17, VI. 1950 24. VI. 1950 sztuki, rekrutujących się z ludzi świata pracy. Ognisko urządza kursy wieczorowe dla dorosłych, młodzieży i dzieci, OTWARCIE NA ZAWADACH ODDZIAŁU ZAKAŹNEGO SZPITALA MIEJSKIEGO. Oddział ten całkowicie odnowiono i zaopatrzono w nowy sprzęt. Posiada on 90 łóżek etatowych, rozmieszczonych w 7 dużych salach i 12 separatkach. Ilość łóżek można uzupełnić do 130. Zakład posiada własne laboratorium, Roentgena i pracownie naukowe. Zatrudnia 5 lekarzy, 6 dyplomowanych pielęgniarek i 19 osób personelu, Poznań zyskał jeszcze jeden ośrodek w walce o zdrowie ludzi pracy. OTWARCIE PARKU KULTURY. Mieści się on na terenach kiermaszowych Międzynarodowych Targów Poznańskich. W parku znajduje się kawiarnia, Bar Zielarski, Bar Mleczny, Bar Rybny, Dom Książki i Kino Targowe, na świeżym powietrzu, obliczone na 600 miejsc. Poznaniowi, miastu zieleni, przybył jeszcze jeden park o obszarze 73.000 m 2 . K U L T U R A L N E 1. IV. - 30. VI. 1950 ŻYCIE TEATRALNO - LITERACKIE TEATRY N a "Brygadę Szlifierza Kar hana" , którą w ramach czynu pierwszomajowego, wystawił Państwowy Teatr Polski w Poznaniu wybierałem się z dość specyficznym uczuciem. Nie mogłem jakoś nabrać artystycznego przekonania ani do rozwlekłego tytułu sztuki, ani do nazwiska autora. "Znowu ze sceny popłyną - pomyślałem - rozwlekłe, agitacyjne przemówienia, znowu będzie patos i sztuczni papierowi ludzie." Tymczasem "z prawdziwą radością niniejszym donoszę", że rozczarowałem się w sposób całkiem miły i nieoczekiwany. Inni też. Autor "Brygady Szlifierza Karhana" jest sam szlifierzem. Mimo wielkiego sukcesu, jaki sztuka jego odniosła, po dziś dzień pracuj e w swoim zawodzie w czeskiej fabryce metalurgicznej. I autor i jego zawód - to także charakterystyczne symptomy dzisiejszych, rewolucyjnych czasów. Sztuka jest żywa, ciekawa, ma rytm sceniczny, akcję, doskonale zarysowane postaci, przemawia językiem jędrnym, codziennym, dalekim od frazesów, trzyma widownię w napięciu i nie nuży papierem i atramentem. Poza tym jest przykładem, formułą, wzorem jak należy tego właśnie rodzaju sztuki pisać. Tak, tak: szlifierz, człowiek od warsztatu, człowiek pracy pobił na głowę panów teatrologów, dramatopisarzy, tudzież sporą porcję tak zwanych speców od literackich problemów. Bo ten autor umie patrzeć, proszępaństwa, i w żyłach ma czerwoną krew, a nie atrament! Rzecz dzieje się na terenie czeskiej fabryki w dniu dzisiejszym, właśnie w chwili, gdy Czesi realizują swój plan pięcioletni. W fabryce są różni robotnicy i starzy i młodzi. Ci starzy, pamiętający dawne czasy, pracują też na początku według starych metod. Przychodzą do fabryki, odrabiają mechanicznie robotę i na tym koniec. Niewielu z nich kocha swoją pracę. Do tych ostatnich należy stary szlifierz Karhan. Młodzi są inni, już choćby z tego powodu, że młodość zawsze jest inna. Ale i nowe czasy przemawiają do nich silniej. Młodzi rozprawiają o współzawodnictwie, o podniesieniu produkcji, o przekroczeniu norm, o wykonaniu planu pięciolstniego. I nie tylko rozprawiają - żyją tym. Starzy początkowo nieufni, postanawiają jednak dać młodym nauczkę i pokazać im, jak się pracuje. Przyjmują wezwanie do współzawodnictwa i ponoszą klęskę. Ta klęska staje się osobistym nieszczęściem ambitnego szlifierza Karhana. Jemu nie chodzi na razie o cele ogólne. Cierpi, gdyż w bolesny sposób podrażniono jego ambicję. Bierze się więc stary do pracy i pobiją rekord młodych. Zwycięża na czasie. Ale właściwe zwycięstwo odnieśli młodzi, na których czele stoi syn Karhana, J arka. Ci, nie zazdroszczą staremu szlifierzowi rekordu. Cieszą się z jego zwycięstwa, gdyż ono pozwoli szybciej wykonać plan pięcioletni i podnieść poziom produkcji. N owe czasy inaczej już uj Przy tym starciu Starego z Nowym Karhanowi i jego druhom otwierają się oczy na wiele spraw. To początek ich ideowego nawrócenia. Oto treść sztuki, która w osiemnastu obrazach dała żywy wycinek współczesnych, gorących zmagań i problemów. Autor nie rozdrabnia się, stawia tylko jedno zagadnienie, ale czyni to tak po mistrzowsku, że na jego tle występują wspaniale nowe czasy. Zespołowa reżyseria wydobyła ze sztuki cały jej nerw dramatyczny. Możnaby się trochę posprzeczać o dekoracje, które choć malarsko bez zarzutu, w swej pewnej martwocie nie oddawały jednak rozmachu drgającej życiem fabryki. Ilustracja muzyczna, na którą złożyły się fragmenty wspaniałej V symfonii D. Szostakowicza, podnosiła wprawdzie nastrój, ale nie harmonizowała z re ali - zmem sztuki. Natomiast aktorsko całość wypadła bez zarzutu, z tym jedynie zastrzeżeniem, że o ile w fabryce odnosi zwycięstwo młodość, to na scenie odniosła je brygada starych aktorów. O postaci Kar hana. w interpretacji Jerzego Kordowskiego można mówić jako o kreacji aktorskiej. Artysta znalazł jakieś niesłychanie proste, a zarazem sugestywne środki wyrazu. Był tak prawdziwy, że zapomniało się o Jerzym Kordowskim. Widziało się tylko Karhana! Aleksander Gajdecki w roli Pikejsa i Eugeniusz Kott- Kotarski jako Zaruba stanowili aktorsko dzielną brygadę starych. Z młodych na pierwszy plan, swą spokojną, opanowaną grą, wybił się Stanisław Mroczkowski w roli Dworzaka i Michał Gazda w roli Jarka, syna Karhana. Sztuka zyskiwałaby jednak na głębi i wyrazie, gdyby pysznej postaci starego Karhana odpowiadał równic wyrazisty tyj) aktorski, syna. Panie, zapominały niejednokrotnie, że grają role robotnic i to robotnic z dziada pradziada. Niekiedy dawały do zrozumienia widzom, że są przede wszystkim ładnymi kobietami. Przedstawienie zasłużyło na obszerniejsze omówienie, gdyż nowemu rodzajowi scenicznemu wytycza należytą drogę. W ostatnich dniach czerwca Państwowy Teatr Polski wystąpił z premierą "Lasu" Aleksandra Ostrowskiego, komedią, przygotowaną już na okres powakacyjny. I to przedstawienie zasługuje na specjalną uwagę. W reżyserii Wilama Horzycy ujrzeliśmy piękny zespołowy spektaki, należycie obsadzony i całkowicie wygrany. Aleksander Ostrowski, wielki dramatopisarz rosyjski, autor prawie 5C oryginalnych sztuk i przeszło 2C znakomitych przekładów (dzieła Goldoniego, Cervantesa, Szekspira, Terencjusza) , stał się dzięki swemu realizmowi niezrównanym - - odtwórcą scenicznym swej epoki. Szczeremu demokratyzmowi dawał ujście w szeregu sztuk, chłoszczących rozkład ziemiaństwa, tępotę wybijającego się wówczas, światka mieszczańskiego, przekupstwo "czynowników", całą podłość ówczesnego rządzącego świata. W "Lesie" dał nam się poznać jako wielkiej miary satyryk, satyryk bezlitosny, okrutny. "Las" jest komedią, ale komedią smutną. Bohaterzy są źli, wyprani z wszystkich uczuć ludzkich. To prawdziwy "las", pełen dzikich zwierząt, pożerających się nawzajem. Atmosfera tej komed'i, przypomina atmosferę domu Dulskich, jest jedynie jeszcze bardziej tragiczna, duszna, nieludzka. Typem prawdziwego człowieka j ei t przez którego usta Ostrowski wypowiada swój sąd o rozkładającej się Karstwie ziemiańskiej. W domy Raisy Gurmyskiej pachnie występkiem, zboczeniem i zbrodnią. Tę plugawą kobietę otaczają ludzie plugawi, bo takim jest i młody Bułanow, łaknący za wszelką cenę pieniędzy, i oślizgła klucznica, Ulita, i zdegenerowani sąsiedzi Bodajew i Mitonowo Z całym tym towarzystwem zgrywa się W osmibratow, pół chłop, pół lichwiarz. N a postaci aktora Nieszczastliwcewa leży główny akcent sztuki. Ten nędzny prowincjonalny aktorzyna jest bezwzględnie człowiekiem uczciwym i dobrym. Pod maską kabotyna żyją w nim uczucia szczere i proste. Wielka szkoda, że tak dobry aktor j ak Kazimierz Wichniarz zaciemnił tę postać. W jego, znakomitej zresztą interpretacji aktorskiej, Nieszczastliwcew to przede wszystkim kabotyn, trochę taki, jak Węgrzyn w "Porwaniu Sabinek". Silnie naznaczone kabotyństwo przytłoczyło najistotniejszą cechę Nieszczastliwcewa. Bardzo dobry był Zygmunt Zintel w roli Szczastliwoewa, aktora-pijaczyny, czasem trochę oszusta, czasem trochę złodziejaszka. Zdzisław Salaburski jako młody Bułanow wydobył z tej postaci całą jej zgnilizmę moralną. Bułanow budził obrzydzenie, był wstrętny, patologiczny. W roli Raisy Gurmyskiej ujrzeliśmy Irenę Detkowską-J asińską. Dała postać bardzo wyraźną, a mimo to nieprzerysowaną. Nadawała ton całej sztuce. Była panią domu, w którym mieszka zło. Julia Kossowska jako klucznica Ulita była godną swej pani. Dała epizod, który zostaje w pamięci. Wreszcie Bolesław Rosłan w roli Wosmibratowa dał żywą sylwetkę chłopa, chciwego na grosz, obliczonego, niby to układnego, lecz w rzeczywistości wiedzącego co sądzić o jaśnie pani i całym jej otoczeniu. Przedstawienie było naprawdę dobre. Okazało się pięknym finiszem sezonu. "Teatr Nowy" wysta-wiał "Wielkiego" człowieka do małych interesów" Aleksandra Fredry. Twórczość Aleksandra Fredry wywoływała od początku komentarze i sądy różnorakie nieraz wręcz odmienne. Krytycy raz widzieli w nim piewcę naszej wielkiej przeszłości, innym razem dostrzegali we Fredrze pamflecistę, to znów malarza rodzajowych, słonecznych i dobrodusznych obrazków. Dopiero Boy żeleński zdobył się na realny sąd. W sprawozdaniu z premiery "Wielkiego człowieka do małych interesów", która odbyła się w warszawskim Teatrze Narodowym w r. 1928 pisze: "Pocieszmy się, że jeżeli dziś jest sporo durniów, dawniej było ich jeszcze więcej. Klimat był lepszy, gleba urodzajniejsza. Dojrzewali w słońcu, na inspektach wsi polskiej, na fotelach prezesów i dyrektorów, v/glorii funkcyj obywatelskich. I mamy oto w tej komedii próbkę ich zastraszającego urodzaju. Dokument tym cenniejszy, że mimowiedny. Autor chciał nam pokazać jednego durnia, pokazał ich całe gniazdo, całą kolekcję: młodych, starych, w sile wieku; durniów pieszych i konnych; zamożnych i gołych. Nie spodziewał się zapewne Fredro, ów dobroduszny ziemianin, jak przerażające wrażenie będzie kiedyś robiła ta jego wieś polska" . Reżyser Stefan Orzechowski do tekstu fredrowskiego podszedł po prostu. Nie przyprawiał nam Fredry na specjalne smaczki. Toteż przed a bohaterzy fredrowscy byli takimi, jakimi prawdopodobnie chciał ich widzieć poeta. Byli to ludzie prości, pachnący prowincją, śmieszni nieraz. Pierwsze miejsce należy się Bolesławowi Rosłanowi, który w roli Ambrożego J enialkiewicza potrafi ł uwypuklić Jej cechy dobrodusznokretynskie. Z niełatwą rolą Dolskiego poradził sobie nieźle Jan Rudnicki. N a tej postaci, począwszy od trzeciego aktu spoczywa cały ciężar komedii. Od tej chwili Dolski staje się rolą główną. Tkwi w tym pewien błąd kompozycyjny sztuki, który dezorientuje widza. Zygmunt Noskowski w roli Pana Ignacego, pokazał dobrą klasę aktorską. Z ról kobiecych na pierwszy plan wybiła się Manuela Kiernikówna, w roli energicznej, a jednak pełnej kobiecego uroku Matyldy. Publiczność przyjęła komedię fredrowską bardzo życzliwie. Na uwagę zasługiwały dekoracje Jana Kosińskiego. Wartościową pozycją w "Teatrze Młodego Widza" stała się ostatnia premiera pod tytułem "Doktor Doolittle i jego zwierzęta. "Sztukę przygotował bardzo starannie Jerzy Błock, znany nam już z udatnej i pomysłowej reżyserii "Zielonego Gila". Potrafił harmonijnie połączyć świat martwych kukiełek, który stworzj'" a z talentem Irena Pikiel, z żywym aktorem. Sztuka uczy dzieci i młodzież właściwego stosunku do zwierząt, odpowiada na pytania, jak je należy kochać. Doktor Doolittle podchodzi do zwierząt poważnie, rzeczowo, traktuje je jak przyjaciół. Bajka daje tak reżyserowi, jak i wykonawcom szerokie pole do popisu. "Teatr Młodego Widza" wywiązał się ze swego artystycznego zadania bardzo dodatnio, dając spektakl barwny zhar monizowany, przy czym teatr kukisłek odnosi niejednokrotnie zwycięstwo nad żywym aktorem. Reżyser potraktował przedstawienie poważnie i na serio. Wyczuwało się, że nie zlekceważył on sobie młodych widzów, że reprezentuje kierunek, który na szczęście coraz silniej dochodzi do głosu. Kierunek ten głosi zasadę: Nie ma różnicy między teatrem dla dorosłych, a teatrem dla dzieci. Oba teatry są równie ważne i muszą być równie wartościowe. CZWARTKI LITERACKIE I DZIAŁALNOŚĆ KULTURALNA ZAW. ZW. LITERATÓW POZNAŃSKICH N a temat dwudziestolecia teatru w Polsce wygłosił prelekcję znaoy krytyk i jeden z najlepszych znawców teatru dr. Jerzy Koller. Dał on bardzo wnikliwą analizę repertuarową okresu między dwoma wojnami, zwracając uwagę tak na różnorodność form sztuki teatralnej, j ak i na jej pewną schyłkowość i bezideowość. Bogactwu talentów aktorskich nie odpowiadało bogactwo treści i formy. "O drogach rozwojowych prozy polskiej" mówił Eugeniusz Paukszta. Omówił on na konkretnych przykładach całokształt zjawisk, jakie znalazły swe odbicie w polskiej prozie powojennej, zarówno od strony formalnej, jak i tematycznej, przy jednoczesnym nakreśleniu ewolucji, jaką przechodzi literatura w poszukiwaniu właściwego wyrazu twórczego. Trzeci z kolei " Czwartek Literacki" poświęcono obronie pokoju. Członkowie poznańskiego oddziału Związku Literatów Polskich, opracowali montaż literacki, który wykonali artyści dramatyczni teatrów miejscowych, m. in. Kazimierz Wichniarz, Jerzy Block, Stefan Drewicz. Najwybitniejsi po Eluard, Aragon, Pablo Neruda, Barbusse, Rolland, Fadiejew, a z polskich Broniewski, Iwaszkiewicz, Tuwim i inni - zaświadczyli u udziale literatury w walce o pokój'. Ostatni "Czwartek Literacki" w okresie sprawozdawczym" wypełnił wieczór autorski wybitnego poety Leopolda Lewina. Autor cyklów "Wyrąb lasu", "Kora pisana" i "Sen zimowy" poznał nas ze swoją naj nowszą twórczością niesłychanie żywą i powiązaną ze współczesnością. W lokalu Związku Literatów Polskich odbyło się zebranie, na którym przedmiotem dyskusji był referat prof. dr. Konrada Górskiego o reportażu literackim. Wnikliwa analiza reportażu jako formy wypowiedzi opisowej, problemowej i dydaktycznej, ujęta w ramy literackie, stała się przedmiotem szerokiej dyskusji. Wykazała ona, że reportaż jest nie tylko formą powiązania życia z prasą i literaturą, lecz także dziełem literackim, ujmującym w sposób jasny i zwięzły problemy polityczne, gospodarcze pod kątem ideologicznym i dydaktycznym. W ramach Czynu Pierwszomajowego i Tygodnia Oświaty, Książki i Prasy literaci poznańscy zadeklarowali bezinteresowny udział w organizowanych spotkaniach autorskich, tak indywidualnych, j ak i ze specjalnymi ekipami wyjazdowymi. Spoza miejscowych autorów wystąpili gościnnie po raz pierwszy w Poznaniu, wybitny poeta Władysław Broniewski, oraz znani prozaicy Marian Buczkowski i Wojciech żukrowski. Literaci poznańscy, podkreślając postępowe tradycje nauki i kultury polskiej, popularyzowali w terenie, głcwnie we wsiach produkcyjnych, prawdę o wielkich twórcach postępowej kultury i nauki narodowej, oraz zadania wydawnicze planu sześcioletniego. Literaci poznańscy wystąpili w 26 spółdzielniach produkcyjnych. W sumie, w akcji spotkań autorów z czytelnikami, wzięło udział w naszym województwie 14 pisarzy, w tym 3 pozamiejscowych, dając 120 prelekcyj (48 na wsiach i 72 w miastach i miasteczkach) dla przeszło 16 tys. słuchaczy. WYSTAWY, ODCZYTY, WYKŁADY Z okazji Tygodnia Oświaty, Książki i Prasy w Bibliotece Miejskiej odbyła się Wystawa Książki i Prasy. Dała ona obraz dziejów książki od chwili j ej powstania do czasów najnowszych. Poza tym poznała zwiedzających z problematyką współczesną, literaturą dla dzieci oraz ze starymi, bogato ilustrowanymi drukami. Przede wszystkim pokazano dzieła prekursorów polskiej myśli postępowej: Jana Ostroroga, Andrzeja Frycza-Modrzewskiego, Hugo Kołłątaja, Stanisława Konarskiego, Joachima Lelewela, Mochnackiego i innych. Hasło: "Wkraczamy w plan sześcioletni" przewodziło stoiskom książek przodowników pracy i racjonalizatorów. Bogato przedstawiały się działy: "Oświata, książka i prasa w walce o trwały pokój", oraz "Narody świata w walce o pokój i socjalizm". W sali poświęconej starym drukom znalazł się rękopis z XIII wieku na pergaminie "Breviarium", gramatyka łacińska z XIV wieku, "Kronika świata" Schedela Hartmanna z XV wieku, "Kodeks Justyniania z komentarzami" z XV w. i wiele innych "białych kruków", ocalałych szczęśliwie z pożaru Biblioteki Raczyńskich w 1945 r. Duże zainteresowanie wzbudziły również stare druki r>o bów z XVI w. dalej druki siedemnasto i osiemnasto wieczne oraz akt założenia i organizacji Biblioteki Publicznej w Poznaniu. W bibliotece Uniwersytetu Poznańskiego w Tygodniu Oświaty, Książki i Prasy otwarto również wystawę pod hasłem: "Nauka i oświata budują podstawy socjalizmu w planie 6-1etnim". Rozłożone na stołach tomy obrazowały przebytą drogę p1aJIM 3-1etniego na odcinku nauki i oświaty i stanowiły wprowadzenie do sześciolatki. Broszury, książki popularnonaukowe, beletrystyczne, młodzieżowe, polityczno-społeczne i fachowe zgrupowano w kilku działach. Wystawę zaczynał dział: "Polska w przeszłości i teraźniejszości", a kończył dział "Walka o pokój". W Muzeum Przyrodniczym w Poznaniu urządzono bardzo ciekawą wystawę motyli egzotycznych. J ednym z najciekawszych eksponatów był "Attacus Atlas", mieszkaniec północnych części Indii, w którego rodzinie zdarzają się okazy, mające ponad 30 cm rozpiętości skrzydeł. Osobne miejsce poświęcono na Wystawie zjawisku tzw. mimikry, oraz -' najważniejszemu dla nas, chociaż najmniejszemu motylkowi - jedwabnikowi. Oddziały poznańskiego Polskiego Tow. Fotografów i Polskiego Tow. Tatrzańskiego zorganizowały wystawę plansz fotograficznych na temat górski. Była to bodaj pierwsza impreza tego rodzaju w naszym mieście. Spełniła podwójne zadanie bo zarówno artystyczne, jak i krajoznawcze, ukazując piękno jednego z najbardziej uroczych zakątków polskiej ziemi. Pierwszą nagrodę otrzymał Ryszard Schramm za "Czarny Staw". Na wyrozn1enie zasłużyły poza tym prace Fortunat y i Zygmunta Obrąpalskich, Stefana Poradowskiego, Jerzego Młodziejowskiego, Zenona Maksymowicza, Mariana Stamma, Kazimierza Koniecznego, Mariana Kórnickiego. Specjalnym typem wystawy była Objazdowa Wystawa Akcji " W" (przeciwweneryczna) zorganizowana przez Ministerstwo Zdrowia i Polski Związek Przeciwweneryczny. Wystawa ta odwiedziła już Warszawę, Wrocław i Kraków, a z Poznania wyruszyła na dalszy objazd większych miast Polski. Wystawa mieściła się w sali Coli. Malus i najbardziej bolesne i trudne zagadnienia przestawiała w sposób pozbawiony drażliwości, dyskretnie, w ciekawym wykroju plastycznym i ujęciu dydaktycznym. Stronę graficzną wystawy opracowali wybitni artyści plastycy. Przedwojenne wystawy tego typu różniły się zasadniczo, w sposobie podejścia do zagadnienia, od obecnej Wystawy Akcji "W" . Tamte przerażały widza grozą plastycznych modeli anatomicznych, ta ostrzegała, wskazując drogę jaką w życiu wybrać należy. Z cyklu Powszechnych Wykładów Uniwersyteckich na uwagę zasługiwał wykład mgr. Włodzimierza 1\10>ścickiego adiunkta UP. na temat "Czy promienie kosmiczne rozwiążą zagadkę budowy materii ?". W ramach tychże wykładów prof. urbanistyki Szkoły Inżynierskiej inż. Władysław Czarnecki wygłosił odczyt pod tytułem: "Piękno ogrodów w różnych czasach i różnych krajach". Prof. U. P. dr. Roman Pollak mówił o "Poezji Warszawy", a prof. Państw. Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych A. Gerżabek wygłosił prelekcję na temat "Artysta malarz i na tura". Wreszcie Wykładów Uniwersyteckich urządziła wieczór dyskusyjny z referatem prof. dr. Roszkowskiego na temat: "Gruzja - kraj pięknej przyrody i architektury". W tygodniu zdrowia wybitni specjaliści - lekarze, profesorowie i docenci Akademii Medycznej w Poznaniu wygłosili szereg prelekcyj. "O współczesnych metodach leczenia gruźlicy" mówił prof. dr. Łabendziński. Doc. dr. Rafiński przedstawił w swojej prelekcji zagadnienie utrzymania zdrowia dziecka, prof. dr Dreszer mówił o stosunku do psychicznie chorego, prof. dr K waśniewski referował zagadnienie reumatyzmu jako choroby społecznej, prof. dr Dega zajął się odpowiedzią na pytanie: J ak można człowiekowi okaleczałemu przywrócić zdolność do pracy?" Młodzież Ośrodka Szkolenia Zawodowego przy Zakł. Przemysłu Metalowego im. J. Stalina zaprosiła Arkadego Fiedlera. Spotkanie popularnego pisarza z młodzieżą odbyło się w bardzo szczerej atmosferze. Arkady Fiedler opowiedział o swoich ośmiu wyprawach zamorskich i o niezwykle ciekawym, choć twardym życiu podróżnika-naukowca. ŻYCIE KULTURALNE POZNANIA W CZASIE OSTATNICH MIĘDZYNARODOWYCH TARGÓW POZNAŃSKICHżycie kulturalne w tym czasie biło żywym tętnem. Codzienie około 10 tys. osób zapełniało teatry, sale koncertowe i kina. W czasie MTP odbyło się 157 przedstawień teatralnych, 15 koncertów i 440 seansów kinowych. Przez cały okres trwania Targów w sali Izby Rzemieślniczej go ścił też 60-osobowy zespół Objazdowego Teatru Dramatycznego Domu Wojska Polskiego, wystawiając sztukę M. Gorkiego "Matka". Przedstawienia przeznaczone były wyłącznie dla wycieczek i gości targowych. Omówienie sztuki Gorkiego znalazło miejsce w poprzednim numerze "Kroniki". Wtedy bowiem zespół wystawi? "Matkę" na scenie "Państw. Teatru Polskiego". Osobną pozycję w życiu kulturalnym naszego miasta w tym czasie stanowiły występy zespołów świetlicowych, które zjechały do Poznania ze wszystkich zakątków Polski. Popisy odbywały się w parku Wilsona. Był to przegląd dorobku kulturalnego robotniczych i chłopskich zespołów świetlicowych. Przybyło ich blisko 200, w pięknych strojach regionalnych, z pieśnią i tańcem ludowym. Może nie zawsze poziom ich był wysoki. Wiele z nich nie mogło dotrzymać placu Szamotulanom, ale było to raczej winą tych, którzy niedostatecznie przygotowane zespoły wysłali do Poznania. Pewnym niedociągnięciem zespołów świetlicowych był również brak zespołów żywego Słowa. Nie słyszeliśmy recytacyj wierszy, nie było scen zbiorowych, przeważały tańce i śpiew. Podchodząc jednak do sprawy zasadniczo, stwierdzić trzeba, że masowy zjazd zespołów świetlicowych do Poznania był pomysłem szczęśliwym i dał pozytywne wyniki. MUZEUM WIELKOPOLSKIE - MUZEUM NARODOWYM W dniu 18 czerwca Minister Kultury i Sztuki Dybowski wręczył uroczyście Muzeum Wielkopolskiemu, akt nadania mu godności Muzeum Narodowego - podkreślając jedno będącego jednym z odcinków wielEki ej ofensywy kulturalnej w naszY11fl kraju. Zważywszy, że nasze Muzeu11iłli wraz z godnością instytucji narodo'-wej bierze na siebie poważne obowiązki upowszechnienia kultury na olbrzymiej połaci kraju prawie trzec1ł1l województw i że do tego zadania jest już przygotowane, dzień 18-g czerwca istotnie był dniem przełomowym. Uroczystość przemianowanie. Muzeum Wielkopolskiego na Muzeum Narodowe ma specjaln€ znaczenie dla życia kulturalnego ni€ tylko Wielkopolski, lecz całego kraju. Poznańskie Muzeum Narodow stanie się zarazem ważną placówką naukową, gdyż w związku z reorganizacją katedr wyższych uczelni w Polsce istnieć będą tylko trzy zespołowe katedry sztuki, w Poznaniu, Warszawie i Krakowie. Z okazji teł uroczystości nastąpiło w salach Muzeum Narodowego otwarcie wystawy kultury antycznej. CENNE ZABYTKI Z EPOKI BRĄZOWEJ Państwowe Muzeum Prehistoryczne w Poznaniu wzbogaciło swe zbiory bardzo cennymi zabytkami, które znaleziono w Czapurach w pow. poznańskim. N ad rzeczką Czapurką, tuż przy jej ujściu do Warty znaleziono naczynie gliniane, w którym znajdował się "skarb" z epoki brązowej, a mianowicie: dwa czerpaki kute z blachy z taśmowatym uszkiem, z których jeden wykazuje wyraźny ślad naprawy dokonanej jeszcze w epoce brązu, 4 bransolety zamknięte, bransoletę z końcami tępo uciętymi i odgiętymi, diadem taśmowy, 32 naramienniki z drutu o okrągłym przekroju, zapinkę z 2 sxpilkami, pierścionek złoty spiralny i grot oszczepu. Charakterystyczne formy znalezionych przedmiotów pozwalają datować je na IV wiek epoki lir azowej. Szczególne zainteresowanie wzbudza diadem taśmowy, będący swego rodzaju unikatem. Stanistaw Krokowski ZYCIE MUZYCZNE POZNANIA "DNI J. S. BACHA" Inauguracja "Dni J. S. Bacha" w Poznaniu wypadła okazale i poważnie. Piękna Aula U. P. zapełniła się po brzegi publicznością. Imprez? rozpoczęła prelekcja wstępna wypowiedziana przez prof. dr. A. Chybińskiego, po czym zespół filharmoników zaprodukował "Koncert brandenburski Nr 1" (napisany ongiś na zamówienie margrabiego Brandenburskiego Krzysztofa Ludwika). Wykonanie tego jakże trudnego dzieła (premiera poznańska!) stanowiło nie lada problem dla naszego młodego zespołu. Jako następny punkt progiamu dano "Koncert d-moll" na fortepian i orkiestrę smyczkową. Tu Jan Ekier zaprezentował się jako solidny bachista. Grał niezbyt dużym, matowym dźwiękiem, spokojnie i wyraziście. Zespół akompaniujący spisał się bez zarzutu. Jako trzeci utwór wykonano "Kantatę o kawie", dzieło nadzwyczaj ciekawe, jakby małą operę. "Kantata o kawie" obfituje w liczne pierwiastki komiczne, tak rzadkie w surowym, wzniosłym dziele bachowskim i z tego względu zajmuje w tej