ZYCIE KU L T U RALN ZBIGNIEW PĘDZIŃSKI POZNAN LITERACKI 1951 - 1956i. Lata 1951-1956 były dla literackiego Poznania równie trudnym i przełomowym okresem jak dla ogólnopolskiego życia kulturalnego. W twórczości pisarzy zamieszkałych w stolicy i na terenie Wielkopolski zaznaczyły się przecież błędy ideowe i artystyczne atakujące naszą literaturę w ciągu ubiegłych pięciu lat, które określa się ogólnym mianem schematyzmu - na rozwoju tak zasadniczej wagi dla bujnego i bogatego życia literackiego instytucji kulturalnych (prasa, radio, wydawnictwa) zaciążyć musiała nękająca ao niedawna wszystkie nasze ośrodki prowincjonalne plaga centralizacji. Nie mniej okres będący przedmiotem moich rozważań udowodnił również ścisłą łączność Poznania i Wielkopolski z bieżącym nurtem narodowej literatury i kultury w sensie puzytywnym. Od 1955 roku obserwujemy z radością coraz bardziej wyraźne oznaki odrodzenia się literatury i życia literackiego w Wielkopolsce, pojawienie się świeżych talentów pisarskich i nieznane dotąd wartości tematyczne i artystyczne w dorobku zasłużonych już twórców, otwarcie przed pisarzami nowych. w części przedtem nieznanych, perJ spektyw i możliwości twórczych w postaci regionalnego wydawnictwa i pisma, a nawet stacji telewizyjnej. Ten pozytywny przełom datuje się jednak od niedawna i może być w swych błogosławionych skutkach ograniczony, jeśli wręcz nie zniweczony przez uleganie zastarzałym przyzwyczajeniom, schematom i konwencjom (nie tylko literackim i artystycznym!) - nie dziW więc, że niezbyt pocieszaj ący, czasem nawet wręcz ujemny bilans ubiegłego pięciolecia ma dla niektórych dziedzin poznańskiego życia literackiego charakter nie tyle historycznego zapisu, ile nader aktualnego m e m e n t o . II. Obrachunek z latami 1951-1956 należy zacząć od scharakteryzowania poznańskiego życia literackiego w tym okresie. Życie literackie jest przecież - według zdania znanego, również poznańskiego, badacza tych zjawisk prof. Romana Pollaka - całym zespołem różnorakich zwilązków łączących pisarza z czytelnikiem i stanowiących naturalny pomost między twórcą i odbiorcą literatury. Do niezaprzeczonych zasług, które należy zapisać na dobro minionemu okresowi rozwoju naszej literatury'" wliczyć trzeba bez wątpienia umocnienie tego pomostu, zbliżenie pisarzy dci czytelników w częstych i osobistych spotkaniach, dyskusjach, wieczorach autorskich. W osiągnięciach tego pomyślanego z wielkim rozmachem i niewątpliwie słusznego w intencjach, choć nie zawsze bogatego w szczęśliwe realizacje, ruchu popularyzacji literatury Poznań, a szczególnie poznański oddział Związku Literatów Polskich ma niezaprzeczenie swój duży i wartościowy udział. Spośród bogatych form popularyzacji literatury, stosowanych w Poznaniu w ciągu ubiegłych pięciu lat pierwsze miejsce zyskała stała, cotygodniowa impreza, która niejako weszła w krew każdego poznaniaka, interesującego się pisarzami i literaturą: C z war t k i L i t e r a c k i e, impreza o tradycji kilku dziesiątków lat. Co-tygodniowe (przynajmniej teoretycznie) spotkanie się ze znanym pisarzem, względnie historykiem Zbigniew Pędzińskiliteratury, wysłuchanie fragmentów najczęściej przezeń jeszcze nie publikowanych dzieł, możność zadawania mu pytań i dyskusji nad pewnymi problemami, a nawet osobistego zetknięcia się z ulubionym twórcą po C z war t k u - wszystko to sprawiało i sprawia, że do Sali Odrodzenia w Starym Ratuszu ściągają co tydzień liczne rzeszo stałych bywalców "czwartkowych". Bardzo wymowne w tym względzie są suche z pozoru zestawienia cyfrowe i faktograficzne drzemiące w aktach poznańskiego oddziału Związku Literatów Polskich. Mówią one nie tylko o wielkiej frekwencji publiczności na C z w a r t k a c h (tak na przykład w roku 1951 na 15 C z war t k a c h L i t e r a c k i c h było ofcecnych 3.650 słuchaczy łącznie), o odwiedzeniu naszego grodu przez czołowych polskich pisarzy, publicystów, krytyków i uczonych (na przykład Marię Dąbrowską, Jerzego Brosz kiewicza, Antoniego Gołubiewa, Jerzego Putramenta, Gustawa Morcinka, Romana Brandstaettera, Juliana Stryjkowskiego; Wojciecha Żukrowskiegoi, Igora Newerlego, Edwarda Csato, Wacława Kubackiego, Jana Brzechwę, Tadeusza Brezę i wielu, wielu innych), ale i o tragikomicznych nie.taz przeszkodach technicznych, których pokonywanie i umożliwianie przez to dojścia do skutku niektórych C z war t k ó w należy wpisać do heroicznych biografii odpowiednich Kierowników Imprezowych oddziału Z. L, P. (słynna sprawa krzeseł w Sali Odrodzenia, które zostały zabrane z niej na początku 1955 roku przez Prezydium M. R. N. i rozdzielone między Dzielnicowe Radv Narodowe) . Nie tylko jednak w C z war t k a c h wyrażała się i wyczerpywała inwencja tego oddziału w zakresie popularyzacji literatury. W inny, acz podobny sposób zbliżały pisarzy do czytelników, już nie tylko Poznania, ale i całej Wielkopolski imprezy zapisane w sprawozdaniach pod cokolwiek odstraszającym mianem A kc j i S p e c j a l n y c h . N azwą tą były objęte nie tylko "fale" wieczorów autorskich w Dniach Oświaty, Książki i Prasy, czy w Miesiącu Pogłębienia Przyjaźni Polsko-Radzieckiej, ale i wystąpienia w ramach obchodu Międzynarodowego Dnia Dziecka, Dni Morza, działalności Towarzystwa Wiedzy Powszechnej, czy pracy świetlicowej. Były też "akcje" wyłącznie okolicznościowe lub jubileuszowe - na przykład w roku 1951 Związek Literatów Polskich popularyzował w prelekcjach i recytacjach twórczość Stefana Żeromskiego, w 1952 roku uprzystępniał poprzez wykłady i wieczornice literaturę i kulturę wieku polskiego Oświecenia, a w 1955 roku wziął czynny i bogaty udział w akcji zbliżającej Adama Mickiewicza do miłośników jego poezji. Wiele z tych popularyzatorskich przedsięwzięć było realizowanych poprzez spotkania pisarzy i prelegentów w zakładach pracy, szkołach, świetlicach robotniczych i wiejskich. Są zresztą w Poznaniu i województwie poznańskim literaci, którzy ze szczerą pasją, prawdziwie e o n a m o r e oddają się wymienionym przed chwilą formom upowszechnienia i - rzec by można - udemokratycznienia kultury literackiej; do nich należy Franciszek KirłoN owaczyk (pracujący jako nauczyciel w powiecie kępińskim, wykazuje wyjątkowo wiele samozaparcia w wypełnianiu niełatwych do pogodzenia - zwłaszcza w czasie - obowiązków pisarza i działacza oświatowego). Stosunek publiczności poznańskiej i wielkopolskiej do tych wszystkich poczynań był na ogół życzliwy, choć zdarzały się wypadki i mniej przyjaznego przyjmowania wieczorów autorskich organizowanych zaraz po godzinach pracy szczególnie w fabrykach, co zresztą było inicjatywą nie rodzimego środowiska literackiego, ale zbyt gorliwych niekiedy czynników administracyjnych. Jednakże w pełni "dobrowolna" impreza, jaką są C z w a r t k i L i t e r a c k i e, wyłoniła nawet dość stałe grono bywalców, rekrutujących się głównie z pośród młodzieży szkolnej i akademickiej, nauczycielstwa, inteligencji innych zawodów o różnym, nieraz bardzo młodym i bardzo sędziwym wieku, ale zawsze gorącej sympatii dla literatury i pisarzy. Do ukonstytuowania tego grona, zwłaszcza zaś do jego wielkości, przyczynił się zresztą bez wątpienia bardzo liberalny i prawdziwie demokratyczny dobór prelegentów na Czwartki, którybynajmniej nie pomijał pisarzy i naukowców z różnych względów inkryminowanych nieraz i upośledzonych w "oficjalnym" życiu literackim, jak Paweł Hertz, Jerzy Zawieyski, Konrad Górski, Antoni Gołubiew i inni. Do rzędu czynników aktywizujących i uatrakcyjniających życie literackie każdego legionu należą niewątpliwie przede wszystkim nagrody i konkursy dla pisarzy i ludzi związanych, względnie pragnących związać się z literaturą. Obchody dziesięciolecia oswobodzenia Poznania przyniosły również wznowienie corocznych nagród przyznawanych za zasługi na polu literatury, lyiltury i sztuki. Pierwszym od kilku lat literackim laureatem nagrody miasta Poznania został Eugeniusz Paukszta i zasłużony działacz kulturalny, nasycający ponadto w dużym stopniu swoją prozatorską twórczość regionalizmem, o czyrrt będzie jeszcze mowa. Za rok 1955 nagroda miasta została przyznana Bogusławowi Kogutowi, którego pisarski dorobek wywodzi się w wielkiej mierze z drugiego - obok regionalnego - zasadniczego zainteresowania Poznania literackiego: "tematu wiejskiego", artystycznego odzwierciedlenia wsi i chkipa w poezji, prozie, publicystyce. Również w 1955 roku zostały rozstrzygnięte dwa regionalne konkursy literackie: Wojewódzkiej Rady N arodowej na utwór literacki związany z problematyką wielkopolską, Miejskiej Rady Narodowej - na pracę krytyczną z zakresu literatury (a także muzyki, plastyki, teatru i filmu) analizuj ący dzieła i twórczość przede wszystkim tutejszego środowiska, W pierwszym z tych konkursów nagrody otrzymali: Eugeniusz Paukszta, Janusz Likowski, Włodzimierz Odojewski, Leszek Prorok, Przemysław Bystrzycki. W konkursie krytycznym nie przyznano pierwszej i drugiej nagrody, a trzecią podzielili między sobą Przemysław Bystrzycki i Zbigniew Pędziński. O utworach nagrodzonych wspomnę szerzej w partiach ściśle analitycznych mniejszego omówienia. Pisarze poznańscy zyskali również szereg wyróżnień ogólnokrajowych, chociaż żaden z nich nie został odznaczony N agrodą Państwową. Tak więc Bogusław Kogut został laureatem Ziemi Rzeszowskiej za utwory z nią związane, zwłaszcza zaś za powieść o strajku chłopskim pt. Z b u n t o w a n i. Kazimiera Iłłakowiczówna otrzymała nagrodę PEN -Clubu za przekład A n n y Kar e n i n y Tołstoja, E g m o n t a Goethego i D o n C a r los a Schillera. Prace publicystyczne (w szczególności niemcoznawcze) Aleksandra Rogalskiego wyróżnione zostały nagrodą imienia Włodzimierza Pietrzaka. Wreszcie przedstawiciel młodego pokolenia pisarzy poznańskich Włodzimierz Odojewski otrzymał pierwszą nagrodę w Konkursie imienia Tadeusza Borowskiego za niedrukowaną dotychczas L e ś n ą o p o w i e ś ć . Ostatnie chronologicznie wyróżnienia w ogólnopolskich turniejach literackich zdobyli w Krajowym Konkursie V Światowego Festiwalu Młodzieży i Studentów Leszek Prorok za opowiadanie pt. P a s i a k i Zbigniew Pędziński za dwa eseje krytyczne. Z tego dość suchego, faktograficznego wyliczenia nie można jednak wyciągnąć zbyt optymistycznych wniosków co do udziału poznańskiego środowiska w takich istotnych formach ogólnopolskiego życia literackiego, j ak nagrody i konkursy twórcze. Z jednej strony niepokoi mały procent młodzieży wśród laureatów, czego najlepszym dowodem jest fakt, że przyznana już dwukrotnie N agroda Młodych Poznania nie przypadła ani razu w udziale pisarzowi. Jeszcze bardziej niepokoi prawie zupełny brak oddźwięku poznańskich nagród, a zwłaszcza konkursów literackich w innych, regionalnych ośrodkach twórczych. Taki konkurs na pracę krytyczną i jego wyniki nie został w ogóle odnotowany nawet w notce informacyjnej w prasie poza Poznaniem. Przejdźmy teraz do niemniej drażliwej bolączki poznańskiego życia literackiego, jaką w ubiegłym pięcioleciu były nader ważne instytucje upowszechniające literaturę: prasa i radio. Można tu zresztą mówić tylko o namiastkach i środkach zastępczych, ponieważ w latach 1951-1956 nie powstało w Poznaniu ani jedno pismo kulturalne, a przestały wychodzić aż dwa: Echo Muz'yczne i Teatralne i Życie i Myś.1. Wskutek tego Poznań literacki został praktycznie pozbawiony możliwości wypowiedzenia sie Zbigniew Pądziński w druku poza dość ograniczonymi (nie tylko przestrzennie) łamami dodatków niedzieln y c h d o G a z e t y P o z n a ń s k i e 'j (W i d n o Krą g) i G ł o s u W i e l k o p o l - s k i e g o ( N o w y Ś w i a t) - a także na niezbyt wysokiej i długiej czasowo lokalnej fali Rozgłośni Poznańskiej. Z konieczności zarówno dodatki tygodniowe, jak i literacki program radiowy miały charakter "omnibusu", mającego zadowolić wszystkich i w konsekwencji nie zadowalającego nikogo. Po niezbyt długich i niezbyt ochoczych usiło. waniach W i d n o krą g i N o w y Ś W i a t zamieniły się na prowincjonalne kopie bynajmniej nie N o w ej K u l t u r y , czy P r z e g l ą d u K u l t u r a l n e g o , ale P r z e kro j u, P r z y j a c i ó ł ki, a nawet G r o m a d y . Redaktorzy tych dodatków nie umieli (nic dziwnego zresztą!) rozwiązać dylematu, który stwarzała chęć zaspokojenia z jednej strony ambicji i aspiracji rodzimych środowisk twórczych, z drugiej zaś - potrzeb naprawdę szerokich i różnorodnych gustów czytelniczych. Nie oznacza to oczywiście, aby na łamach dodatków niedzielnych (szczególnie jeśli idzie o N o w y Ś w i a t 1956 roku) nie pojawiała się, w ostatnich czasach zwłaszcza, pewna ilość ciekawych i wartościowych materiałów literackich - nie zaspokaja ona jednak życzeń i potrzeb poznaniaków w tym względzie. Lepiej przedstawiała się w latach 1951-1956 sprawa literackiego programu radiowego Rozgłośni Poznańskiej. Wiele z jej audycji było nadawanych i powtarzanych w programie ogólnopolskim, a niektóre z nich jak słuchowisko C I żar n a H a l s z k a Elżbiety Libiszowskiej - Ełbanowskiej, czy felietony N aganowskiego i Proroka zdobyły sobie zasłużoną popularność. Poznańskie radio również - w przeciwieństwie do prasy potrafiło wychować kilku zdolnych fachowców, ochraniających i kultywujących radiową specyfikę lteratury, którzy - być może - będą stanowić mocne zaplecze wielkiej nadziei radiofonii wielkopolskiej - telewizji. Z nieobecnością w ostatnim pięcioleciu prasy kulturalnej w Poznaniu wiąże się po części bardzo zasadniczy brak dla naszego życia literackiego - brak twórczych klubów i ośrodków dyskusyjnych. Szczególnie w ostatnich dwóch latach powtarzały się działalności drapieżny "pazur" Proroka, z coraz większą odwagą potrącającego o tragiczną nutę w losach swych bohaterów. (Szczególnie pod tym względem na uwagę zasługuje opowiadanie Proroka p. t. P a s i ak, wyróżnione na Krajowym Konkursie Festiwalowym). W przeciwieństwie do Paukszty, operującego tylko dużymi, powieściowymi, całościami literackimi, Prorok najchętniej występuje jako autor utworów krótkich, mówiących o sprawach, niesłusznie oddanych we władanie pomniejszym, dziennikarskim reporterom. Z tego względu auLor K r e w n i a k ó w jest wielką nadzieją wielkopolskiego regionalizmu literackiego, w którym - jeśli chodzi o poznańską teraźniejszość - zajmuje wysuniętą naprzód, ale i, niestety, osamotnioną placówkę. IV. Regionalizm wielkopolski - w jego współczesnym, literackim odzwierciedleniu - łączy się z bardzo istotnym i bolesnym problemem ogólnopolskiego żyo a literackiego: "tematem wiejskim". Z faktu, że Wielkopolska jest krajem rolniczym, wyaJta uzasadniony prymat społecznych i artystycznych zainteresowań chłopem i wsią, jaki powinien zaznaczyć się w twórczości pisarzy poznańskich. Rzeczywiście: tak pojętemu "tematowi wiejskiemu" poświęciło w większości lub w całości swą twórczość aż czterech prozaików Poznania: B o g u s ł a w K o g u t , W ł o d z i m i e r z O d oj e w s ki, P r z e m y s ł a w B y s t r z y c k i C z e s ł a w M i c h n i ak. Al e te ż - b o daj jak w żadnej innej dziedzinie twórczości literackiego Poznania - w dorobku "wiejskim" tych pisarzy zaznaczyła się swymi ujemnymi skutkami wielka choroba polskiej literatury ubiegłego pięciolecia: schematyzm. Apriorycznie przyjmowana i dlatego - niestety - często psychologicznie i artystycznie niedostatecznie umotywowana koncepcja rozwarstwienia społecznego wsi, wyznaczająca zbyt sztywnie zwykle pojęte konflikty klasowe i między jednostkowe - oto najbardziej pospolity schemat, który możemy odnaleźć w wielu (ale nie we wszystkich!) utworach wymienionych wyżej pisarzy. Laureat miasta Poznania, B o g u s ł a w K o g u t, sprawom wsi rzeszowskiej i wielkopolskiej ppświęcił jak dotąd dwie powieści: Z b u n t o w a n y c h i Z awie'je oraz część opowiadań w tomach: Na krecim tropie i Módl się za n a m i. Z b u n t o w a n i i Z a w i e j a są członami zamierzonej przez pisarza trylogii powieściowej, uogólniającej literacko losy chłopa polskiego w dwudziestoleciu, w czasie okupacji i* w Polsce Ludowej na przykładzie jednej z wielu rzeszowskich wsi. Te ambitne, epickie dążenia zostały jednak przez Koguta zrealizowane w obu powieściach z niejednakową siłą i czystością ideowego i artystycznego wyrazu. Jeżeli Z b u n t o - w a n i są ciekawą i nader świeżą w swych elementach artystycznych monografią literacką międzywojennej wsi podczas strajku chłopskiego - kompozycja i faktura psychologiczna Z a w i e i zostaje skrzywiona i zagmatwana poprzez niekonsekwentne , pseudoepickie zabiegi pisarza. Co gorsza, realistyczna wizja świata i stosunków mię dzyludzkich, do której Kogut bezwarunkowo aspiruje, ulega w Z a w i e i również niewątpliwemu zamąceniu. N ader istotna dla obrazu polskiej konspiracji i walki partyzanckiej na wsi lat 1939-45 sprawa Armii Krajowej nie tylko że nie została oddana przez pisarza w słusznych proporcjach ideowych, ale wręcz nie pokwitował on jej nawet artystycznie. Schemat ciążący nad tym zagadnieniem nie tylko w literaturze dał tu o sobie znać w najbardziej nieprzyjemnej formie. Jeśli schematyzm zmniejszył na ogół wydatnie wartość poznawczą i artystyczną trzech opowiadań objętych tomem Na krecim tropie - zbiór p. t. Módl się za n a m i sygnalizuje udane po części próby wyrwania się Koguta z dławiących objęć owej choroby literackiej ubiegłego pięciolecia. Książka ta zawiera dwa opowiadania nagrodzone na konkursach literackich Ż y c i a L i t e r a c k i e g o i T wór c z o Ś c i , 7 których zwłaszcza drugie, zatytułowane J ę c z m i e ń, odznacza się, podobnie jak Z b u n t o w a n i dużą świeżością literackiego opisu i pogłębioną charakterystyką psychologiczną bohaterów, jak również - co najważniejsze - bardziej wnikliwym i nieuproszczonym ujęciem stosunków międzyludzkich na wsi. Żałować tylko należy, że Kogut, zamiast kontynuować ów obiecujący nurt w swojej literackiej twórczości, zbacza w ostatnich czasach coraz częściej na tory nieciekawej i pretensjonalnej publicystyki literackiej (np. cykl L i s t ó w s p o d l i p y, publikowany niedawno w Ż y c i u L i t erackim i Tygodniku Zachodnim). Bardzo obiecującym z pośród poznańskich pisarzy młodego pokolenia, interesujących się ,»tematem wiejskim", jest talent W ł o d z i m i e r z a O d o j e w s k i e g o . Prozaik ten zaprezentował w ubiegłym pięcioleciu trzy tomy opowiadań: O p o w i e - ści l.eskiel, Upadek Tobiasza i Dobrej drogi, Mario! W książkach tych uderzyć musi bogactwo nie tylko tematyki, ale i technik', nieledwie stylów artystycznych, jakimi posłużył się pisarz. O p o w i e ś c i T e s ki e i, mówiące o strajkach chłopskich w latach międzywojennych, składają się z utworów nadzwyczaj suchych i ascetycznych w swym obrazowaniu, w których twórca usiłuje się przeciwstawić napierającemu nań schematyzmowi, technice czarno-białej poprzez oszczędną i nasyconą w dużej mierze treściami intelektualnymi narrację. Inaczej wygląda walka ze schematem w Dobrej drogi, Mari!o! (drugie z opowiadań tego tomu p.t. Kret o w i s K o zostało wyróżnione drugą nagrodą na konkursie literackim W. R. N.): tutaj sztywność apriorycznej koncepcji i konstrukcji problemowej zostaje w dużym stopniu osłabiona wskutek obudowania jej różnymi, sugestywnymi nieraz, choć często chaotycznie dobieranymi, realiami życiowymi i obyczajowymi. N ajciekawszą bezsprzecznie, jak dotąd, książką Odojewskiego jest U p a d e k T o b i a s z a. Ten cykl opowiadań, przypominający w swych najlepszych utworach Z a p i s k i m y ś l i we g o Turgieniewa, frapuje czytelnika zawartymi w sobie treściami intelektualnymi i filozoficznymi, osnutymi nieraz nienajgorszej jakości mgiełką poetycką. Plany literackie młodego pisarza sygnalizują jego - chwilowe przynajmniej - pożegnanie. się z "tematem wiejskim"; przygotowywana przez Odojewskiego powieść historyczna z czasów wojen szwedzkich oraz tom przekładów opowiadań Tomasza Manna dobrze świadka jednak o prawdziwości i aspiracjach talentu autora U p a d k u T o b i a s z a . "Tematowi wiejskiemu" zostały poświęcone w dużej części również tomy opowiadań dwóch innych prozaików poznańskich. Jeśli War k o c z e P r z e m y s ł a w a B y s t r z y c k i e g o (zawierające również wyroznlony czwartą nagrodą na konkursie literackim W. R. N. P o g r z e b) można uważać za - niewielki, na szczęście, objętościowo - haracz spłacony schematyzmowi w jego ilustracyjnym wcieleniu - inaczej nieco m a się rzecz z D r e w n i a n y m i s k r z y d ł a m i C z e s ł a w a M i c h n i a k a . Mimo, że ów tom opowiadań nie dorasta na ogół swoją wartością do utworów publikowanych przez tego pisarza w ostatnich czasach (np. S k ó r a, czy C e c y l i a ) zadokumentowane w D r e w n i a n y c h s k r z y d ł a c h i czasem udane próby skondensowania istotnych i ważnych (nie tylko "wiejskich") tematów i problemów naszego codziennego życia w lapidarnym skrócie "wielkiej metafory" Zbigniew Fędzińskizasługują na baczną i życzliwą uwagę. Michniak jest w dodatku jedynym spośród poznańskich pisarzy, który - w mniej lub więcej udatny sposób - próbuje przenieść na teren naszej literatury zdobycze nowoczesnych technik i stylifetyk artystycznych zawarte chociażby w prozie Sleinbecka i Hemingway'a, czy ich młodego, polskiego naśladowcy - Marka Hłaski. Rozwój wielkopolskiego regionalizmu literackiego, a szczególnie jego "wiejskiej" konkretyzacji tematycznej w latach 1951-1956 nie nasuwa zbyt optymistycznych wniosków. Zapewne: na niewielkie ilościowo siły tutejszego środowiska pisarskiego ziobtioaio i tak wiele - jednakże lista tematów i problemów, na które aupełnie nie zwrócono uwagi, lub pokwitowano je bardzo mizerną artystycznie konkretyzacją twórczą byłaby aż nadto długa. Ale chyba najbardziej przykry jest niewątpliwy fakt znikomego zgoła wpływu i obecności 1 wielkopolskiego regionalizmu i regionalistów w ogólnopolskim życiu literackim. To>, że problemy, a nieraz i wartości naszego regionu są w innych częściach Polski popularyzowane przede wszystkim przez - niepozbawione zresztą nieraz pewnych wartości literackich - przewodniki krajoznawcze A d a m a D u b o w s k i e g o - urasta do wymiarów gorzkiego wyrzutu kierowanego w stronę poznańskiego ośrodka twórczego. Nie chodzi tu bynajmniej o wykazywanie jakiejś autonomicznej odrębności, czy "lepszości" Wielkopolski od innych dzielnic kraju - jazie natomiast o wydobycie, spopularyzowanie i zasugerowanie tych wszystkich wartości, które Poznań i Wielkopolska mogą i powinny wnieść w ogólnonarodowe życie społeczne i kulturalne. A właśnie to zadanie zostało w małym stopniu zrealizowane w latach 1951-1956 przez pisarzy zamieszkałych i pracujących w Poznaniu i Wielkopolscev. Od tych dwóch najobszerniejszych i o najpoważniejszym Clęzarze gatunkowym grup problemowych, jakimi są w twórczości literackiego Poznania regionalizm i "temat wiejski", przechodzę obecnie do omówienia szeregu pomniejszych - przede wszystkim z uwagi na ich artystyczną konkretyzację - dziedzin twórczości tutejszego środowiska. U derzyć może na pierwszy rzut oka ich bogactwo i różnorodność - nie brak bowiem wśród pisarzy poznańskich dramaturgów i satyryków i tłumaczy i krytyków - a nawet batalistów. Od nich to właśnie, kultywujących zapomnianą i zaniedbaną w naszej literaturze współczesnej tematykę wojskową i wojenną pragnę rozpocząć mój przegląd. E d w i n H e r b e r t - j eden z współzałożycieli dość znanej w dwudziestoleciu grupy poetyckiej P r o m poświęcił po wojnie batalistyce dwa opowiadania: K a m i e n i e i K l a u d i a oraz powieść zatytułowaną G ar ś ć z i a r n a. Wszystkie te utwory odznaczają się dużą świeżością i odkrywczością tematyczną i oparte są na ciekawej i oryginalnej koncepcji, jak np. opowiadanie pod tytułem K a m i e n i e, które mówi o pozornie beznadziejnej walce bardzo zróżnicowanego w swym składzie ludzkim oddziałku armii radzieckiej, odciętego przez nieprzyjaciela. Atrakcyjności pomysłu twórczego Herberta nie doróWnuje niestety jego konkretyzacja artystyczna; tak np. powieść G a ij3 ć z i a r n ar opisująca walki oddziału partyzanckiego Armii Ludowej, pełna jest tanich efektów sentymentalnych i wtrętów publicystycznych, a nadto - wskutek wycinkowości swej wizji - nie oddaje rzeczywistego heroizmu i niekłamanego patosu polskiej konspiracji i partyzantki iat czterdziestych. Trochę analogicznie ma się sprawa z opowieścią Jer z e g o Kor c z a k a o walkach Drugiej Armii Wojska Polskiego p. t. O d c i n e k p o ł u d n i o w y. W przeciwieństwie do Herberta, Korczak rzadko w swoJeJ książce daje UjSCle zamiłowaniom batalistycznym przedstawiając zbrojne starcia wojsk polskich i radzieckich z hitlerowcami nader fragmentarycznie. Główna uwaga młodego pisarza skierowana została na literacką dokumentację politycznego obrazu Drugiej Armii, prób wrogiejdywersji w jej łonie, a nadto sprawy Powstania Warszawskiego. Szczególnie w stosunku do tego ostatniego problemu Korczak uległ, niestety, fałszywym poglądom panującym w trakcie pisania przezeń książki w naszej literaturze i publicystyce i dał nieprawdziwy obraz bohaterskiego zrywu ludu Stolicy nie wydobywając zupełnie jego tragicznego heroizmu. Artystycznie O d c i n e k p o ł u d n i o w y nie wybiega najzupełniej poza poprawną przeciętność - toteż większe nadzieje od Korczaka-prozaika rokuje Korczak-felietonista, autor z niewątpliwym talentem i nerwem publicystycznym dokonywanych O b r a c h u n k ó w p r o w i n c j o n a l n y c h , zamieszczanych o d niejakiego czasu w Ż y c i n L i t e r a c k i m , VI. Pokaźne miejsce w dorobku literackiego Poznania zajmuje W ostatnim pięcioleciu twórczość lżejszego autoramentu, spełniając wobec czytelnika funkcje nietyle poznawcze i estetyczne, ile rozrywkowe. W służbie tej "lekkiej" muzy pozostają szczególnie poznańscy satyrycy, a nadto twórcy ciekawych i pasjonujących (przynajmniej w założeniu) opowieści egzotycznych i kryminalnych. Lata 1951-1956 dały Poznaniowi pisarza, który) niejako profesjonalnie próbuje swoimi książkami zastąpić wyniszczałe w długotrwałym obiegu po antykwariatach "białe kruki" kryminalistyki literackiej Marczyńskiego, Nasielskiego , czy W allace I a. P i o t r G u z y jest już autorem aż trzech współczesnych, powieści kryminalnych: N a s t ę P n Y o d c h o d z i o 22,20, N o c n y z r z u t i C i e n i e n a g w i a z d a c h , a w chwili pisania niniejszego szkicu oczekiwana jest czwarta książka tego pisarza ; tegoż autoramentu - Wen u s z brąz u. Wszystkie książki Guzego są napisane z dużą literacką swobodą, stylem potoczystym i lekkimi z dużą plastycznością obrazowania. Niestety został w tym wszystkim zagubiony czynnik najistotniejszy dla powieści kryminalnej i sensacyjnej: atrakcyjność i. ciekawość. Z okresu schematyzmu przejął młody pisarz poznański technikę czarno-białą, która w wypadku powieści kryminalnej sprawia, że czytelnik od pierwszej chwili świadom jest wyniku rozwiązania na końcu książki niezbyt zresztą zagmatwanej fabuły. Dobrze by było, gdyby sygnalizowana przez Przemysława Bystrzyckiego powieść O p e r a c j a M i l c z ą c y M o s t (jej fragmenty publikował G ł o s W i e l k o p o l s ki) przełamała niebezpieczną sztampę, której uległ Guzy. Również w G ł o s i e W i e l k o p o l s k i m drukowana była we fragmentach powieść fantastyczna E u g e n i u s z a M o r s k i e g o p. t. N a s z l a k a c h k o m e t , której książkową edycję zapowiada w roku 1957 Wydawnictwo Poznańskie. Być może zatem, że życzenia tutejszych miłośników fantastyki literackiej zostaną zaspokojone choć w części tak, jak to wobec sympatyków literatury egzotycznej i podróżniczej uczynił Ark a d y F i e d l er. Ten ulubiony nie tylko w Poznaniu autor K a n a d y p a c h n ą c ej ż y w i c ą zmuszony był w ostatnich latach do (nieco rabunkowej) eksploatacji własnych wspomnień z podróży, których nie mógł pomnożyć o nowe (dopiero niedawno otworzyły się przed Fiedlerem możliwości kilkumiesięcznego pobytu w Wietnamie i Kambodży). Oprócz szeregu - poszerzonych po części wznowień swoich dawnych utworów (wśród których znalazł się i D y w i z j o n 303) Fiedler dał, zwłaszcza młodzieżowemu, czytelnikowi kilka nowych książek, jak M a ł y Bizon, Wyspa Robinsona, czy opowieść o Madagaskarze. Nowe te pozycje literackiego dorobku Fiedlera cechuje dużo silniejsze uwzględnienie i uwypuklenie elementów fabularnej fikcji i społecznego tła, czemu nie towarzyszy zawsze jednak analogiczne pogłębienie charakterystyki psychologicznej postaci, czy bardziej staranne opracowanie kompozycji i stylu książek. Miejmy nadzieję, że nowe podróże do egzotycznych krajów dostarczą Fiedlerowi przedniego materiału do wspomnień, który to rodzaj literatury najbardziej mu - jak się zdaje - odpowiada. Zbigniew Pędziński Wśród literackich sług "lekkiej'A rozrywkowej Muzy naliczyć można bez wątpienia najWIęcej w ostatnim, poznańskim pięcioleciu satyryków i fraszkopisów. N azwiska W i t o l d a D e g l e r a , J u l i a n a M i koł a j c z a k a, W ł o d z i m i e r z a Ś c i s ł o w s k i i e g o, L e c h a K o n o p i ń s k i e g o, T a d e u s z a H a l u c h a i wielu innych przewijają się wciąż na ostatnich stronach dodatków kulturalnych miejscowej prasy, w lokalnym programie radiowymi, a także - dużo rzadziej, niestety - na łamach ogólnopolskich pism satyrycznych i kulturalnych. Spośród nich na szczególną uwagę zasługują utwory Witolda Deglera, Juliana Mikołajczaka i Włodzimierza Scisłowskiego, które nierzadko odznaczają, się nie tylko poprawnym opracowaniem literackim, ale iskierkami niekłamanego dowcipu i humoru. Niemniej powiedzieć szczerze trzeba, że satyra poznańska w dużo większym stopniu niż ogólnopolska stępiła swój drapieżny pazur, zeszła na wygodne, ale i nieciekawe pozycje wykpiwania brudnych i przykrych marginesów naszego życia codziennego i nie odważyła się zaatakować ich pryncypialnych przyczyn. VII. N ienajlepszy poziom poznańskiej satyry przywodzi na myśl i innych "kopciuszków" naszego środowiska literackiego. Takim "kopciuszkiem" jest przede wszystkim poezja. Aż przykro pomyśleć, że rok 1956, który Jerzy Kwiatkowski słusznie określił jako roi odrodzenia młodej poezji polskiej, obfitujący w niezwykle ciekawe i wartościowe debiuty, nie zaznaczył się niczym pod tym względem w życiu literackim Poznania. Cały poetycki splendor poznańskiego środowiska literackiego wynika właściwie przede wszystkim z działalności i pracy w nim K a z i m i e r y I ł ł a k o w i c z ó w n y . Ta znakomita artystka, która w międzywojennym dwudziestoleciu jedyna obok Marii Jasnorzewskiej - Pawlikowskiej godnie reprezentowała kobiecą twórczość poetycką, wydała w roku 1955 i 1956 aż trzy tomy, przeważnie wybory, swoich wierszy. vVłaściwe dla autorki R y m ó w d z i e c i ę c y c h zamiłowanie do fantastyki i baśniowości zostało w ostatnich kilkunastu latach twórczości Iłłakowiczówny usunięte nieco w tył na rzecz pięknego i głębokiego nurtlu dramatycznego i tragicznego, wywołanego po części osobistymi przeżyciami pisarki na emigracji. Nuta refleksji, jaka raz wraz dołącza się do cyzelowanego wciąż przez poetkę zmysłowego oglądu i obrazu świata, czyni z wielu wierszy Iłłakowiczówny jedyne w swoim rodzaju dokumenty lirycznego wzruszenia. Wśród poetów starszego i średniego pokolenia należy wymierać ponadto Wojc i e c h a B ąk a, poświęcającego obecnie swój wybitny talent prawie wyłącznie liryce religijnej, nader rzadko dającą o sobie znać na łamach pism literackich (a szkoda!) Jadwigę Popowską, a także debiutującego! przecież jako poetę B o g u s ł a w a K o g u t a . Liryka tego ostatniego pisarza przechodzi ostatnio dość znamienną ewolucję w stosunku do jego debiutanckiego tomiku. Jeśli poprzednio Kogut specjalizował się w utworach politycznych (w najbardziej dosłownym znaczeniu tego określenia), a zatem p a r ex c e l l e n c e okolicznościowych - w ostatnim jego cyklu poetyckim, nazwanym M o n o log i p r z e d l u s t r e m, , dosłyszeć już można nu tę bardziej szczerego i osobistego wzruszenia. Szkoda tylkoi, że zbyt często zostaje ona zagubiona w zbyt pretensjonalnej i "wieszczej" pozile... N ajgorzej wygląda jednak sprawa z młodym pokoleniem poetów poznańskich. Z nich to przecież składa się w większości tutejsze Koło Młodych - a mimo to, mimo coraz większych możliwości publikacji utworów w lokalnej prasie i radio ani Ł u c j a Danielewska, Janusz Sauer, Andrzej Zeyland, Julian Rynowi e c K i, R y s z a r d D a n e c ki, ani parający się równIez przygodnie krytyką poetycką M a r i a n G r z e ś c z a k nie dorównują jak dotąd swoimi talentami i ambicjami tej młodzieży poetyckiej, o której głośno obecnie w ogólnopolskim życiu literackim. Szczególnie przykrą sprawą jest mała kultura literacka poznańskich "młodych", której niedostatek obniża poziom artystyczny ich utworów. Szczupłe są zatem nadzieje poetyckie literackiego Poznania... VIII. Jeszcze smętniej zarysowują się perspektywy poznańskiej dramaturgii. Po wyjeździe autorów dramatów historycznych Romana Brandstaettera i Wacława Kubackiego twórczość teatralna w Poznaniu ograniczyła się głównie do odkrywania i adaptacji sztuk dawnych i mniej dawnych pisarzy (jak Dominik Magnuszewski i Piotr Choynowski) w czym celuje S t a n i s ł a w H e b a n o w s ki. Współczesną dramaturgię reprezentuje w ubiegłym pięcioleciu jedynie dobra sztuka dla dzieci pt. Koziolłkjj na w i e ż y J a n i n y M o r a w s k i e j (jest ona również autorką wystawionej obecnie przez jeden z teatrów warszawskich adaptacji scenicznej O p o I W i e s c i o d w ó c h m i a s t a c h Karola Dickensa, zatytułowanej W i ę z i e ń B a s t y i i i) oraz udramatyzowana przez L e s z k a P r o rok a historia austriackiego wynalazcy "wiecznej" zapałki - F o s for y n a. Ten interesujący utwór jest dowodem niewątpliwego zmysłu dramaturglczr nego autora, chociaż wadzą w nim pewne niedowłady kompozycyjne, a przede wszystkim zbytnia dosłowność reprezentowanych tam losów ludzkich, która nie daje się uogólnić według praw "wielkiej metafory" . Niemniej zarówno po Morawskiej, j ak i po Proroku można się czegoś więcej spodziewać, niż jednego dramatu na pięć lat... IX. W Poznaniu istnieje również i działa niewielka, ale o wartościowym składzie grupka tłumaczy obcej poezji i prozy. Trzeba tu wymienić przede wszystkim K a z i m i erę l ł ł a k o w i c z ó w n ę (laureatkę PEN -Clubu, o czym już wspominałem) i jej znakomity przekład A n n y Kar e n i n y Lwa Tołstoja, a także nie tyle tłumaczenia, ile parafrazy poetyckie D o n C a r los a S c h i II e r a i E g m o n t a G o e t h e g o . Dobre przekłady poetyckie z literatury rosyjskiej wychodziły również spod pióra E u g e n i u s z a M o r s k i e g o . N ajpoważniejszą obok Iłłakowiczówny, tłumaczką poznańską jest M a r i a K los I - G w i z d a l s k a , autorka znakomitego przekładu P i e ś n i o B e r n a d e c i e Franciszka Werfia. W ubiegłym pięcioleciu Maria Gwizdalska przetłumaczyła z angielskiego powieść Bruce Marshalla p. t. C u d O j c a M a l a c h i a s z ą, a obecnie pracuje nad przekładami esejów Tomasza Manna oraz ciekawej powieści K6ppena p. t. Śmierć w Rzymie. Tłumaczenia Marii Gwizdalskilej odznaczają się nie tylko nieposzlakowaną wiernością wobec oryginału, ale i dużą kulturą literacką, a zwłaszcza pięknym stylemx. Przyjrzyjmy się wreszcie ostatniemu z ".kopciuszków" literackiego Poznania w latach 1951-1956: krytyce. Brak własnego pisma literackiego, a także niewielka ilość centralnych periodyków kulturalnych sprawiły, że w Poznaniu nie ma prawie zupełnie krytyków literatury współczesnej. Przedstawiciele średniego pokolenia: A l e k s a n - der Rogalski i Egon Naganowski zapewne i z wymienionych wyżej powodów zwrócili swoje zainteresowania w stronę literatury zachodnio-europejskiej i zamienili ciętość krytycznego pióra na sumienność i precyzję nieledwie uczonych badaczy literatury. Nic więc dziwnego), że tom esejów Aleksandra Rogalskiego pt. L i t e r a t u r a i c y w i l i z a c j a zbiera w sobie studia nad znanymi i uznanymi talentami i sprawami pisarskimi, jak Lew Tołstoj, Tomasz Mann i inni. W swojej pracy krytycznej Rogalski (autor nota bene wstępów do polskich edycji utworów Reinholda Schneidera i Gertrudy von Le Fort) objawia zainteresowania bardziej filozofa i moralisty, aniżeli analityka i literaturoznawcy; dzieło literackie ciekawi go przede wszystkim jako dokument postaw ideowych i etycznych. 12 Kronika Miasta Poznania Zbigniew Pedziński Od krytyki literatury współczesnej w Polsce odbiegł również daleko Egon Naganowski, pracujący od kilku lat nad monografią życia i twórczości duńskiego prozaika, Martina Andersena. Nexo.. W ubiegłym pięcioleciu spod pióra Naganowskiego wyszły posłowia do utworów między innymi J orge Amado i Anny Seghers (o twórczości tej ostatniej opublikował krytyk również niewielki szkic popularno-literacki w Wydawnictwie W i e d z a P o w s z e c h n a) oraz szereg szkiców, syntetyzujących problemy twórczości szczególnie znakomitych pisarzy niemieckich, jak Fryderyk Schiller, Henryk Heine, Arnold Zweig. Prace krytyczne Naganowskiego reprezentują duży wkład pracowitości i sumienności autora, zawierają nieraz ciekawe koncepcje i spostrzeżenia, nie unikają jednak często schematycznych, zwłaszcza socjologicznych uproszczeń, które trapiły całą polską krytykę ubiegłego pięciolecia. Zasadniczym jednak niedostatkiem jest w literackim Poznanin - jak już wspomniałem - prawie zupełny brak krytyki literatury współczesnej. W latach 1951-1956 działali w stolicy Wielkopolski, a przede wszystkim w prasie pozapoznańskiej bardziej lub mniej sporadycznie B o g u s ł a w K o g u t , P r z e m y s ł a w B y s t r z y c ki i autor niniejszego szkicu. Prace te nie były, niestety, wolne od uproszczeń i niesłusznych skrótów myślowych właściwych dla ogólnopolskiej krytyki literackiej w dobie schematyzmu, al jeśli chodzi zwłaszcza o eseje Bogusława Koguta - dołączała się do nach również często zbytnia arbitralność i pretensjonalność sądów. Spodziewać się można k że wraz z ożywieniem się ogólnopolskiego ruchu czasopiśmiennilczego), a zwłaszcza z powstaniem w Poznaniu T y g o d n i k a Z a c h o d n i e g o ożywi się również i wzbogaci o nowe talenty i pióra poznańskie środowisko krytycznoliterackie. XI. Cóż można w konkluzji powiedzieć a latach 1951-1956 w życiu literackim Poznania? Wydaje się, że zarówno niezbyt dawne tendencje gloryfikujące ów okres w rozwoju naszej kultury, jak i obecne - oceniające go z gruntu negatywnie - byłyby w stosunku do literackiego Poznania niesłuszne. Najogólniej rzecz biorąc, ani życie literackie Poznaniaj, ani twórczość tutejszego środowiska pisarskiego nie zadowoliła w pełni, a w niektórych dziedzinach zaspokoiła jedynie w minimalnym stopniu potrzeby i życzenia wielkopolskiego odbiorcy literatury i sztuki. Niewątpliwie w wielu wypadkach zawinił w tym względzie nie Poznań, ale ogólnopaństwowe tendencje centralizacyjne i administracyjne wobec kultury. Na dorobku, a zwłaszcza jego artystycznej wartości), tutejszych pisarzy zaważyły ogólne, błędne koncepcje literackiej i estetyczne w postaci schematyzmu, ilustracyjności itd. Nie można jednak ukryć smutnej wymowy faktów, że zaprzepaszczenie wielu istotnych dla regionalnego życia literackiego pomysłów Uak np. dobicie w kolebce nieszczęsnego pisma Nurt) należy zapisać "na dobro" lokalnych czynników politycznych i administracyjnych, że wiele utworów o znakomitej wartości ideowej i artystycznej powstało dzięki słabości i małej oryginalności talentów niektórych poznańskich pisarzy. Z drugiej strony Poznań literacki może cieszyć się w latach 1951-1956 wielu istotnymi osiągnięcilami, które urozmaicały i wzbogacały ogólnonarodowe życie i twórczość kulturalną. Perspektywy literackie Poznania roztaczają się u schyłku omawianego pięciolecia o wiele szerzej, niż na jego początku. Powstało Wydawnictwo Poznańskie, zaczął wychodzić T y g o d n i k Z a eh o djni, o d l marca 1957 roku rozpocząć ma nadawanie stałych programów stacja telewizyjna. Nie jestem zupełnie pewien, czy na pełne wykorzystanie tych wszystkich możliwości stać będzie odrazu tutejsze środowisko twórcze, zatrważająco ubogo zasilane od niejakiego czasu w młode i oryginalne talenty. Jednakże pięć lat -- to okres dostatecznie długi, aby można było w nim otrząsnąć się z marazmu i przykrych reliktów przeszłości;! Mam więc niepłonną nadzieję, że w bilansie Poznania literackiego za lata 1956-'i960 aktywa będą zdecydowanie przeważały nad pasywami...