ZBIGNIEW PĘDZINSKI DWA LATA WYDAWNICTWA POZNAŃSKIEGO Latem 1958 r. minęło 2 lata od wejścia prac organizujących Wydawnictwo Poznańskie w fazę decydującą. Dwadzieścia cztery miesiące, które oddzieliły od tamtej chwili pięćdziesiątą publikację tegoż Wydawnictwa, są okresem wystarczająco długim, by wykształcił się oryginalny profil placówki edytorskiej, a zarazem - by móc podsumować jej osiągnięcia i niedostatki i wytyczyć perspektywy na przyszłość - przynajmniej tę najbliższą. Zabieg taki wydaje się tym bardziej godny realizacji, że z Wydawnictwem Poznańskim jako jedyną samodzielną państwową placówką edytorską na terenie Wielkopolski wiązało się i wiąże wiele nadziei i zamierzeń kulturalnego i naukowego Poznania. Owe nadzieje i pragnienia były też najbardziej istotną pobudką kilkuletnich starań poznańskiego środowiska intelektualnego około uzyskania dla Wielkopolski własnego wydawnictwa. Poznań - miasto o bogatych, zwłaszcza XIX-wieczny eh i międzywojennych tradycjach edytorskich - mniej więcej od roku 1949 zaczął uszczuplać swój stan posiadania w tym względzie na rzecz Warszawy. Zniknęło zarówno prywatne wydawnictwo Zdzisława Gustowskiego, jak i uspołeczniona Wielkopolska Księgarnia Wydawnicza oraz Wydawnictwo Zachodnie, zamknął swoją bardzo usamodzielnioną filię Państwowy Instytut Wydawniczy, pozostawiając w Poznaniu jedynie niewielką komórkę korektorsko-techniczną. Podobnie rzecz się miała z wydawnictwami naukowymi: odebrano możliwość owocnego działania w tym względzie tak zasłużonym edytorsko instytucjom jak Poznańskie Towarzystwo Przyjaciół Nauk i Instytut Zachodni, uzależniając je przede wszystkim od wrocławskiego Ossolineum. Poznańscy pisarze i uczeni skazani zostali na mozolną i często ubogą w rezultaty pielgrzymkę ze swymi rękopisami do stołecznych placówek wydawniczych. W stolicy Wielkopolski - poza również bardzo ograniczonymi w możliwościach i środkach działania katolickimi wydawnictwami Pallottinum i Albertinum - pozostała tylko ogromna baza techniczna, przede wszystkim drukarska, nie zawsze najlepiej i najekonomiczniej wykorzystywana przez stołeczne placówki edytorskie. W tej sytuacji powstanie Wydawnictwa Poznańskiego było umotywowane wszelkiego rodzaju przesłankami od kulturalnych do ekonomicznych. Wydawnictwo to miało na siebie wziąć nie lada trud odpowiedniej prezentacji w książkach i publikacjach Polski Zachodniej, zatem oprócz Wielkopolski również Ziemi Lubuskiej, a nawet, póki nie powstało Wydawnictwo Morskie, Pomorza; miało dostarczyć możliwości i środków wypowiedzi nie tylko pisarzom i naukowcom starszego i średniego pokolenia, ale również debiutującej młodzieży miało wreszcie uzupełnić ogólnopolską działalność wydawniczą tam, gdzie istniały jeszcze niewątpliwe, choć czasem trudne do zauważenia luki. Od tego, w jakiej mierze owe ambitne zadania zostaną zrealizowane, zależał i dotąd jeszcze zależy los Wydawnictwa Poznańskiego; przy obecnych bowiem Zbigniew Pędzińskiwymaganiach, wśród których postulat rentowności zajmuje poczesne mIeJsce, stawianych zwłaszcza regionalnym placówkom edytorskim, muszą się one szczególnie zapobiegliwie krzątać około własnych, rozumianych w kategoriach tak kulturalnych, jak i handlowych, spraw i interesów. Nie jest zadaniem niniejszego szkicu omawianie wszystkich publikacji Wydawnictwa Poznańskiego książka po książce i autor po autorze - taki rdzennie krytyczno-literacki zabieg nie byłby bowiem najbardziej przydatny dla oceny - bądź co bądź z konieczności sumarycznej - roli tegoż Wydawnictwa na tle ogólnej sytuacji kulturalnej naszego miasta. Chciałbym natomiast pokrótce zanalizować i ocenić najważniejsze tendencje i kierunki rozwojowe tej instytucji - one bowiem najlepiej pozwalają zdać sobie sprawę z tego, czego od Wydawnictwa Poznańskiego oczekiwać możemy i powinniśmy - za co odczuwamy wobec niego wdzięczność, a za co - pretensje. Określenie: Wydawnictwo P o z n a ń s k i e wyznacza najlepiej rodzaj i zakres obowiązków tej instytucji wobec własnego miasta i regionu. Nic dziwnego więc, że publikacje poznańskich i wielkopolskich pisarzy i naukowców wypełniają lwią część dorobku i planów Wydawnictwa Poznańskiego i są istotną legitymacją jego istnienia i działania. Symbolizuje to 50 książka Wydawnictwa: album poświęcony Poznaniowi i jego osiągnięciom gospodarczym i kulturalnym - symbolizują to w jeszcze większym stopniu książki tych młodych i starych pisarzy wielkopolskich, które bez pomocy Wydawnictwa Poznańskiego nie utorowałyby sobie w ogóle, bądź z wielkim trudem drogi do półek i wystaw księgarskich. Powyższy fakt ma z lekka janusowe, podwójne oblicze: pozytywne i negatywne, chwalebne i trochę złośliwe. Umożliwienie publikacji, częstokroć nawet debiutu, pisarzowi, dla którego główną przeszkodą w tym względzie jest zamieszkiwanie o wiele set kilometrów na zachód od ogólnopolskich centrów wydawniczych i kulturalnych, można ocenić tylko pozytywnie; z chwilą jednak, gdy ów fakt staje się jedyną, a przynajmniej najważniejszą przesłanką "taryfy ulgowej" w kwalifikowaniu książki do druku - dowodzi on niedostatku należytej selekcji, jednej z najważniejszych czynności w kształtowaniu i wytyczaniu planów i działalności wydawniczych. W dotychczasowej praktyce Wydawnictwa Poznańskiego znaleźć można przykłady na obydwa powyższe aspekty. Szczególnie plastycznie występują one na tle jednej ze specjalności Wydawnictwa Poznańskiego - biblioteczki poetyckiej. Poznań i Wielkopolska do lat ostatnich posiadały - umotywowaną zresztą częściowo - opinię regionu dalekiego od trudnych i skomplikowanych spraw mowy wiązanej i niewiązanej, której nieraz bardzo wybitni twórcy uciekali stąd, bądź - jak Mickiewicz i Słowacki - zatrzymywali się tylko przelotnie. Ożywienie sytuacji w tym względzie, jakie nastąpiło tutaj wśród starszych i młodszych poetów w latach ostatnich, podtrzymało Wydawnictwo Poznańskie przez publikację wierszy nie tylko Iłłakowiczówny i Koguta, czy (przygotowywanych na najbliższą przyszłość) Morskiego, Karczewskiej i Bąka - ale również almanachów literackich grup "Wierzbak" i "Swantewit" oraz indywidualnych debiutów "młodych": Józefa Rataj czaka, Andrzeja Zeylanda, Stanisława Kamińskiego. Ta chwalebna inicjatywa nie została jednak w wielu wypadkach podtrzymana należycie przez samych poetyckich pupilków Wydawnictwa: szczególnie do alma IDnachów grupowych wśliznęło się obok niewątpliwych talentów kilku równie niewątpliwych grafomanów, osłabiając zarówno poziom "Liścia człowieka" i "Piątych stron świata" jak i zaufanie czytelnika do całokształtu serii. Podobnie zresztą wygląda sprawa z debiutami prozatorskimi: zestawiając "Ślady czasu" Stanisława Hebanowskiego z - zachowując wszelkie proporcje na niekorzyść tego ostatniego - "Sybircą" Gerarda Górnickiego można łatwo przekonać się, jak wywodzenie się autora publikacji z poznańskiego środowiska kulturalnego może stać się tak samo dobrą i istotną przesłanką dla umożliwienia książkowego startu i niewątpliwemu talentowi i równie niewątpliwemu grafomanowi. Nie chodzi mi tutaj o przyklejanie wartościujących etykietek, ani - tym więcej - o rozdzieranie szat nad nieuchronnym i nieodwracalnym faktem, że wśród książek Wydawnictwa Poznańskiego znalazły się obok cennych pozycji również i mało chlubne i rentowne "cegły", jest to bowiem "malum necessarium" wszelkiej działalności edytorskiej. Idzie o rzecz bardziej ogólną, a zarazem bardziej istotną: Wydawnictwo Poznańskie przedstawia poznańskich pisarzy i naukowców c a ł e j Polsce, prezentuje ich dorobek i pozwala go zestawiać z dorobkiem twórców z innych regionów, a zatem musi dbać o to, by poznańscy poeci, prozaicy, czy historycy wyszli z tego zestawienia, jeśli nie zwycięsko, to w każdym razie obronną ręką. Stąd wnosić trzeba, że "taryfy ulgowej", jakiej śladów można się dopatrzeć w kwalifikowaniu do druku niektórych dzieł poznańskich, a zresztą nie tylko poznańskich pisarzy w ciągu dwóch pierwszych lat pracy Wydawnictwa Poznańskiego i co zresztą można złożyć na karb "trudności wzrostu" - należy na przyszłość właśnie dla dobra literackiego i naukowego Poznania unikać jak najstaranniej. Zresztą trzeba powiedzieć, że naukowe publikacje Wydawnictwa Poznańskiego uniknęły na ogół tego błędu. "Powstanie Kościuszkowskie w Wielkopolsce" Jana Wąsickiego, "Początki miast lubuskich" Romana Szczepaniaka - to przykłady publikacji naukowych, opracowanych rzetelnie i wyczerpująco. Prace zapowiadane w planach, wśród których znajdujemy m. in. tak cenne publikacje zbiorowe, jak "Powstanie Wielkopolskie 1918 roku", "Wybitni Wielkopolanie", "Kultura ludowa Wielkopolski" i "Dzieje wsi wielkopolskiej", dowodzą, że Wydawnictwo Poznańskie bardzo poważnie pojmuje swoją rolę popularyzatora dorobku naukowego, związanego z przeszłością naszego regionu. Przeszłość ta obejmuje również zabytki sztuki i architektury Poznania; mówią o niej przygotowywane publikacje Ostrowskiej- Kębłowskiej ("Pałac Działyńskich w Poznaniu"), Warkoczewskiej ("Ikonografia Poznania") i Rogalanki ("Rozplanowanie i zabudowa bloku śródrynkowego Poznania"). Wspomniałem o "Początkach miast lubuskich" Szczepaniaka - otóż publikacja ta nawiązuje do bardzo istotnego rysu edytorskiego profilu Wydawnictwa Poznańskiego: reprezentacji przez nie Polski Zachodniej, nie ograniczającej się wyłącznie do Poznania i Wielkopolski. Takiej reprezentacji wymaga szczególnie Ziemia Lubuska i województwo koszalińskie, regiony ciążące gospodarczo i kulturalnie ku Poznaniowi, a posiadające wyjątkowo bogatą i ciekawą historię. Nic więc dziwnego, że wśród "specjalizacyjnych" serii Wydawnictwa Poznańskiego znalazła się "Biblioteka Lubuska" , "Biblioteka Słupska" i "Zapiski Koszalińskie", ujmujące w szeregu monograficznych, czę