4.3 Poważne refleksje musi budzić głównie pozycja robót zduńskich, a częściowo stolarskich i robót wykonywanych przy urządzeniach wodno-kanalizacyjnych i gazowych. Tu szczególnie tkwią owe elementy "robiące plan finansowy" . Plan remontów budynków mieszkalnych na rok 1958 prawdopodobnie nie będzie zrealizowany. Wcale to jednak nie znaczy, że nie będzie wykonany plan zadań przedsiębiorstw remontowych w wyrazie wartościowym. Lukę spowodowaną nie wykonaniem planu remontów domów mieszkalnych wyrównają sobie przedsiębiorstwa przez zwiększenie wykonania robót (poza remontami) kosztowniejszych a łatwiejszych do wykonania (wymagających mniejszych załóg). Aktualne bodźce działają zawsze na rzecz elementów finansowo silniejszych a mało pracochłonnych. Ogólna wartość zadań objętych rocznym planem poznańskich przedsiębiorstw budowlanych (M. P. R. B. nr l i nr 2) wynosi ck. 68 min. zł, a więc znacznie przekracza wielkość funduszy, które co roku Poznań przeznacza na remonty kapitalne domów mieszkalnych. Zatem nie do utrzymania byłoby ewentualne twierdzenie, że zwiększenie środków na remonty kapitalne jest niecelowe, gdyż i tak nie będzie można ich pożytecznie wykorzystać. Zatem nawet obecnie przy istnieniu ogromnych trudności kadrowych zachodziłaby pełna możliwość ulokowania w portfelu przedsiębiorstw znacznie większej ilości zleceń na wykonanie remontów, ale pod warunkiem, że równocześnie nastąpiłyby zmiany organizacyjne tych przedsiębiorstw craz odpowiednia modyfikacja w systemie działania bodźców. Wydaje się, że stworzenie w mieście dobrze przemyślanej siatki rejonów remontowych i przywiązanie do tych rejonów stałych zespołów mogłoby wiele pomóc. Dotychczasowy system przerzucania tych zespołów z dzielnicy do dzielnicy oraz ich anonimowość nie jest w stanie wyrobić w tych zespołach poczucia odpowiedzialności za zlecone i wykonywane remonty. Propozycje tu zgłaszane nie zawierają jakichś wyraźnie nowych myśli. Nieśmiałe zalążki tego sytemu odnaleźlibyśmy w ekipach remontowych działających w Dzielnicowych Zarządach Budynków Mieszkalnych i w spółdzielczości mieszkaniowej. Analogie tego rodzaju działalności remontowej znaleźlibyśmy również w organizacji służby remontowej w niektórych dużych przedsiębiorstwach przemysłowych, których zespoły remontowe przywiązuje się na stałe do odpowiednich gniazd obróbczych. Trzeba się jednak liczyć z tym. że przy naszym przywiązaniu do raz ustalonych form organizacyjnych niechętnie pójdzie się nawet na próby zmian. Szanse na wprowadzenie nowych, bardziej skutecznych zasad organizacyjnych powstałyby wtedy, gdyby w parze z tego rodzaju przekształcaniem szły sprzyjające tym zmianom bodźce zainteresowania materialnego załóg. Specjalne premia za każdy dobrze i w terminie wyremontowany dcm mogłyby bardzo Edmund Krzymień wiele pomóc. Pewne jest jednak to, że dotychczasowy system organizacyjny w działalności remontowej nie zdaje egzaminu. Zamiast postępu obserwujemy marazm a nawet cofanie. Wychodząc z przyjętego poprzednio założenia, ze aktualnie miejska służba remontowa winna obsługiwać około 6500 budynków mieszkalnych, trzeba przyjąć, że co roku remontami kapitalnymi trzebaby objąć około 600 budynków, zawierających ok. 15 000 izb mieszkalnych (dzissięcioletni cykl remontowy). Jeżeli dotychczas się nawet zdarzało, że w niektórych latach remontowano te ilości budynków o takiej właśnie ilości izb, to remonty przeprowadzone w tym rozmiarze nie odpowiadały treści pojęcia remontów kapitalnych. Były to w rzeczywistości tylko próby tego rodzaju remontów, o czym zresztą już była mowa. Nie posiadamy ani w Poznaniu, ani w innych miastach rozeznania stanu technicznego budynków mieszkalnych. Nie rozporządzamy więc zinwentaryzowanym katalogiem wyspecyfikowanych potrzeb remontowych ani tym samym ogólnym kosztorysem. Nic nie wskazuje na to, żebyśmy taką inwentaryzację w krótkim czasie byli w stanie sporządzić. Zresztą wydatki na jej sporządzenie byłyby prawdopodobnie niewspółmiernie wielkie w stosunku do jej praktycznej wartości. Z tego powodu orientacyjny kosztorys ogólnych robót remontowych w mieście trzeba próbować sporządzić w oparciu o inne dobtępne przesłanki. Wiadomo, że koszt wybudowania jednej izby mieszkalnej wynosi obecnie ckoło 50 000 zł. Mimo wszelkich zastrzeżeń co do wartości technicznej wznoszonych budynków, mają one zawsze szanse przetrwać 100 lat. Wobec tego koszt reprodukcji prostej każdej izby winien wynosić rocznie ckoło 500 zł. Ta kwota wyjściowa winna przy tym założeniu pokryć koszty wyrównania rocznych ubytków izbowych. Ogólna ilość izb w budynkach, które aktualnie obciążają państwowe fundusze odnowienia wynosi jak wiadomo ck. 155 000 zł. Wobec tego na likwidację ubytków izbowych winniśmy co roku przeznaczać ok. 77 min. złotych. Według oceny Europejskiej Komisji Ekonomicznej ONZ, co roku należałoby budować 0,5 -1 % izb zastępczych - w stosunku do ogólnej ilości izb. Wymaga tego stan techniczny budynków. V" Poznaniu, szczególnie z uwagi na działania wojenne, które bardzo poważnie nadwerężyły konstrukcję budynków, oraz z uwagi na poważne zaległości w pracach remontowych, postulat l % izb zastępczych nie wydaje się być wygórowany. Niezależnie cd tego usuwanie normalnego zużycia budynków wymagałoby - zgodnie z doświadczeniami aktualnej praktyki - nakładu rocznego na izbę w przeciętnej wysokości ckoło 350 zł. Zatem roczny wydatek na remont kapitalny tych zasobów mieszkaniowych Poznania, które znajdują się pod bezpośrednią ochroną remontową państwa winien *5 wynosić około 54,5 min zł. Ogólne więc nakłady, niezbędne dla utrzymania obecnych zascbów mieszkaniowych w stanie zdolności eksploatacyjnej, musiałyby wynosić około 131 min zł. Postulat wynikający z potrzeby corocznego wyrównywania ubytków izbowych nie szybko jednak będzie mógł być spełniony. Przez dłuższy jeszcze czas trzeba będzie prawdopodobnie tolerować istnienie i nawet konserwowanie budynków prawie całkowicie zmurszałych. Wydatkowanie na odnawianie substancji mieszkaniowej około 77 min zł rocznie przerasta nasze możliwości gospodarcze nie tylko dzisiejsze, ale przypuszczalnie będzie je przerastało również w ciągu najbliższych jeszcze lat. Na miarę możliwości najbliższych lat wydaje się jednak być wydatek roczny w wysokości około 54 min zł na remont kapitalny (zawsze mowa jest o podstawowej masie budynków mieszkalnych Poznania - tych mianowicie, które trzeba remontować w oparciu o fundusze budżetu m. Poznania) oraz około 16 min zł rocznie na inne potrzeby eksploatacyjne budynków - w tym przede wszystkim na konserwację. Razem ogólny wydatek eksploatacyjny winien więc wynosić około 70,5 min zł rocznie. Kwotę 16 min zł ustalono na podstawie bieżącej kalkulacji praktyki. N a podstawie zebranych materiałów statystycznych dochodzi SIę do wniosku, że przeciętna wielkość powierzchni izby poznańskiej wynosI ca 17 m 2 . (Zaznacza się, że za izbę uważa się również kuchnię). Zatem ogólna powierzchnia mieszkalna w budynkach, które są przedmiotem naszych rozważań wynosi około 2 450 000 m 2 . Jeżeli byśmy chcieli stanąć na stanowisku, że całość nakładów na zabezpieczenie istniejących zasobów winien pokryć lokator, trzeba by od niego żądać zapłaty czynszu przeciętnie w wysokości 5 zł za m 2 powierzchni mieszkalnej miesięcznie. Dobro, które reprezentuje mieszkanie jest chyba nie mniej ważne, niż chleb, masło, ubranie itd. Trudno doszukać się rozsądnego uzasadnienia gospodarczego na to, żeby wydatek na mieszkanie pokrywał stale Skarb Państwa. Tak samo, jak nie byłoby takiego uzasadnienia dla pokrywania bezpośrednio przez Skarb Państwa wydatku obywateli na chleb, masło, ubranie itd. Szczęśliwie dc tej ostatniej ewentualności nie doszło i wobec tego w konsumpcji tych artykułów nie ma tego olbrzymiego marnotrawstwa, które jednak zachodzi w toku korzystania z mieszkań. Jak to marnotrawstwo się objawia w praktyce i jak ono konkretnie przebiega, to osobny temat, czekający na opracowanie. Wniosek wobec tego z tych rozważań nasuwa się zawsze jeden (wcale nie nowy): za mieszkanie trzeba w końcu płacić. Im prędzej ta sprawa dojrzeje - łącznie z rewizją ogólnego funduszu płac - tym lepiej dHi naszej gospodarki rozumianej bardzo szeroko. E'hnind Kr Próbujmy w naszej analizie wrócić jeszcze raz do niektórych skojarzeń finansowych. S taraj my się zastanowić nad cyframi poniższej tabeli. Tab ela nr 3 N a remonty Pobrano z bu- Pobrano podati inne cele dynków miesz- ku od lokali, Różnica związane z ad - kalnych (»szy- miejskiego i od Budżet między ministracją bu- stkicb.) tzw. budynków m. Poznania Rok dynków miesz- wpłat na Pun- mieszkalnych pobrał ogółem kwotami z rubryk kalnych wyda- dusz Gospodar- (część tzw. po- (3 + 4) no z budżetu ki Mieszka- datku od nie- 2 i 5 miasta nloweJ ruchomości) l 2 3 4 5 6 1956 18 435 400 7 581 300 14 398 800 21 980 100 + 3 544 700 1957 25 546 200 8 377 500 14 651 300 23 028 800 - 2 517 400 1958 plan 26 959 000 10 502 300 20 665 100 31 167 400 + 4 208 400 1959 plan 15 894 200 37 299 900 53 194 100 + 12 694100 40 500 000 razem: III 440 600 42 355 300 87 015 100 129 370 400 -f 17 929 800 Z cyfr tych wynika, że, z wyjątkiem roku 1957, we wszystkich pozostałych latach nie cały przychód z budynków mieszkalnych przeznaczamy na utrzymanie tych budynków. Szczególnie duża różnica ma powstać w 1959 r. Sprawa jest co najmniej niezrozumiała. Nasuwa się pytanie, dlaczego tak jest? Żeby rzecz chociaż formalnie zrozumieć, trzeba powiedzieć kilka słów na temat techniki ustalania tzw. limitów (kwot) budżetowych. Kalkulacja tych limitów jest przeprowadzana zarówno na szczeblu lokalnym jak i centralnym. Kwota (limit) przeznaczana na remonty kapitalne domów mieszkalnych jest ustalana dyrektywnie (wiążąco) na szczeblu centralnym. W ten sposób wiążąco, że jeżeli by chcieć ją powiększyć, to wprawdzie można, ale trzeba by te uczynić z wyraźną szkodą dla innych potrzeb ujętych budżetem np. w Oświacie, Służbie Zdrowia, Gospodarce Komunalnej itd. W żadnym przypadku nie można uzyskać na ten cel (remonty) wyższej kwoty w formie tzw. dotacji z budżetu centralnego - i to jest istotne. Ponieważ więc bez szkody dla innych zadań miejskich nie da się tej kwoty powiększyć, pozostawia się ją na poziomie dyrektywnym. Postępuje się tak tym bardziej, że przecież również dochody z wszystkich źródeł objętych budżetem terenowym są dokładnie kalkulowane na obu szczeblach i nie pozostawia się w dochodach rezerw na rozszerzenie zadań. Dopiero różnica między dokładnie skalkulowanymi wydatkami - pomyślanymi raczej minimalnie - i dochodami pomyślanymi maksymalnie, pokrywana jest przez tzw. dotację z budżetu centralnego. Cóż z tego wynika? Oznacza to, że część dochodów płynących do budżetu z domów mieszkalnych jest wykorzystywana na inne cele np. na pokrycie - jak to już powiedziano - potrzeb Oświaty, Służby Zdrowia, Gospodarki Komunalnej itd. Rozumując jednak kategoriami powiązań istniejących w naszym ogólnym systemie budżetowym, można równie dobrze dojść do wniosku, że przez włączenie w procesie równoważenia budżetu np. na rok 1959 tylko kwoty 33 400 000 zł (kwota dyrektywna na remonty kapitalne domów mieszkalnych) doprowadza się w ostatecznym rachunku do tego, że część poznańskich przychodów z domów mieszkalnych przepływa na inne tereny naszego kraju i ta hipoteza jest szczególnie na tym odcinku bardzo bolesna. Ten i ów może starać się podważać sposób kwalifikowania tej części przychodów (z zestawienia przychód - wydatek) z domów mieszkalnych, który zastosowano wobec tzw. podatków. W szczególności przez twierdzenie, że podatki to przecież zupełnie odrębna kategoria wpływów i nie można jej traktować na równi z opłatami. Formalnie ci, którzy tak twierdzą, będą mieli rację, ale tylko formalnie. Jeszcze ktoś inny może powie: cóż z tego, że mielibyśmy w tej dziedzinie (remonty) większe możliwości finansowe, skoro już obecnie przy znacznie mniejszym limicie istnieją poważne trudności w realnym ich wykorzystaniu (trudności wykonawcze). I to twierdzenie nie jest pozbawione sensu, ale gdyby tak chcieć w ogóle rozumować, to również rację mieliby ci, którzy by twierdzili, że w pewnych warunkach - nie tylko teoretycznych - można by mieć trudności nawet wtedy, gdyby przeznaczono na remonty np. tylko 5 min zł. Warunki realizacyjne można stwarzać, można je zmieniać, dopasowywać, ograniczać, ale i rozszerzać. O tym trzeba pamiętać. Ogólny wniosek: Przebieg i wyniki remontów - szczególnie kapitalnych - przeprowadzanych w naszych domach mieszkalnych, są wysoce niezadowalające. Stan ten, nawet przy pewnych zmianach organizacyjnych, utrzymuje się w zasadzie od 1945 r. Nie dostrzega się zdecydowanej woli uporządkowania tego zagadnienia, które zresztą jest jak naj ściślej powiązane z całokształtem warunków naszego gospodarowania. W ogólnej strategii tego gospodarowania problem ten uznawany jest niestety zawsze za zdecydowanie peryferyjny. Nic nie wskazuje na to, żebyśmy go w stosunkowo niedługim czasie radykalnie rozwiązali. N a tle aktualnego rozstawienia sił w naszej gospodarce nie stać nas bowiem na rozszerzenie zadań remontowych do pełnej wysokości obiektywnych potrzeb. Na co jednak w przypadku Poznania powinno nas już Erinumd K1zymiCMi dziś stać? Na to, aby poszerzyć zakres remontów przynajmniej do wysokości wyznaczonej wielkością miejscowych globalnych wpływów pieniężnych, których źródłem jest fakt użytkowania domu mieszkalnego. Żeby ten zupełnie minimalny postulat mógł być spełniony, nie wystarczy jednak niestety tylko sama chęć tych, którzy na miejscu widzą problem i pragnęliby w granicach aktualnych możliwości go opanowywać. Do tego trzeba też zrozumienia organów centralnych, przede wszystkim Departamentu Koordynacji Planowania Gospodarki Terenowej Komisji Planowania przy Radzie Ministrów, tylko że tam traktuje się Poznań w zależności od okoliczności: raz jak ubogiego, drugi raz jak bogatego krewnego. Poznaniowi nie odpowiada ani jedno ani drugie. Takie to już jest miasto .