ZYCIE KULTURALNE STEFAN SŁONIMSKI ROLA WYDZIAŁU KULTURY W POZNANIU - MIEŚCIE WYDZIELONYM Wydzielenie Poznania z województwa i uczynienie go samodzielnym województwem miejskim spowodowało szereg istotnych zmian w jego dotychczasowej egzystencji jako ośrodka miejskiego. Objawiło się to w różnych dziedzinach życia, a więc także w dziedzinie kultury. Miast wydzielonych z województwa mamy obecnie w Polsce pięć. Są to: Warszawa, Kraków, Łódź, Wrocław i Poznań. Warszawa jednak i Łódź mają już za sobą szereg lat takiej sytuacji administracyjnej, natomiast Poznań znalazł się od roku w grupie miast wydzielonych, razem z Krakowem i Wrocławiem. Pozycja miasta wydzielonego z województwa nie stwarza właściwie tożsamych, a nawet podobnych warunków działania i rozwoju, gdy chodzi o dziedzinę kultury. Każde z tych miast próbuje własnej drogi i każde realizuje ją w swoistej sytuacji geopolitycznej. Problematyka zagadnień kultury w jak naj szerszym tego słowa znaczeniu (przy objęciu tym terminem także i działalności kulturalno-oświatowej) jest bardzo rozbudowana. Toteż trudno byłoby w ramach jednego artykułu objąć nawet syntetycznie całokształt tematu. Zamiarem moim jest teraz pokazanie zmian w charakterze działania i roli jaką spełnia Wydział Kultury Rady Narodowej m. Poznania w nowych warunkach miasta wydzielonego. Po to jednak by zapoznać się z tak postawionym zagadnieniem trzeba pokrótce omówić przynajmniej najważniejsze wydarzenia kulturalne, jakie w ubiegłym roku miały miejsce w Poznaniu. Rozważania niniejsze traktować trzeba jako wstęp do bardziej szczegółowych omówień problemów związanych z amatorskim i zawodowym ruchem artystycznym, działalnością towarzystw społecznych oraz z zagadnieniami oświatowymi i organizacyjnymi, dotyczącymi problematyki kulturalnej w naszym mieście. One bowiem dać mogą dopiero pełny obraz realizacji nowej polityki kulturalnej państwa, opierającej się na ruchu społecznym - działaczach, stowarzyszeniach, klubach środowiskowych i zespołach miłośników kultury. W tym układzie Wydziały Kultury mają do spełnienia szczególnie trudną i odpowiedzialną rolę: koordynatora i mecenasa, budziciela inicjatyw danego regionu, ich organizatora i opiekuna. Sprawy, które działy się w Poznaniu w ubiegłym roku na terenie kultury, zgrupować można najogólniej w trzech podstawowych dziedzinach: zawodowym ruchu artystycznym, amatorskim ruchu artystycznym oraz w zagadnieniach oświatowych i organizacyjnych. W dziedzinie z a w o d o w e g o r u c h u a r t y s t Y c z n e g o mieliśmy szereg naprawdę ważnych wydarzeń, takich jak Konkurs im. H. Wieniawskiego, I Festiwal Młodej Poezji, Zjazd Literatów Polskich, Konkurs na znaczek MTP i na plakat targowy. Stefan Słoniriski N ależy także wspomnieć o wycieczkach za granicę przedstawicieli świata · artystycznego. We wszystkich tych wydarzeniach brał czynny udział Miejski Wydział Kultury, bądź to energicznie walcząc o prawa miasta i utrzymanie, tudzież podnoszenie jego rangi kulturalnej (jak to miało miejsce w przypadku Konkursu Skrzypcowego, czy też w sprawach MTP, gdzie dzięki inicjatywie Wydziału przy ambitnym stanowisku miejscowych plastyków udało się zorganizować pierwszy konkurs na znaczek pocztowy i wywalczyć w Ministerstwie Łączności nagrodę za plakat poznańskiego plastyka), bądź też inicjując wspólnie ze środowiskami twórców nowe formy upowszechnienia kultury, jak to miało miejsce z I Ogólnopolskim Festiwalem Młodej Poezji. Wycieczki za granicę (Targi Lipskie - NRD, Czechosłowacja, Włochy) inicjatywie, czynnemu poparciu i staraniom organizacyjnym Wydziału zawdzięczają dojście do skutku. Z Poznania wyjechali literaci, dziennikarze, akLorzy, pracownicy Radia i Telewizji, plastycy, architekci. Wydział Kultury doprowadził także - przy współpracy Komisji Kultury - do ciekawych i pożytecznych dla miasta spotkań z teatrami dramatycznymi celem wyjaśnienia spraw związanych z polityką kadrową, repertuarową i finansową, oraz umożliwił na swym terenie cenną wymianę zdań między recenzentami prasowymi i radiowymi a reżyserami, aktorami i dyrekcją teatrów poznańskich. Zbliżenie Prezydium R. N. i środowisk aktorskich poczytano w tych kołach za dobry znak przyszłej polityki kulturalnej i wstęp do, rozpoczętej właściwie już w ubiegłym roku, akcji przejmowania placówek kultury przez władze miejskie w Poznaniu. Pierwszą taką miejską instytucją stała się Operetka. W tym roku, po przejęciu Teatru Lalki i Aktora "Marcinek" oraz Muzeum Archeologicznego, mają stać się również instytucjami miejskimi Państwowe Teatry Dramatyczne, Opera, Filharmonia i kina. W rejestrze tym pomieścić należy cykl koncertów publicznych na otwartym powietrzu z okazji XXVI MTP, zakończonych pożegnalnym występem Poznańskiej Filharmonii oraz doroczne przyznanie nagród: naukowej, artystycznej, literackiej i nagrody młodych m. Poznania. To wszystko są zagadnienia, w których czynnie uczestniczył miejski Wydział Kultury. Wam a t o r s k i m r u c h u a r t y s t Y c z n y m najważniejszym wydarzeniem roku, zorganizowanym przy współuczestnictwie i pomocy finansowej obu Wydziałów Kultury, wojewódzkiego i miejskiego, był Festiwal Chórów Polskich - wielki zjazd spiewactwa z kraju i z zagranicy dla uczczenia jubileuszu Zjednoczenia Polskich Zespołów Śpiewaczych i Instrumentalnych, w którym wzięło udział ponad 7500 osób. Po raz pierwszy także miasto stawiało samodzielne kroki w organizowaniu eliminacji do IV Ogólnopolskiego Konkursu Recytatorskiego (poznaniak i laureat eliminacji wojewódzkich w mieście wydzielonym, T. Malak, uzyskał pierwsze miejsce na centralnych eliminacjach w Krakowie). Pierwszy raz również przyznano zasłużonym pracownikom zawodowym i społecznym oraz działaczom i instruktorom kulturalno-oświatowym nagrody pieniężne za ich trud i wysiłek. Przerwano tamę milczenia i izolacji między kułturalno-oświatowym ruchem związkowym a władzami miejskimi, przeprowadzając w związkach zawodowych badanie ankietowe i organizując spotkania z pracownikami Wydziału. W dziedzinie spraw oświatowych i organizacyjnych zanotować trzeba urządzenie ogólnokrajowej narady kulturalno-oświatowej miast wydzielonych i wielkoprzemysłowych, gdzie omawiano sprawy związane z działalnością kulturalno-oświatowa w dużych zakładach pracy i pracy z inteligencją, oraz zagadnienia konserwacji i ochrony zabytków. Inicjatywa naszego Wydziału spotkała się w tym wypadku z pełną aprobatą Ministra Kultury i Sztuki. Zainicjowano również systematyczną akcję dokształcania kadr kulturalno-oświatowych trzydniowym, pierwszym seminarium z udziałem kierowników placówek k. o. związków zawodowych. Przy Wydziale powstały i działały komisje specjalistyczne o charakterze doradczym i opiniodawczym: Komisja Kuituralno- Imprezowa MTP, Komisja Koordynacyjna dla Spraw Imprez Artystycznych oraz zalążek Komisji Ocen Artystycznych. Tu także należy odnotować przewidzianą reorganizację Wydziału Kultury (zgodnie z odpowiednim rozporządzeniem Ministra Kultury i Sztuki), która ma ułatwić realizację działalności w nowych warunkach polityki kulturalnej, a która w znacznym stopniu jest wynikiem wspomnianej już poznańskiej narady kulturalno-oświatowej. Mówi się, mając zresztą w bieżącym roku ku temu pewne realne możliwości finansowo-budżetowe, o prowadzeniu prac naukowo-badawczych i bliższych kontaktach z naszymi naukowcami i wyższymi uczelniami. Tak zamknąć by można w wielkim skrócie rejestr najważniejszych wydarzeń kulturalnych w Poznaniu. Z tym oczywiście zastrzeżeniem, że jest to tylko materiał do szczegółowego rozpracowania pod kątem widzenia zmian na odcinku kultury w mieście wydzielonym. Chodzi bowiem głównie o to, by raczej na podstawie wybranych zagadnień pokazać sposób realizowania decentralizacji i przebieg procesu usamodzielniania, a także wzrostu autorytetu w dziedzinie kultury władz miejskich. Rok doświadczeń daje już pewien zasób materiału i ośmiela do zabrania głosu w celu sformułowania pierwszych wniosków. W "Kronice Miasta Poznania" (rocznik XXIV, za lata 1951-1956), drukował uwagi o randze Poznania jako ośrodka kulturotwórczego Eugeniusz Paukszta. Pisał tam m. in o oporach wobec decentralizacji. Panował wtedy jeszcze niewątpliwie okres "nieufności i niewiary w siłę i skuteczność społecznych działaczy', wyraźnie dostrzegało się siłę dawnych, błędnych nawyków w pracy kulturalnej i kulturalno-oświatowej. Dziś natomiast jesteśmy świadkami - i to w skali ogólnokrajowej - "ocknięcia się" urzędników od kultury. Weszliśmy w okres, kiedy się zaczyna stawiać na inicjatywę społeczną, na ruch społeczny w działalności kulturalno-oświatowej. Liczne głosy protestu i oburzenia publicystów prasy codziennej i periodycznej przeciwko "zbiurokratyzowanym i tępym urzędnikom od kultury" są już dziś raczej anachronizmem. Znamienny jest pod tym względem jeden z ostatnich artykułów Leszka Golińskiego w "Trybunie Ludu" pt. Rehabilitacja "urzędników kultury", w którym autor m. in. na przykładzie Poznania wykazuje wzrost kwalifikacji urzędników zatrudnionych w Wydziałach Kultury i pożyteczny proces wymiany kadr (chodzi tu o ich ufachowienie). Tendencja zrobienia z urzędników kultury działaczy społecznych (w sensie postawy i sylwetki psychicznej) musi znaleźć pole do realizacji i na naszym terenie. Są zresztą dane ku temu by twierdzić, że proces ten już się rozpoczął. Postępujący proces decentralizacji i towarzyszący mu proces budzenia się ambicji i chęci działania środowisk regionalnych powoduje, że Warszawa nie Stefan Siemiński jest juz - jak pisał w cytowanym powyżej artykule Paukszta - "zalążnią nowych myśli i nowych, ozdrowieńczych form rządzenia". Nie jest - oczywiście w sensie centralistycznym i monopolizującym. Wzrasta coraz bardziej inicjatywa prowincji, co możemy dostrzec na przykładzie Opola, Olsztyna, Wrocławia. Szczecina, czy choćby samego Poznania. Wydaje się, że wracamy znów do tej dynamiki "rozwoju działania kulturalnego ż lat powojennych". Rada Narodowa w wielu ośrodkach kraju staje się na odcinku kultury w coraz większym stopniu gospodarzem terenu, nad którym rozciąga władzę administracyjną. Sprawa odzyskania utraconego w minionym okresie autorytetu staje się łatwiejszym problemem z chwilą uzyskania takiego skutecznego instrumentu, jakim jest niedawno przez Sejm uchwalona ustawa. W myśl założeń nowej polityki kulturalnej państwa, Rada Narodowa przez swoją Komisję i Wydział Kultury staje się rzeczywistym koordynatorem i mecenasem poczynań działaczy, zespołów, placówek kulturalno-oświatowych, instytucji i stowarzyszeń społecznych, pośrednikiem między twórcą i odtwórcą treści kulturowych, a odbiorcą. Proces urealnienia funkcji Wydziału Kultury wobec społeczeństwa, reprezentowanego przez rozliczne grupy, dopasowania tej funkcji do potrzeb i chłonności środowiska jest działaniem społecznym dość skomplikowanym. Tym niemniej dzieje się aktualnie na naszych oczach i każdy bardziej wnikliwy obserwator dostrzec go musi. Przebiega ten proces także i w Poznaniu. Można go obserwować na przykładzie różnych akcji o charakterze kulturalnym. Spróbujmy to pokazać w oparciu o konkretne fakty. Konkurs im. H. Wieniawskiego zgromadził w Poznaniu liczne rzesze melomanów z całego kraju. W auli Uniwersytetu im. A. Mickiewicza zasiedli dostojni jurorzy, na podium stanęli przed publicznością młodzi skrzypkowie z różnych krajów świata. Ale napewno niewielu poznaniakom, którym dane było wysłuchać choćby jednego koncertu, przyszło do głowy, ile trudu, ile walki, ile rzeczywistych "posunięć strategicznych" kosztowało zainteresowanych Konkursem przedstawicieli poznańskiego świata kulturalnego urządzenie tej światowej imprezy w naszym mieście. To była walka z początku na dwa fronty. Przełamywać trzeba było opory w Radzie Narodowej i w pewnych kręgach społeczeństwa oraz domagać się finansowego poparcia w Warszawie. Energiczną akcję prowadziła Filharmonia Poznańska, Komisja i Wydział Kultury. Dramatyczny był przebieg tej Walki - groziła bowiem Poznaniowi utrata Konkursu na rzecz wszechwładnej stolicy. Przyczyny? W Poznaniu tkwiły one początkowo w nie uznawaniu autorytetu Prezydium Rady, o którego rehabilitację trzeba było równocześnie się starać w licznych środowiskach miejscowych, w niezrozumieniu znaczenia Konkursu dla rangi (nie tylko kulturalnej) miasta pośród samych radnych i niektórych członków Prezydium. W Warszawie były to opory związane z przełamywaniem się w psychice ludzi nowych założeń polityki kulturalnej, jakieś relikty niedawnej , bądź co bądź, ale silnej jeszcze tendencji centralistycznej i zachłannego monopolizmu stolicy wobec prowincji, do której się nie ma zaufania i w której nie dostrzega się "odpowiednich ludzi". Wchodziły także w grę ambicje Ministerstwa, które tłumacząc się oszczędnościami i mając pod bokiem gotową salę Filharmonii Narodowej tam chciało zorganizować Konkurs. Walkę ostatecznie wygrał teren. Wygrali ją wspólnie: Dyrekcja Filharmonii, Komisja i Wydział Kultury oraz Prezydium A którego Przewodniczący przekonany ostatecznie o słuszności ambicji miasta i potrzebie zatrzymania Konkursu w Poznaniu interweniował osobiście w Urzędzie Rady Ministrów. Miasto (nie bez pewnych początkowych oporów) zapewniło sobie także życzliwy stosunek Rektoratu UAM. Wspólnie wykoiatanymi od władz resortowych pieniędzmi uratowano prestiż i słuszne ambicje miasta. Właśnie w takich trudnych warunkach jak walka o utrzymanie Konkursu im. Wieniawskiego w Poznaniu, Wydział Kultury wyrabia sobie autorytet wśród instancji własnego miasta w Ministerstwie czy Radzie Państwa i w podobnych okolicznościach ustała się jego miejsce społeczne w kształtującej się nowej rzeczywistości kulturalnej. Że centralne władze partyjne widzą we właściwych proporcjach sprawy usamodzielnienia się terenu i ambicje podejmowania inicjatyw na miarę nie tylko własnego podwórka, świadczy o tym artykuł jaki ukazał się w "Trybunie Ludu" v / br. Znajdujemy tam m. in. takie sformułowanie: "...okazało się nagle, że sprawy miasta... stały się bliskie i sercu... obywateli drogie. I okazało się także, że każdy miesiąc owej rosnącej samodzielności terenu rodzi coraz to nowe, cenne pomysły, eksperymenty, rodzi wreszcie żądania. Ów teren« bowiem już nie prosi, a żąda - żąda przede wszystkim okazania mu pomocy w podjętych zadaniach, zniesienia wciąż jeszcze działających tysięcy zarządzeń i przepisów hamujących po dawnemu rodzącą się inicjatywę. Ów »teren« żąda także nowego stosunku, pełnego życzliwości ze strony władz centralnych bez owego, częstego dotychczas, poklepywania po ramieniu z odrobiną współczucia". Innym, bardzo znamiennym przykładem działania po nowemu, przykładem skutecznej próby podejmowania i popierania inicjatyw własnego regionu, stwarzania im warunków mecenatu socjalistycznego - był Festiwal Młodej Poezji. Wszak można było nie poprzeć pomysłu poetyckiej grupy "Wierzbak" , typowo po "urzędniczemu" ogłosić życzliwą neutralność. W decyzji poparcia tej imprezy, przyjęcia pewnego rodzaju protektoratu przez Wydział Kultury Prezydium R. N. m. Poznania, kryło się duże ryzyko. A nuż się nie uda? Będzie skandal, kompromitacja. Czy nie lepiej, żeby "Wierzbak" sam urządzał zjazd młodej poezji? Tymczasem miejskie władze kulturalne wzięły czynny udział w propagandzie prasowej i w organizacji imprezy. Wydział delegował swego przedstawiciela do ministra Kuryluka, który z pewnym zdziwieniem witał taką pomoc miasta dla poetów. Miasto potrafiło znaleźć pieniądze na pomoc organizacyjno-aprowizacyjną, do której dołączył się bratni Wydział wojewódzki i KW PZPR. I tak się stało, że obrady festiwalu poetów otwierał przedstawiciel władz miasta, Przewodniczący Prezydium. Dano na ten cel najbardziej reprezentacyjne sale Nowego Ratusza. Po festiwalu bardzo różnie pisano o tej imprezie. Fachowcy, zabierający głos w "Trybunie Ludu", "Nowej Kulturze", "Życiu Literackim", w audycjach radiowych, wprawdzie dość krytycznie oceniali dorobek literacki tej nowatorskiej imprezy, postawę młodych twórców, brak świeżych, odkrywczych myśli, jednak nie negowali jej społecznej celowości. Wielu z nich podkreślało pozytywną rolę Wydziału Kultury. Jeśli plon artystyczno-literacki był nikły, to w każdym razie bogaty był na pewno zebrany materiał socjologiczny. Do dziś dnia jeszcze w audycjach radiowych, przy wymienianiu nazwisk niektórych młodych poetów, przed recytacją ich utworów podaje się krótką no Stettin Stoniński tatkę o uzyskaniu nagrody na Festiwalu Młodej Poezji w Poznaniu. Także i niektóre wydawnictwa poetyckie dają obwoluty z odpowiednim komentarzem. Pewne wypowiedziane tutaj opinie mogą wywołać wrażenie jakiegoś panegiryku na cześć Wydziału Kultury. Nie chodzi mi tu wcale o jakąś sumę pochwał. Obszerne uwagi o Festiwalu Młodej Poezji znajdują swoje umotywowanie w zasadniczej myśli tego artykułu: unaocznienia nowej roli władz miasta wydzielonego, pokazania niewątpliwie zdrowych ambicji urzędników, jakiejś samodzielnej i niezrutynizowanej myśli, zwycięskiej walki z paragrafem, który często dotąd zasłaniał żywego człowieka, przeszkadzając w popieraniu i realizacji śmiałych i ciekawych inicjatyw. Tym razem górą był żywy, myślący człowiek, urzędnik - działacz społeczny. I niewątpliwie takim być może każdy "urzędnik kul tury", gdy nie boi się myśleć samodzielnie i nie unika bliskich kontaktów z przedstawicielami twórczych środowisk artystycznych. To jest konkretny przykład jak może wyglądać mecenat w warunkach socjalistycznego państwa. Ruch amatorski: placówki kulturalno-oświatowe, kluby inteligencji, kluby dyskusyjne, oświatowe, zespoły, ta dziedzina kultury tzw. "małej" - jak ją się zwykło w potocznym języku pracowników kultury nazywać - jest chyba nie mniej ważna od tej "dużej" kultury, uprawianej zawodowo przez twórców. Ona przecież dostarcza odbiorców i późniejszych twórców tamtej. Dziś właśnie znowu - i chyba najzupełniej słusznie - na tę "małą" kulturę kładzie się bardzo duży nacisk. Miasto zwróciło także uwagę (zresztą jedno z pierwszych w kraju) na zapomnianych i nie docenianych dotychczas pracowników i działaczy, na placówki kulturalno-oświatowe działające w jego obrębie. Temu problemowi poświęcona była główna część narady kulturalno-oświatowej miast wydzielonych i wielkoprzemysłowych w Poznaniu. Poznański Wydział Kultury opracował dwa zasadnicze referaty: o pracy kulturalno-oświatowej z inteligencją w oparciu o kluby działające w Poznaniu i o działalności kult.-oświatowej w dużych zakładach pracy. Do opracowania tych referatów posłużyły ankiety zaproponowane przez Oddział Upowszechnienia Wydziału Kultury i przekonsultowane wspólnie z zainteresowanymi środowiskami. Ankiety te pozwoliły uzyskać Wydziałowi dość dokładne dane o zakresie pracy, zainteresowaniach, problematyce działania, trudnościach, powodzeniu różnych form pracy w danych środowiskach, a także o ich perspektywach rozwojowych. Materiały te posłużyły jako wstęp do nawiązania bliższych kontaktów z placówkami k. o. Była to próba przeniknięcia poza bramy fabryk i poznańskich zakładów pracy. Trudno jeszcze w tej chwili mówić o systematycznych kontaktach i ustalonej współpracy. Kontaktom tym i rozwijaniu form współpracy posłużą napewno zainicjowanie seminaria o charakterze dokształcania kadr kulturalno-oświatowych. Zastrzegłem się na początku niniejszych uwag, że będą one wprowadzeniem, pokazaniem własnej drogi "kulturalnej" Poznania. Przykłady miały służyć tylko zilustrowaniu pewnych tez. Tez, które prowadzić powinny nas do generalnego wniosku, że rady narodowe (a w każdym razie Rada Narodowa m. Poznania) - nie są bezradne wobec zachodzących, społecznie słusznych, zmian modelowych. Trzeba jednak wyraźnie powiedzieć sobie na zakończenie tych rozważań, że choć była mowa głównie o roli Wydziału Kultury - działalność w sferze kultury takiego miasta jak Poznań nie może być ograniczona do Wydziału 4-5 Kultury Prezydium Rady Narodowej. Jest przecież Komisja Kultury, ciało nierównie ważniejsze, bo organ samej Rady. Pozostają komisje specjalistyczne, instytucje, zespoły fachowców - ekspertów, pozostaje otwarte zagadnienie współpracy z naukowcami, rola posłów na sejm i radnych... Tylko harmonijna współpraca Wydziału, Komisji, fachowych doradców, grupy przedstawicielskiej związkowych placówek k. o., osobiste umiejętności jednostek działających w tych grupach, kwalifikacje pracowników etatowych - dać może dopiero w efekcie końcowym społeczną przydatność i zapewnić słuszność kierunku mądrej roboty kulturalno-oświatowej, która kształci i wychowuje rozumnego obywatela.