ADAM DANECKI instr. świetlicowy przy O. R. Z. Zo WSPÓŁZAWODNICTWIE PRACY " Jedną Z podstawowych dźwigni sukcesów, osiągniętych w rezultacie wykonania planu 3-letnIego w budownictwie socjalistycznym, jest umaCnIający sle coraz bardziej w mtszej klasie robotniczej, socjalistyczny stosunek do pracy - jest rosnący coraz bardziej ruch współzawodnictwa ". (B. Bierut) ŹRÓDŁA RUCHU W prasie kilku ostatnich lat i w książkach znajdujemy dużo OPIsów życia i pracy różnych zakładów przemysłowych, kopalń, hut i fabryk. W opisach natrafiamy na całe szeregi nazwisk najlepszych robotników, którzy swoją ofiarną pracą zwiększają produkcję zakładu, obniżają koszty produkcji i wprowadzają różne ulepszenia przynoszące państwu miliony złotych oszczędności. Często nazwiska te spotykamy, czytając o awansach, odznaczeniach i nominacjach na kierownicze stanowiska - przodowników pracy, racjonalizatorów i wynalazców. Stanowiska kierownicze w całym przemyśle Polski Ludowej zajmuje dziś kilkanaście tysięcy robotników, którzy sprawują funkcje kierowników cddziałów, dyrektorów kopalń (np. Zieliński Czesław, przodujący górnik), dyrektorów hut, fabryk, przedsiębiorstw i Centralnych Zarządów Przemysłu (np. Papierniak, hutnik Szklany) - których na czoło racjonalizatorów i przodowników produkcji wysunęła fala socjalistycznego współzawcdnictwa pracy. Źródeł tego ruchu należy szukać i w entuzjazmie, z jakim klasa robotnicza wzięła się do zabezpieczania i odbudowy wspólnej socjalistycznej własności zaraz w pierwszych dniach po wyzwoleniu spod okupacji hitlerowskiej i w głębokich przemianach ekonomicznych społecznych i politycznych, które zmieniły rolę klasy robotniczej w społeczeństwie polskim, w nowej kształtującej się socjalistycznej świadomości robotników. "Tylko po zlikwidowaniu wyzysku kapitalistycznego, po uspołecznieniu przemysłu może powstać masowy ruch współzawodnic nictwa socjalistycznego i pozwala im rozwinąć swoją zdolność, inicjatywę i talenty" - mówił Lenin. Toteż dzięki temu, że zlikwidowaliśmy u nas ustrój kapitalistyczny, dzięki temu, że nasz przemysł jest przemysłem socjalistycznym nIe znającym eksploatacji człowieka przez człowiekamożliwy jest u nas rozwój masowego ruchu socjalistycznego współzawodnictwa pracy. Robotnik, który w Polsce Ludowej stał się gospodarzem zakładu pracy jest głęboko zainteresowany w jego rozwoju. Rozumie en, że jego dobrobyt, że dobrobyt mas pracujących zależy ód wzrostu produkcji i wydajności pracy. Robotnik w ustroju demokracji ludowej podchodzi do swej pracy nie jako do jakiegoś "zła koniecznego" , ale z pełną świadomością, że pracą swoją przyczynia się do rozwoju swej ludowej ojczyzny, do jej budowy, że pracą swoją buduje socjalizm. Socjalistyczna zasada "każdy według swoich zdolności - każdemu według ilości i jakości jego pracy" zgodnie z którą zaczynają się kształtować u nas systemy płac, wiąże osobisty interes prace wnika z interesem ogólno społecznym i dlatego robotnicy coraz bardziej masowo uczestniczą we współzawodnictwie pracy, troszczą się o lepszą organizację pracy i większą jej wydajność. W 1947 r. przodownik pracy z Poznańskich Zakładów H. Cegielski dzisiaj zwanych już zaszczytnym imieniem wodza mas pracujących Józefa Stalina - mówił tak: "My cegielszczacy bierzemy masewo udział we współzawodnictwie nie tylko dlatego, że widzimy w nim drogę do zwiększenia zarobków, ale też i dlatego, że widzimy w tym ruchu nową, lepszą socjalistyczną formę pracy". ROLA PRZODOWNIKA Ruch współzawodnictwa pracy polega na szlachetnej rywalizacji poszczególnych robotników, którzy dobrowolnie zobowiązują się do określonych zadań w dziedzinie zwiększenia wydajności i produkcji ponad obowiązującą normę. Poszczególni robotnicy analizując przebieg pracy, nabierają doświadczenia w racjonalnym wykorzystaniu narzędzi, w należytym wykorzystaniu czasu pracy i w eliminacji zbędnych ruchów, przez co dochodzą do wyższych form organizacji pracy. Okazało się, że już na przykład na pozór taki drobiazg jak należyte rozłożenie narzędzi na warsztacie, tak by były one w zasięgu ręki robotnikowi na zwiększenie produkcji. W żadnym wypadku współzawodnictwo nie polega i nie może polegać na zwiększonym wysiłku, ale na myślącym i twórczym podejściu robotnika do swej pracy. Spośród uczestników współzawcdnictwa, wywiązujących się-z powziętych zobowiązań w dziedzinie wydajności, ilości, jakości i oszczędności produkcji, na czoło wysuwają się ci, którzy najlepiej opanowali technikę swego zawodu. Ich przykład staje się zachętą dla innych, pobudza do podejmowania podobnych wysiłków i osiągnięcia takich lub jeszcze lepszych wyników. I na tym polega rola przodownika, 'że przoduje on w pracy, podciąga i uczy wszystkich pracowników, wypracowuje nowe metody, pomaga pozostającym w tyle i podnosi ich umiejętność pracy, dźwiga produkcję, a tym samym dźwiga zarobki ogółu pracowników. BOGACTWO FORM Ruch współzawodnictwa zrodził wielkie bogactwo form. Robotnicy podejmują zobowiązania indywidualne i współzawodniczą ze sobą. Rozwinęło się również współzawodnictwo zespołowe, powstały brygady współzawodniczących. Istnieją brygady produkcyjne i remrntowe, walczące o zmniejszenie braków i lepszą jakość, brygady oszczędnościowe, brygady młodzieżowe i kobiece. Rozwinął się ruch wielowarsztatowców, współzawodniczą ze sobą całe zakłady pracy tej samej gałęzi produkcji a nawet różnych gałęzi. POCZĄTEK WSPÓŁZAWODNICTWA W POLSCE Współzawodnictwo pracy w Polsce zapoczątkowane zostało przez Z. W. M.-owców, którzy w 1945 r. - na terenie łódzkiego Przemysłu Włókienniczego zorganizowali tak zwany młodzieżowy wyścig pracy. Ruch ten, którego istotą była mobilizacja jednostek i zespołów dla osiągnięcia najlepszych wyników produkcyjnych - szybko rozprzestrzenił się wśród szerokich mas pracujących w Polsce. Przełomem w historii polskiego ruchu współzawodnictwa byłp w roku 1947 wyzwanie górnika Wincentego Pstrowskiego - reemigranta z Francji, do masowego współzawodnictwa. N a apel Pstrowskiego, który wykonał 270% normy, setki i tysiące górników, włókniarzy, hutników i metalowców podjęło walkę o nowy styl pracy, o wykonanie zadań jącego ruchu współzawodnictwa. DALSZE ETAPY Następnym etapem był okres przed Kongresem Zjednoczenia Partii Robotniczych, kiedy to robotnicy podejmując "Czyn Kongresowy" dali piękny przykład współzawodnictwa, jako metody socjalistycznego budownictwa w naszym kraju. Akcją czynu Kongresowego, zainicjowanego przez Kopalnię Zabrze- Wschód objęte były zakłady, których załogi obejmowały pcnad 800 tysięcy osób, a wartość dodatkowej produkcji otrzymanej dzięki czynowi przekroczyła 6 miliardów zł. Na przestrzeni ub. roku nastąpił u nas dalszy olbrzymi wzrost liczby współzawodniczących, którzY Z walki o ilość przeszli na walką o jakość, na walkę z marnotrawstwem. Przyczyniła się do tego zwołana w marcu 1949 r, do Warszawy Krajowa Narada Oszczędnościowa, która stała się manifestacją wysokiego uświadomienia polskiej klasy robotniczej. N arada rzuciła masom pracującym hasła: " Uruchomić wszystkie drzemiące w naszej gospodarce rezerwy! Rozszerzyć współzawodnictwo i wznieść je na wyższy poziom! Produkować prędzej, lepiej i taniej!" Następnie Czyn l-Majowy i zobowiązania podjęte w związku z II Kongresem Związków Zawodowych były przykładem bojowej i konsekwentnej realizacji tych haseł. W swej szlachetnej walce o wykonanie zobowiązań i planów produkcyjnych robotnicy polscy wzorują się stale na przebogatych doświadczeniach radzieckich robotników stachanowców, racjonalizatorów i wynalazców. Górnicy np, wykorzystali doświadczenia radzieckie, wprowadzając brygady instruktorskie i brygady zespołowe. Robotnicy budowlani stosując nowe formy pracy zespołowej osiągnęli rekord w murarce zespołowej, wyrażający się w ułożeniu przez zespół 77 tysięcy cegieł w ciągu 8 godzin (zespół Majorowskiego i Szymborskiego}. Zastosowali również radzieckie metody szybkościowe hutnicy współzawodnicząc w walce o skrócenie czasu wytopu stali (tow. Koja z Huty "Mała Panew" skrócił czas wytopu stali do 2-ch godzin i 27 min.). Włókniarze zaczęli organizować brygady najwyższej jakości (tow. Adamus osiągnął wykonanie 122,5% bazy akordowej, a w tym 66,7 extra primy). laszczyk powziął myśl notowania wszystkich usprawnień i wyników współzawodnictwa w indywidualnych książeczkach oszczędnościowych, a Stefan Matela, tokarz z fabryki Cegielskiego, w 70 rocznicę urodzin tow. Stalina, wzorując się na doświadczeniu radzieckiego tokarza Bortkiewicza, rzucił hasło walki o przyspieszenie procesu skrawania metali. Na życzenie załogi, w związku z 70-tą rocznicą urodzin tow. Stalina, zakłady "Cegielskiego" w Poznaniu oraz kilka przodujących zakładów przemysłowych w Polsce otrzymały zaszczytne imię Zakładów Im. Józefa Stalina. Wzorując się na socjalistycznym współzawodnictwie w Związku Radzieckim, które jest wspaniałym objawem entuzjazmu i poświęcenia radzieckiej klasy robotniczej, - pclscy robotnicy osiągają coraz to lepsze wyniki w realizacji planów produkcyjnych, osiągają coraz to lepsze wyniki w doskonaleniu nowej socjalistycznej organizacji pracy. ZADANIA ZWIĄZKÓW ZAWODOWYCH Wszystkie ulepszenia w organizacji pracy zależą jednak równIe z w dużej mierze od wiedzy fachowej robotnika, od znajomości maszyny i całego procesu prcdukcji, Dlatego też podstawą całego rozwoju współzawodnictwa pracy jest wzrost wiedzy fachowej robotników, podniesienie ich kwalifikacji, udoskonalenie ich umiejętności. I tu wyraźnie zarysowują się zadania związków zawodowych w walce c wykonanie planów gospodarczych, w walce o stały rozwój socjalistycznego współzawodnictwa pracy. W uchwałach II Kongresu Związków Zawodowych czytamy: "Organizacja i bezpośrednie kierownictwo ruchem współzawodnictwa należY do związków zawodowych, których obowiązkiem jest jego upowszechnienie i podnoszenie na wyższY poziom. Odpowiedzialność za stan i rozwój współzawodnictwa ponosi cały ruch zawodowy we wSzYstkich swych instancjach i ogniwach od Centralnej Rady Związków Zawodowych poprzez Zarządy Główne, Okręgi i Oddziały, aż do Rad Zakładowych i grup Związkowych. Powoływane przez związki zawodowe komitety współzawodnictwa pracy winny odgrywać rolę pomocniczYch organów organizacji l władz związkowych ". Dlatego też związki zawodowe poprzez swe ognIwa nawiązują codzienną łączność z współzawodniczącymi robotnikami i pracownikami umysłowymi w postaci żywego instruktażu w zakładzie pracy, współzawodnictwa a w szczególności radców zakładowych, męzow zaufania, przodujących robotników, majstrów, inteligencję techniczną i młodzież; pomagają administracji fabrycznej w usuwaniu trudności hamujących rozwój współzawodnictwa i realizację zobowiązań. Związki zawodowe pomagają i otaczają opieką przodowników pracy, racjonalizatorów, nowatorów, mistrzów oszczędności, upowszechniają i popularyzują dokonane przez nich osiągnięcia, ulepszenia i wynalazki craz dopilnowują ich premiowania. Związki zawodowe wspólnie z administracją organizują narady wytwórcze na których omawiane są możliwości produkcyjne i wnioski racjonalizatorskie, podejmowane są postanowienia zmierzające do ulepszenia organizacji i wzmocnienia dyscypliny pracy. W celu podniesienia sprawności zawodowej, wiedzy technicznej i poziomu ideologicznego robotników - związki zawodowe rozbudowują sieć szkoleniową i organizują w fabrykach i instytucjach, kursy fachowe, które przygotowują kadry do wykonania planów produkcyjnych. Jedną z podstawowych dźwigni w walce o wydajność pracy, o jakość produkcji, oszczędność, oraz o wzrost naszej gospodarki i poziomu życiowego mas pracujących jest prawidłowy system płac. I dlatego przed związkami zawodowymi stoi nadal jako jedno z podstawowych zadań - praca nad udoskonalaniem systemu płac i związana z tym praca nad ustaleniem prawidłowych? norm technicznych we wszystkich dziedzinach wytwarzania, KIEROWNICZA ROLA PARTII W całej pracy nad rozwojem ruchu współzawodnictwa od jego początków do chwili obecnej ujawnia się kierownicza rola Partii. Partia stanowi najbardziej świadomy i ofiarny oddział klasy robotniczej. Współzawodnictwo pracy zaś jest jednym Z zewnętrznych przejawów wzrostu politycznej świadomości mas ludowych. Organizacje partyjne w zakładach pracy z natury rzeczy są motorem i siłą napędową ruchu współzawodnictwa. Przez ofiarną pracę licznych członków partii w radach zakładowych, komitetach, komisjach, grupach związkowych - przez przodownictwo członków partii w pracy produkcyjnej i społecznej, przez analizę na zebraniach partyjnych zagadnień produkcyjnych i współza spełnia swoją rolę kierownika, mózgu i siły napędowej tego wspaniałego ruchu. I to daje gwarancję, że szeroki ruch socjalistycznego współzawodnictwa pracy w oparciu o masy świadomych swych celów robotników - pozwoli nam na zwycięskie wykonanie planu 6-Letniego, pozwoli na podniesienie dobrobytu i kultury mas pracujących, a tym samym wzmocni światowy obóz postępu, pokoju w jego walce z obozem podżegfaczy wcjennyćh. K U L T U R A L N E 1. XII. 1949 - 31. I I I. 1950 ŻYCIE TEATRALNO- LITERACKIE TEATRY Z dużym i zrozumiałym zaciekawieniem oczekiwano w Państwowym Teatrze Polskim nowej premiery, na którą złożyły się dwa utwory dramaturgii hiszpańskiej. Pierwszy z nich to "Czarująca Szewcowa" komedia w dwóich aktach, której autorem jest Federico Garcia Lorca, - drugi to komedia w jednym akcie Miguela Cervantesa "Pieczary Salamanki" . Literatura hiszpańska, jedna z najbardziej oryginalnych i świeżych literatur świata jest zarazem tak swoista i odrębna, że twórcy jej, choć z różnych pochodzący epok, złączeni SClc jednak wspólnym pokrewieństwem, wywodzącym się z tej samej ziemi i z tego samego otoczenia. Dlatego nie raziło, że na jednym afiszu teatralnym spotkali się autorzy, których dzieli trzysta lat. Cervantesa znamy wszyscy jako autora "Don Kichota" . Państwowy Teatr Polski w Poznaniu pokazał nam go jako dramaturga. Najpierw Cervantes próbował klasycznych dzieł dramatycznych, później, idąc siadami Lope de Vegi, przeszedł do obozu realistów. Już jako realista stworzył szereg jednoaktowych fars o charakterze ludowych burlesek. Do tego rodzaju utworów należy właśnie komedia "Pieczary Salamanki" , niewybredna, lecz z dużym znawstwem sceny podana historyjka o nieśmiertelnym rogaczu, przygry - wającym do tańca żonie i kochankowi. Właśnie ta ostatnia scena, malująca w dosadnych, na nasz dzisiejszy gust, nieco przejaskrawionych rzutach nędzę i podłość ludzką, decyduje o artystycznej wartości tej burleski scenicznej. Wykonanie aktorskie nie stało niestety na wysokości zadania. Jedynie Jerzy Kordowski w roli Pankracego, zdradzanego inęża, stworzył postać żywą, zgodną z typem tego rodzaju komedyj. Pięknie grały też dekoracje Andrzeja Cybulskiego. Federico Garcia Lorca, autor "Czalującej szewcowej" to hiszpański pisarz współczesny, który zginął tragicznie w historyczym sierpniu hiszpańskim 1936 roku. Siłę twórczą, natchnienie i tematykę czerpie z ojczystej Andaluzji. Swą twórczość wywodzi z nieśmiertelnego nurtu poezji ludowej. Zaczyna jako poetaliryk, lecz wnet porywa go teatr. Najpierw próbuje swych sił w teatrach amatorskich, wystawiając utwovy największych twórców hiszpańskich, później wyjeżdża do Ameryki Południowej, gdzie dziś nazwisko j'ego i utwory są powszechnie znane. Po swym powrocie do kraju staje na czele studenckiego teatru doświadczalnego. Po zwycięstwie Frorai Ludowego zawiązuje madrycki Związek Inteligencji Antyfaszystowskiej. W 1936 roku został zastrzelony. Za śmierć jego odpowiada rząd generała Franco! Prócz kilku tomów poezji napisał szereg sztuk, wśród których "Czarująca Szewcowa" zajmuje czołowe miejsce. Słusznie zauważono, że "Czarująca Szewcowa" to jakby wersja "Poskromienia złośnicy". Lecz "Czarująca Szewcowa" to kobieta zbuntowana nie tylko przeciw własnemu mężowi, lecz przeciw całej rzeczywistości. Reżyseria Wilarna stkie walory poetyckie i baśniowe, sztuki. Przedstawienie obfitowało w pastelowe sceny - obrazy, sceny - malowidła, podkreślało baśniowy element, wydobyło poetyckie walory utworu. Na scenie widzieliśmy Hiszpanię, a piękne dekoracje Jana Kosińskiego przeniosły widzów do małego miasteczka hiszpańskiego, drzemiącego w słońcu i nudzie, w kraj, gazie rzeczywistość łączy się z poetyckim snem. N a podkreślenie zasługuje popisowa gra Ireny! Maślińskiej w roli Szewcowej. Objazdowy Teatr Dramatyczny Domu Wojska Polskiego dał na scenie Państwowego Teatru Polskiego w Poznaniu szereg występów gościnnych. Ujrzeliśmy zespół w sztuce Maksyma Gorkiego "Matka", przerobionej i umiejętnie dostosowanej do wymogów sceny z powieści Gorkiego pod tym samym tytułem. W bieżącym sezonie teatralnym oglądamy już drugą sztukę Gorkiego. Pierwszą były "Dzieci słońca" wystawione w ramach festiwalu sztuk radzieckich. Oba utwory powstały w gorącym czasie rewolucyjnym 1905 roku. W "Dzieciach słońca" mimo jasnego tytułu, wielki pisarz odtwarza epokę zmagań, w której ponosi klęskę zmurszały świat. "Matka" - to dzieło entuzjazmu i wiary w nowego człowieka, którego stwarza rewolucja. Naczelna postać sztuki "Matka" przetwarza się psychicznie w ogniu nowych dni rewolucyjnych w nowego człowieka. N a tej też postaci skoncentrowała się cała uwaga pisarza. I w sztuce wyrasta ona ponad normalną "rolę główną". Od aktorki wymaga wielkiego wysiłku, subtelności i talentu. Wszystkim, tym wymaganiom sprostała stara znajoma z poznańskiejessceny, z ubiegłych sezonów Hanna Różańska, kreująca obecnie w Objazdowym Teatrze Dramatycznym Domu Wojska Polskiego rolę Matki. Grając we wszystkich 26 obrazach sztuki dała postać żywą i przekonywującą. Przedstawienie, traktowane jako całość, było przedstawieniem udanym, wewnętrznie zharmonizowanym, o jednolitym reżyserskim wyrazie. Niemała w tym zasługa reżysera Emila Chaberskiego, który* utworowi nadał właściwe tempo. Mimo rozrostu poszczególnych scen, przedstawienie zamykało się w okresie trzech godzin. Na specjalne podkreślenie zasługuj e wygranie scen zbiorowych, które naprawdę żyły. Gościnne występy Teatru Wojska Polskiego pozostawiły wspomnienie nad wyraz dodatnie, ożywiając nieco powolne tempo życia teatralnego Poznania. Wielkim wydarzeniem artystycznym była premiera "Niemców" Leona Kruczkowskiego. Sztuka ta stała się najważniejszym wydarzeniem kulturplnym po wojnie, tematem licznych i gorących polemik. Krytyka niemiecka po berlińskiej premierze "Niemców" nazwała ją "sztuką najbliższą prawdy, osnutą na niemieckiej rzeczywistości". "N ational Zeitung" z listopada 1949 tak pisz"': "N am Niemcom nie pozostaje nic innego, jak wobec tego dzieła zadać sobie pytanie: czemu to się dzieje, że dotąd żaden niemiecki dramaturg -re zdobył się na tak wstrząsające, na tak przekonywujące rozprawienie się z tym wszystkim co działo się w Niemczech za Hitlera i co się dzieje teraz. Dlaczego musiał dopiero zjawić się Polak, by dać nam w tej sztuce klucz, otwierający wrota do obozu pokoju i demokracji, a jednocześnie w sposób wolny od wplątał się w winy i błędy przsz słabość" . Krytyka jednogłośnie przyznała sztuce wysokie wartości artystyczne, zwartość akcji, doskonałą konstrukcję i różnorodność typów i charakterów. O ideologicznej stronie drama tu wypowiedział się w listopadowej Kuźnic y " w 1949 r. sam autor, wy" jaśniając wiele spraw. Pierwotny tytuł sztuki brzmiał: "Niemcy są ludźmi" . "Niemcy są ludźmi" - pisze autor znaczyło u mnie, jako punkt wyjścia: spróbujmy w literaturze OleJSC od plakatowej wizji "szczekającego Niemca" postawmy sobie .pytanie: jak to się działo od strony ludzkiej? jak oni "to" godzili ze swoim zwykłym ludzkim życiem - tam w swoim Reichu, wśród swoich kobiet, rodziców, dzieci? Jak oni wyglądali sami między sobą, kiedy ich nie widziały nasze oczy?" I dalej: "W sztuce mojej nie chodziło bynajmn:ej o to, aby pokazać pełny, kompletny przekrój społeczeństwa niemieckiego lat hitleryzmu i wojny. Myślę jednak, że - ze wszystkich naszkicowanych wyżej przyczynw życiu tego społeczeństwa był to okres tak głębokiego upadku, zamroczenia i paraliżu świadomości klasowej warstw ludowych, że, biorąc rzecz w najszerszym nawet przekroju społecznym, można było mówić jedynie o różnych wariantac h i odcieniach tych postaw wobec hitleryzmu, których większą lub mniejszą kolekcję prezentowała wówczas każda przeciętna mieszczańska czy drobnomieszczanska rodzina niemiecka" . Głośną, tę sztukę grano w Poznaniu bardzo dobrze. Dobry był i Zdzisław Karczewski w roli Profesora Scnnenbrucha 1 Jerzy Kordowski w roli żandarma Hoppe i Jerzy Pietraszkiewicz jako Joachim Peters i Zdzisław Salaburski w roli Willego i Zygmunt N oskowski jako Bennecke, radca ministerialny. Z ról kobiecych na czoło wysunęły się N una M łodziejcwska-Szczurkiewiczowa w roli Pani Soerensen oraz Krystyna Salaburska jako Ruth. Teatr Objazdowy przy Państwowy m Teatrze Polskim w Poznaniu, , " p"oci kierownictwem Włodzimierza Dobrzańskiego, mimo bardzo niesprzyjających warunków tegorocznej zimy, odwiedził szereg miast Wielkopolski i Ziemi Lubuskiej z ciekawą sztuką L. Rachmanowa i E. Ryssa pt. "Okno w lesie". Bohaterskie poświęcenie i walka uczonego radzieckiego i jego otoczenia ze szpiegowską siecią wywiadu niemieckiego ukazuje olbrzymią pracę zaplecza Armii Czerwonej na tyłach wroga. Ckno w lesie" W y reżyserował bar" dzo pomysłowo Tadeusz Muskat, a dekoracje zaprojektował Andrzej Cybulski. "Teatr Nowy" wystawił komedię spółki autorskiej Małgorzaty Wolin, i Jerzego Pomianowskiego, pt. "Faryzeusze i Grzesznik czyli Dama z Winogronem". Komedia ta pokazuje nam zdegenerowany świat mieszczański oraz walkę dwóch wrogich obozów: obozu imperializmu amerykańskiego, dążącego do skolonizowania i podporządkowania sobie skłóconej Europy i - obozu postępu, jednoczącego proletariuszy wszystkich krajów. Główna postać sztuki M.alarz potrafi wybrać, przy pomocy młodych: zecera Marka i córki Wiktorii, drogę uczciwości i sprawiedliwości. Interesujące postaci sceniczne stworzyły Maria Życzkowska i Te skł i Zygmunt Zintel. N astępną premierą "Teatru Nowego" była "Profesja Pani Warren" Bernarda Shawa. Swego czasu była to sztuka "skandaliczna", której przez trzydzieści lat nie wolno było w Anglii wystawiać. Napisana w 1894, na scenie angielskiej ukazała się oficjalnie dopiero w 1924 r.! Dzisiaj "skandaliczna" strona utworu jest raczej sprawą drugorzędną. Dzisiejszego widza nie tyle interesuje "profesja" bohaterki, właścicielki domów publicznych, ile psychologiczna strona utworu. I tutaj Shaw nie zawiódł. Bezlitośnie tępi obłudę, zdziera maski z twarzy swych bohaterów i udowadnia, że pod maską "dobrze wychowanego gentlemana kryje się drapieżne, mieszczańskie zwierzę. "Komedia Muzyczna" odnioała dwa sukcesy. Pierwszym z nich to premiera komedii K. Isajewa i A. Galicza pt. "Tu mówi Tajmyr". "Komedia Muzyczna" wreszcie się zrehabilitowała. Atakowana za obniżanie poziomu, okupiła swe błędy wystawieniem komedii autorskiej spółki radzieckiej. Dla komediopisarzy polskich jest to dobra lekcja poglądowa, wykazująca, że komedia napisana z prawdziwym talentem może bawić - ucząc zarazem, że współczesność, a nawet codzienność naszego życia poddają tematy nawet do lekkiej komedii muzycznej. Aktorzy pod dobry tekst podłożyli dobrą grę. Szczerze bawił Tadeusz Chmielowski lako Kirpicznikow, Zdzisław Salaburski w roli Diużikowa oraz Kazimierz Brusikiewicz jako "Człowiek w kraciastym palcie". Drugim sukcesem "Komedii Muzycznej" to "Zielony Gil" według sztuki Tirso de Moliny w adaptacji Juliana Tuwima. Ta komedia pomyłek w farsowym ujęciu, naszpilkowa - na aktualnościami, znakomitymi dowcipami, lekka i błyskotliwa, stała się prawdziwym wydarzeniem teatralnym. Publiczność poznańska poznała się od razu na "Zielonym Gilu", klóry przy kompletach "idzie" już czwarty miesiąc. Wykonawcy wszyscy bez wyjątku na poziomie. V/pierwszym zaś szeregu zdobywają oklaski: Maria życzkowska i Zygmunt Zintel. Komedii Muzycznej życzyć wypada jedynie dalszych sukcesów. Jako bardzo dodatnią pozycję wymienić też należy w "Teatrze Młodego Widza" wystawienie "Ulicy Anny Rudenko" E. Ciurupy. Sztuka o odbudowie, o pełnym entuzjazmu, heroicznym wysiłku młodych i starych, stwarzających w Związku Radzieckim na gruzach wojennych nowe życie, wzrusza swą prostotą i szczerością. CZWARTKI LITERACKIE Znany warszawski krytyk literacki Jerzy Eugeniusz Płomieński wystąpił w ramach "Czwartków Literackich" z odczytem o Stanisławie Ignacym Witkiewiczu, (Witkacym). Tragicznie zmarły w roku 1939 pisarz, fizolof, malarz i teoretyk sztuki w jednej osobie, należał do najciekawszych osobistości naszego międzywojennego dwudziestolecia. Toteż odczyt Jerzego Płomieńskiego, oparty na materiałach wspomnieniowych cieszył się wielkim zainteresowaniem publiczności. Następny "Czwartek" , poświęcono twórczości młodych poetów poznańskich. U twory swoje czytali: Witold Degler, Franciszek Nowaczyk, autor tomiku wierszy pod tytułem: "Chleb powszedni", i Klemens Oleksik, autor dwóch powieści o tematyce partyzanckiej i tomiku literacką poetów skreślił w słowie wstępnym Edwin Herbert, wiceprezes tutejszego Związku Literatów. N a zaproszenie Uniwersytetu Poznańskiego i Związku Literatów przybył do Poznania prof. Uniwersytetu Jagiellońskiego dr. Juliusz Kleiner, autor znanych powszechnie monografii o Mickiewiczu, Słowackim i Krasińskim. Prof. Juliusz Kleiner wygłosił na "Czwartku literackim" odczyt pod tytułem. "Sztuka poetycka Słowackiego". Był to pierwszy w Poznaniu wykład prof. Juliusza Kleinera, który obchodził niedawno jubileusz 40-lecia twórczości naukowej i literackiej. Prelekcja sławnego historyka literatury stała się dużą atrakcją dla całego intelektualnego Poznania. Odczyt ze względu na wielką frekwencję publiczności odbył się tym razem, nie jak zwykle w sali Odrodzenia Starego Ratusza, lecz w Auli Uniwersytetu, jednej z największych sal naszego miasta, która i tak nie pomieściła wszystkich słuchaczy. Po prelekcji nastąpiły recytacje utworów poety, w wykonaniu poznańskich artystów drama tycznych: Janiny Jabłonowskiej, Stefana Drewicza i Kazimierza Wichniarza. Z własnym wieczorem autorskim wystąpił na "Czwartku literackim" znany prozaik i dramaturg, Prezes śląskiego oddziału Literatów Jan Brzoza. Twórczość prelegenta w okresie dwudziestolecia członkostwa w zespole pisarzy proletariackich "Przedmieście" , o silnych tendancjach społecznych, znalazła najpełniejszy wyraz w powieściach "Dzieci" "Budowali Dom", oraz w powojennym dramacie "Stary Dzwon". Genialnemu twórcy "Komedii ludzkiej" Honoriuszowi Balzakowi, od którego zgonu upływa 100 lat poświęcił Wojciech N atanson prelekcję pL "Balzak 1 rok balzakowski". Znakomity teatrolog i krytyk literacki omówił między innymi znaczenie Balzaka dla Polski, związek jego życia i dzieła z naszym krajem, rozmowę BalzaJka z Mickiewiczem. Ciekawie wypadło również zestawienie Balzaka z Prusem oraz przedstawienie roli prozy balzakowskiej w dziejach myśli ludzkiej. O "Romantyzmie w świetle metody marksistowskiej" mówił prof. Uniwersytetu Wrocławskiego dr. Stanisław Kolbuszewski. Autor licznych, cennych studiów i dzieł o romantyzmie polskim i neoromantyzmie oraz długoletni profesor literatur słowiańskich w Uniwersytecie ryskim, wykazał, w oparciu o znakomite prace radzieckich historyków literatury, j ak odmiennego znaczenia nabiera i niespodziewanie nowe cechy wykazuje romantyzm w świetle marksistowskiej teorii literackiej. Odczyt cieszył się takim powodzeniem, że musiano go powtórzyć. Prof. Uniwersytetu im. Mikołaja Kopernika, Makowiecki, wygłosił następną prelekcję pL "Poezja i muzyka". W odczycie swym prof. Makowiecki starał się odpowiedzieć na pytfnia: Czy i jak muzyka może wpływać na poezję?, oraz czy i jak krytyka i historia literatury mogą wpływy te ująć w tezy naukowe? N ajwybitniejszy przedstawiciel nurtu klasycznego w dzisiejszej literaturze polskiej, znakomity powieściopisarz i esselsta Jan Parandowski wygłosił prelekcję z cyklu "Alchemii słowa" pL "Sława i nieśmiertelność". Znakomity pisarz przedstawił nam zagadnienie sławy i nieśmiertelności, przybliżył słuchaczom naj świetniejszych ludzi minionych wieków i nieśmiertelne ich dzieła. "Do nieśmier - powiedział Voltaire. Pisarz zazwyczaj zyskuje nieśmiertelność jednym tylko dziełem. Aby posiadało ono tzw. nieśmiertelność czynną winno wypływać z żywego narodu i z żywej tradycji literackiej. N a ostatnim sprawozdawczym "Czwartku" wystąpił Wojciech żukrowski, autor doskonałych opowiadań "Z kraju milczenia", błyskotliwych szkiców "Piórkiem flaminga" i powieści z pierwszych dni odzyskania wolności: "Ręka ojca". Wojciech żukrowski mówił bardzo ciekawie na tematy tajemnic twórczości literackiej. Z przeglądu tematów i prelegentów widzimy, że poznańskie "Czwartki literackie" stają się prawdziwymi wydarzeniami literackimi. Rośnie też stale liczba ich stałych bywalców, tak, że trzeba będzie pomyśleć o przeniesieniu "Czwartków" do pojemniejszej sali. WIECZORY DYSKUSYJNE, ODCZYTY Duże zaciekawienie wywołały odczyty dyskusyjne, które od pewnego czasu organizuje Liga Kobiet. Do naj ciekawszych "wieczorów" należały: referat dr. N. Nowosielskiego pt.: "Stosunek Państwa do Kościoła i Religii", referat tego samego autora pl. "Zdrada tajemnic państwowych i gospodarczych w oświetleniu polskiego ustawodawstwa", następnie odczyt dyrektora Biblioteki Miejskiej płk. Róg- Mazurka pl. "Pięciolecie oswobodzenia Poznania", referat dr. Słonińskiego pl. "Marnotrawstwo zdrowia, oraz prelekcja dr . Józefa Czekaiskiego pt. "Krajobrazy gospodarcze Chin Ludowych". W ramach popularnej akcji, zorganizowanej przez Spółdzielnię Wyd. Oświatową "Czytelnik" przy Inspektoracie Kult.-Ośw., pod nazwą "Autorzy wśród czytelników" wystąpiła w Poznaniu znana literatka i popularna powieściopIsarKa Irena Krzywicka. Autorka, występująca także w szkołach poznańskich wprowadziła młodych słuchaczy w tajniki warsztatu pisarskiego oraz określiła rolę pisarza dającego w swych utworach zwierciadło życia. Tow. Miłośników miasta Poznania po długim milczeniu zaczyna na szczęście przejawiać ostatnio większą żywotność, życzyć by sobie należało, aby Towarzystwo to, skupiające miłośników naszego miasta i dla tego miasta wielkie niegdyś oddające usługi kulturalne, nawiązało do swej dobrej tradycji. Na jednym z zebrań Tow.Miłośnik ów Poznania wybitny znawca architek - tury dawnego Grodu Przemysława, a nasz współpracownik inż. Zieliński, wygłosił odczyt na temat Starego Poznania. Prelegent przedstawił postęp prac przy odbudowie S tarego Miasta, omówił szczegółowo układ ulic i fortyfikacji, wskazując na celowe i piękne perspektywy urbanistyczne. Odczyt ilustrowano fotografiami i planami dzięki czemu słuchacze poznali się z wyglądem starego Poznania l częściowo z przebiegiem obecnych prac nad rekonstrukcją zabytkowych budowli. W związku z odsłonięciem w Warszawie pomnika Adama Mickiewicza Woj. Komitet Obchodu 150- lecia urodzin Adama Mickiewicza zorganizował uroczystą akademię w sali Teatru Polskiego. Twórczość i działalność Wieszcza oimówił dr. B. Zakrzewski, obszernie naświetlając okres pobytu poety w Wielkopolsce. Tutaj powstały pierwsze strofy "Pana Tadeusza" i płomienna "Reduta stąpił zespół "żywego Słowa" SWO "Czytelnik", ze specjalnym montażem literackim. W ciągu roku mickiewiczowskiego poznański zespół "żywego Słowa" tak w Wielkopolsce, jak i na Ziemi Lubuskiej dał 100 audycyj, poświęconych Mickiewiczowi. Znany na terenie poznańskim kompozytor i działacz artystyczny,współpracownik naszego Pisma, dr. Jerzy Młodziejowski otrzymał nagrodę pieniężną Departamentu Twórczości Artystycznej Ministerstwa Kultury i Sztuki. Dr. Jerzy Młodziejowski jest dyrygentem Chóru Pocztowców i Chóru Akademickiego, członkiem Filharmonii Poznańskiej oraz kompozytorem utworów ludowych. Stanisław Krokowski ZYCIE MUZYCZNE POZNANIA OPERA N a jubileusz swego 30-lecia Opera Pcznańska przygotowała "Halkę" Stanisława Moniuszki, dzieło, które właśnie w r. 1919 otworzyło pierwszy polski sezon w wolnej Ojczyźnie. Znamy doskonale tę piękną operę Moniuszki z licznych wykonań w okresie międzywojennym, oraz po reku 1945. Melodie z "Halki" są od 100 lat na ustach całego narodlu. Ale tym razem słuchaliśmy i oglądaliśmy operę, jakby po raz pierwszy. Więc przede wszystkim jeśli chodzi o naczelny problem treściowy, stwierdźmy, że bywał on spłycany i lekceważony. Mówiło isię dawniej w pewnych kołach, że "Halka" posiada cudowną muzykę, ale "niesmaczną" i "drastyczną" treść. Reżyseria robiła z tej opery dramat erotyczny, zatuszewując wszystko inne. Libretto "Halki" w takim ujęciu wypadało blado i dość stereotypowo a la "Faust" Gounoda (niemal identyczna osnowa: uwiedzenie i porzucenie). W ostatniej inscenizacji poznańskiej wyszły nareszcie na jaw wszystkie walory libretta "Halki". Owa oryginalna fabuła dramatyczna, uprzedzająca weryzm, a zarazem jakże śmia li społecznie! (zważywszy rok powstania opery - 1846). Pierwszy Hans von Biilow (słynny muzyk i krytyk) miał odwagę jeszcze w XIX w. trafnie i jasno scharakteryzować libretto "Halki": "Akcja opiera się na prastarym ale wiecznie młodym temacie, mianowicie na konflikcie pomiędzy panem a niewolnikiem i ma przez to godną uwagi tendencję obyczajową. Niemoralnemu panowaniu ancien regimełu rzuca się tu rękawicę wyzwania bez wszelkich ogródek". Treść powyższą wydobyto w Poznaniu nie zmieniając ani jednego słowa w oryginale, a jedynie przez odpowiednie pociągnięcia inscenizacyjne i reżyserskie. Leon Schiller i Jerzy Merunowicz przywrócili tej najwspanialszej operze polskiej jej prawdziwe, pierwotne oblicze. Minister Stefan Dybowski w ramach obchodu 30-lecia działalności Opery Poznańskiej (której nadano imię Stanisława Moniuszki) powiedział m. in.: "H alka" . w inscenizacji Schillera to tragedia ludu, jej bohaterem jest pańszczyźniane chłcipstwo uginające się pod ciężarem społecznego ucisku. Jej ideą jest antago nem, między człowiekiem uciemiężonym a jego cierniężycielem. "Halka" Moniuszki, ta opera o krzywdzie chłopskiej, jest czołowym dziełem twórcy, który natchnienie czerpał nie tylko z podglebia muzyki ludowej, ale miał realistyczne widzenie społecznego dramatu, rozgrywającego się na gruzach szlacheckiej Polski". Przedstawienie poznańskie było tedy utrzymane w charakterze ludowego dramatu społecznego. Podług tej koncepcji lud stał się jakby główną osobą "Halki" - a punktem kulminacyjnym opery: akt góralski (I I I). Dawniej reżyserowano ten obraz niby narodową sielankę. Tuszowano jpgo rewolucyjność, przytłumiano jaskrawość. "Po nieszporach, przy niedzieli" lud beztrosko śpiewał sobie i tańczył. Oczywista, że wychodziło to bardzo in minus dla logicznego sensu opery. Dzisiaj akt ten ma w całości po prostu kluczowe znaczenie. Łączy się ściśle z osnową dramatu. Wyrazicielem ideałów ludu jest w "Halce" - Jontek - wyroznlaJący się z gromady, śmiały, dumny, bystry prowodyr. J ego aria w II akcie, duet z Januszem, opowiadanie w I I I akcie i wzruszające "Szumią jodły" - to właśnie najważniejsze dramatycznie momenty opery w ujęciu schillerowskim. Franciszek Arno interpretował postać Jontka nieprzeciętnie dobrze. Śpiewał czystym, świeżym i pięknym grosem. Antonina Kawecka ujęła tytułową rolę zupełnie odmiennie niż v/roku ubiegłym. Grała teraz o wiele dyskretniej.i mniej żywiołowo niż dawniej, śpiewała z dużą finezją, umiejętnie frazując, stosując wiele kulturalnych pian. Kawecka wyróżnia się chlubnie jako jedna z najbar dziej utalentowanych młodych artystek operowych kraju. Marian Woźniczko kreował ważną partię Janusza. W mniejszych rolach popisali się korzystnie: E. Kossowski (Stolnik), D. Seremak (Zofia), W. Chomiak (Dziemba) i A. Łukasik (góral) . Całość opery przygotował i poprowadził dyr. Walerian Bierdiajew, pieczołowicie wypracowując każdy tf.kt moniuszkowskiej muzyki. Wszystko było tu po prostu muzycznie wypieszczone, począwszy od wzorowo podanej Uwertury. O-kiestra nigdy nie kryła śpiewaków, wychodziła na "wierzch" w pełnym blasku dopiero w swoich partiach solowych. Chór Opery Poznańskiej śpiewał precyzyjnie i miękko, tak w piano j ak i w forte. Szczególnie III akt brzmiał niby piękne oratorium ludowe. Polonez i tańce góralskie (choreografia Eugeniusza Paplińskiego) zbierały zasłużone owacje. Szczególnie przyjemną kolorystycznie była dekoracja górska III aktu (J an Kosiński). N a osobną wzmiankę zasługują efekty świetlne które wielce pomagały inscenizatorom w realizacji zamierzonych koncepcji. Np. mazur tańczony przy krwawym blasku dogasających pochodni albo ensemble w górach w ponurym mroku nadciągającej burzy. Wszystko to przyczyniało się do wywołania odpowiedniego nastroju dramatj cznej grozy. Zespół baletowy Opery, kierowany przez Eugeniusza Paplińskiego, wystąpił w bieżącym sezonie z jedną premierą, na którą złożyły się trzy kompozycje choreograficzne: "Karnawał" Schumanna, "Noc Walpurgii" Gounoda, "Paw i dziewczyna" Szeligowskiego. Nowością była prapremiera "Pawia Kubackiego l z muzyką Tadeusza Szeligowskiego. Treścią literacką to erotyczna bajka hinduska, egzotyczny odpowiednik helleńskiego mitu o łabędziu i Ledzie. Muzyka Szeligowikiego zręcznie ilustruje akcję (I Dżungla - II Zaloty - III Przebudzenie). Jako Paw tańczył na premierze sam Papliński, zastąpiony później przez młodego, wybitnie utalentowanego artystę Grucę. Pod względem kompozycji baletowej najefektowniej wypada "Noc Walpurgii", do muzyki Gounoda. "Karnawał" mniej się udał. "Paw i dziewczyna" miał ciekawe momenty choreograficzne, zwłaszcza w II obrazie (Stella Pokrzy wińska). Obraz pierwszy grzeszył monotonią ujęcia i bladością pomysłów. Oprócz Pokrzywińskiej tańczyły primabaleriny: Miła Kołpikówna i Barbara Kaczmarewicz. Wśród panów wyróżnia się opanovaną techniką Bohusław Stancak. Dekoracje i kostiumy projektował Stefan Janasik (najlepsza po wojnie praca tego zdolnego artysty poznańskiego ). FILHARMONIA VI koncert symfoniczny Filharmonii Poznańskiej poświęcono w całości Bedrzychowi Smeranie - z powodu 125 rocznicy urodzin wielkiego kompozytora czeskiego. W pierwszej części wieczoru słuchaliśmy Uwertury do opery "Sprzedana N arzeczone" oraz poematu "Wyszehrad". Poemat "Wiosnę miłości" (J aro Laski) z tow. orkiestry oraz cykl "Pieśni wieczornych" śpiewała Alina Bolechowska, artystka obdarzona elastycznym i dc konale postawionym sopranem lirycznym. Sposób ujęcia przez śpiewaczkę utworów Smetany pozbawiony był zupełnietaniego sentymentalizmu, (którym lak często grzeszą artystki operowe). "Gwoździem" części orkiestrowej wieczoru poświęconego Smetanie stała, się "Wełtawa" arcydzieło czeskiej twórczości narodowej. Dyrygował Olgierd Straszyński. Następny Koncert Filharmonii Poznańskiej poprowadził młody dyrygent Bolesław Lewandowski, znany już z pracy artystycznej na terenie Teatru Wielkiego. Artysta odniósł znaczny sukces - zwłaszcza interpretacją V symfonii Beethovena. Umiejętnie uwypuklone zostały tu rysy powagi, surowości i głębi sztuki "mistrza z Bonn". Koncepcje dynamiczne poruszyły słuchaczy do żywego - swą potęgą i żywiołowością. Eył to najprawdziwszy Beethoven, i epublikanin i demokrata, wielki przyjaciel ludzkości, który swoje powołanie twórcy rozumiał jako "krzesanie ognia z ducha ludzkiego". Specjalnie podkreślam tu, niejednokrotnie u nas pomijany, aspekt sztuki beethovenowskiej: estetyczna zawartość dzieła muzycznego jest może równie ważna jak jego znaczenie estetyczne. Muzyka ma za zadanie, także wychowywać słuchacza, oddziaływać nań uszlachetniająco. Jako solistka wystąpiła ceniona i lubiana na terenie naszego miasta piamoTka, Getruda Konatkowska, biorąca udział w cyklu powojennych wieczorów symfonicznych - bodajże po raz pierwszy. Artystka wykonała z tow. orkiestry rzadziej pojawiający się na estradzie "Koncert fortepianowy d-moll" (op. 15) Jana Brahmsa. W dniu urodzin Generalissimusa Józefa Stalina Filharmonia wystąpiła z koncertem, poświęconym w całości muzyce radzieckiej. N a wstępie wykonano "Kantatę o Stalinie" trzy lata temu zmarły autor , Hymnu Państwowego ZSRR" jest zasłużonym twórcą, szeregu popularnych pieśni patriotycznych, żołnierskich, ludowych - śpiewanych przez wszystkie chóry radzieckie, nuconych przez cały radziecki naród. Oprócz "Kantaty o Stalinie" Stanisław Wisłocki poprowadził "IX Symfonię" jednego z czołowych kompozytorów radzieckich, Dymitra Szostakowicza. S. Wisłoeki, kapelmistrz dobrze znany Poznaniowi ze swych walorów, wniknął w klimat duchowy trudnego dzieła. Starszą rosyjską twórczość reprezentowało wielkie nazwisko Piotrs Czajkowskiego, którego "Koncert Fortepianowy b-moll" odtworzyła z tow. orkiestry Franciszka Kielasińska. J eden z następnych wieczorów symfonicznych zawierał w programie "Koncert Fortepianowy" Maurycego Ravela -. w wykonaniu Marii Wiłkomirskiej. Wstawienie przez pianistkę do jej repertuaru jednego z najcelniejszych Koncertów, jakie dał wiek XX, świadczy j ak najlepiej o kulturze muzycznej Wiłkomirskiej. Jak wiadomo nasi pianiści grają z orkiestrą zawsze to samo. naprodukowany ostatnio "Koncert" Ravela ma świetnie napisaną partię solową. Bogata, pomysłowa, nadzwyczaj przejrzysta instrumentacja nie głuszy, nie "zabija" fortepianu (błąd wielu Koncertów ostatnich lat). Treść muzyczna utworu czerpie soki z klasycyzmu francuskiego (klawesyniści). Harmonie są impresjonistyczne. Strona techniczna przywodzi na pamięć Liszta. Program oikiestrowy zawierał m. in. J. S. Bacha, "Fantazję i fugę organową c-moll", we wzorowej instrumentacji Kazimierza Wiłkomirskiego, który poprowadził cały koncert. "Symfonia c-dur" Mozarta podana została tym razem mniej przekonywująco, wyjąwszy ostatnią część z ową monumentalną podwójną fugą. 13 koncert symfoniczny rozpoczęła Uwertura Artura Malawskiego, utwór instrumentowany brawurowo, ale dziwnie ubogi tematycznie. Tego typu utwory (tzw. rozwiązywanie problemów) pisał do niedawna każdy "szanujący" się kompozytor krajowy. Ale rodzaj ten dzisiaj stracił już na aktualności. Krystyna Szczepańska w ramach koncertu śpiewała 7, orkiestrą, Glucka i Beethovena, wykazując piękny, starannie wyrównany, o dużej skali głos. Całą drugą część programu wypełniła "IV Symfonia Brahmsa", arcydzieło treści i formy, wielki popis dla A. Małachowskiego, kapelmistrza o efektownej i przejrzystej technice dyrygowania. Solistą 14 koncertu Filharmonii był Zbigniew Drzewiecki zasłużony dla kul tury polskiej artysta, od wielu lat działający jako wirtuoz i pedagog gry fortepianowej. Wszakże ze szkoły Drzewieckiego wyszl' międzj iii. Jan Ekier i Czerny-Stefańska, W. Ma Ciszewski i nieodżałowanej pamięci Bolesław Kon. Drzewiecki zaprodukował w Filharmonii "Koncert fortepianowy" Franciszka Lessla (I poło XIX wieku) starego kompozytora pclskiegc, o którego istnieniu nikt u nas, prócz specjalistów prawie nie słyszał. A utwór Lessla wart jest tego, aby go od czasu do czasu produkować na estradzie. Zwłaszcza ostatnia część ma ładny, wyrazisty temat i wiele wigoru rytmicznego. Drzewiecki przypomniał nam również "Fantazję polską" Ignacego Paderewskiego. Jako soliista 15 wieczoru symfo ski. Grał z orkiestrą Koncert Es-dur Beethovena - nadzwyczaj muzykalnie, spokojnie, z niewątpliwą perfekcją techniczną. Szkoda, że operował niepotrzebnie ciągłymi pianami, co wypadało chwilami nazbyt monotonnie. J ak się zdaje - żmudzińskiemu odpowiadałby raczej styl Mozarta. Koncepcja wykonawcza "Koncertu Es" była zanadto wysubtelniona, intelektualistyczna, pozbawiona jędrności, siły i heroizmu Jednak podkreślam: ogólne wrażenie z 'występu wynosiło się dodatnie. 15 Koncert prowadził nieprzeciętnie uzdolniony dyrygent Tadeusz Wilczak. U trafi ł doskonale w poetycki styl mluzyki Karłowicza do "Białej gołąbki". Wydobył cały niepowszedni czar z "Symfonii d-moll" Francka. Precyzyjnie akompaniował do "Koncertu" Beethovena. Nasza orkiestra brzmiała tego wieczoru szczególnie dobrze. 16 impreza Filharmonii Poznańskiej stanowiła jeden ze słabszych koncertów w tegorocznym cyklu symfonicznym. Całą pierwszą część programu zajęło wykonanie "Symfonii" Schuberta (C-dur), dzieła które daje pole do popisu tylko najwybitniejszym dyrygentom. Trzeba posiadać wiele fluidu w pałeczce, ażeby zainteresować słuchaczy tym obszernym utworem, nie zmęczyć "niebiańskimi rozwlekłościami" (jak je nazwał trafnie Robert Schumann). Adam Kopyciński niestety niewiele wyciągnął z tej prostej, melodyjnej muzyki. Na tle owej monotonii zaznaczył się korzystnie występ młodego skrzypka poznańskiego Mieczysława Giżelskiego (I koncert mistrza Filharmonii), który niezbyt wielkim, ale giętkim, ładnym tonem, technicznie czysto i starannie odtworzył najpiękniejszy "Koncert skrzypcowy", polskiej literatury muzycznej - napisany przez M. Karłowicza. 17 koncert poznański, z udziałem Ignacego N eumafka, można bez przesady nazwać rewelacyjnym. Bodaj od czasów pamiętnych wieczorów Filharmonii Praskiej nie słyszeliśmy w Poznaniu tak wzorowo podanej muzyki symfonicznej. Ignacy Neumark (dyrygent polski, stale zamieszkały w Hilversun - Holandia) zaprezentował nam bardzo wysoką .klasę sztuki kapelmistrzowskiej. Fascynował ogniem rytmów, liniami dynamicznymi, pianami, finezją nastroju, kontrastami temp. Jakiś dziwny czar spływał z batuty N eumarka. Wykonanie Symfonii "Eroika" stało się tedy przeżyciem artystycznym. Była to także świetna lekcja dla naszej orkiestry, która chyba dotychczas nigdy nie dała tak wartościowego wieczoru (brzmiała jak inny zespół) Premiera "koncertu fortepianowego" Dymitra Szostakowicza (ZSRR) wzbudziła wśród słuchaczy poznańskiej symfoniki niecodzienne zainteresowanie. Utwór ten powstał zapewne pod wpływami Prokofiewa i Strawińskiego (balet "Petruszka") N apisany został na fortepian z towarzyszeniem kwintetu smyczkowego i trąbki solo. Wykonawcą był Zbigniew Szymonowicz, jeden z lauleatów ostatniego Konkursu Chopinowskiego. Jako solista następnego wieczoru Filharmonii wystąpił Zdzisław Jahnke, ceniony skrzypek-wirtuoz, zasłużony pedagog, wychowawca całego pokolenia młodych wiolinistów Wielkopolski. Interpretował "Koncert" Brahmsa ładnym tonem, rzeczowo i dokładnie. Program symfoniczny imprezy zawierał nad to: "Allegro" Sikorskiego oraz poemat T7 Straussa. Stanisław Wisłocki wprowadził na jednym z koncertów godną uwagi i dyskusji innowację, polegającą na przegrupowaniu orkiestry na estradzie. I tak, kontrabasy znalazły się teraz po prawej stronie (zamiast z tyłu) wiolonczele wyszły do pierwszego rzędu. W ramach tegoż wieczoru Wisłocki wykonał starannie , III Symfonię" Brahmsa oraz "Bajkę" Moniuszki. Tę ostatnią uwerturę słyszeliśmy w Poznaniu w ostatnich latach już wielokrotnie. "III Koncert fortepianowy" Beli Bartoka, wykonany w naszej Filhai"monii przez Susan Slivko trochę rozczarował słuchaczy. A ciekawi byliśmy tego dzieła. W całości za wiele tu formalistyczno - mózgowych rozwiązań problemów (co odstręcza od całości). Susan Slivko zaprezentowała swoje nieprzeciętne walory pianistyczne dopiero w bisach (Ravel, Scarlatti) . N a tymże koncercie S. Wisłocki dyrygował Uwerturę "Tanhauser" Wagnera i "VII Symfonię" Beethovena. Zwłaszcza udatnie wykonany został Beethoven, gdzie słyszeliśmy echo sztuki kapelmistrzowskiej Ignacego Neumarka. "Gwoździem" programu 21 wieczoru filharmonicznego, stało się wykonanie "II symfonii" Aleksandra Borodina. Tematyka, instrumentacja, architektura tego dzieła stawiają je w pierwszym szeregu symfonii stworzonych po Beethovenie. Program imprezy otworzyła słynna organowa "Passacaglia" C-moll J. S. Bacha, w instrumentacji Goedickego. Dyrygował Witold Krzemieński przedstawiając się jako poważna siła kapelmistrzowska. Solistką była Eugenia Umińska jako wykonawczyni "II koncertu skrzypcowego" Szymancwsikego. Stanisław Skrowaczewski, kapelmistrz polski młodego pokolenia wystąpił gościnnie w Filharmonii Poznańskiej dyrygując 23 koncertem symfonicznym, oraz niedzielnym "porankiem". Pod kierunkiem tego artysty usłyszeliśmy "Concerto grosso" Geminianiego i "Obrazki z wystawy" Mussorgskiego, w instrumentacji Ravela. Znana polska wiolonczelistka Zofia Adamska (Kraków) wykonała "Koncert D-dur" Haydna. RECITALE SOLISTÓW Zygmunt Lisicki wystąpił w Poznaniu z recitalem, którego charakterystyczną cechą był starannie zestawiony program. Słuchaliśmy tedy w pierwszej części wyłącznie kompozy torów radzieckich, starszych i nowych. W dalszym ciągu wieczoru prof. Lisicki grał utwory Ravela i Chopina. Tryskająca zdrowym dźwiękiem, jędrna rytmicznie "Toccata" Arama Chaczaturiana rozpoczęła recital. Zł dawna wiadomo, że prof. Lisicki w repertuarze modernistycznym czuje się jak w swoim żywiole. Wykonuje te rzeczy z wybuchowym temperamentem i energią rytmiczną. Zaciekawiły dwa "Preludia" Kabalewskiego, kontrastujące ze sobą w nastroju i tempie. Nie tak dawno W. Kędra zapoznał nas ze znakomitą "Sonatiną" Kabalewskiego, autora szeregu oper (z których zwłaszcza "Pod Moskwą" cieszy się dużym sukcesem w krajach ZSRR). Prof. Lisicki zakończył tę część programu kubistyczną "Toccatą" Sergiusza Prokofiewa. Z grupy utworów Chopina wzbudzało respekt ujęcie "Sonaty b-moll", granej przez prof. Lisickiego żywiołowo i z blaskiem. który - mimo młodego wieku - niewątpliwie należy do czołówki polskich wirtuozów fortepianu. Artysta ten zadziwia przede wszystkim fenomenalną łatwością techniczną, choć dysponuje także i dużym, pięknym tcnem. Program jego recitalu przedstawiał się okazale. Zawierał szereg najpotężniejszych utworów Chopina. Podziwialiśmy zaiste zdumiewającą lotność palców wirtuoza w "Etiudzie a-moll" (chromatycznej), lub łatwość rzutów oktawowych w "Etiudzie h-moll". "Polonez As-dur" podany został z żelaznym rytmem i brawurową dynamiką. Tym niemniej niektóre numery programu wypadły słabiej. "Scherzo b-moll" miało stanowczo zbyt przeholowane tempa. Także "Bal lada f-moll" była trochę mało pogłębiona wyrazowo. Wykonania Chopina przez Kędrę są zawsze technicznie nie naganne , ale czasami chłodne pod względem ekspresji i jakieś bezosobowe, mało romantyczne. Sumując: odnosi się wrażenie, że pianista ten, choć gra niektóre utwory Chopina nieprzeciętnie dobrze, naj ciekawiej wychodzi w repertuarze mieszanym (klasycy, Liszt, Brahms, moderniści), osiągając tu bardzo wysoki, europejski poziom interpretacyjny. Ostatni recital poznański Władysława Kędry cieszył się ogromnym powodzeniem wśród tłumnie zebranej publiczności, żywiołowo oklaskującej koncertanta. Kazimierz Nowowiejski ODBUDOWA ZABYTKÓW PLAN INWESTYCYJNY 1950 Początek roku jest porą najwłaściwszą dla uświadomienia sobie jakie możliwości będziemy mieli w rozpoczynającym się sezonie na odcinku odbudowy zabytków. Wobec tego, że wszelkie poczynania budowlane są z natury rzeczy ujęte w ramy Narodowego Planu Gospodarczego, należy odpowiedzi na pytanie co do wyso kości kredytów przyznanych na odbudowę poszczególnych zabytków szukać w Planie Inwestycyjnym. Tu jednakże spotyka nas wielkie rozczarowanie. Z wyjątkiem Zamku Przemysława, który otrzymał kredyt na przygotowanie dokumentacji technicznej, na odbudowę pozostałych zabytków nie przyznano żadnych kredytów . Ratusz otrzyma 17 milj. zl z sum zebranych przez społeczeństwo Województwa Poznańskiego na odbudowę Warszawy i Poznania. Zeskładek społeczeństwa odbudowuje się również katedrę i kościół Św. Marcina. Przygnębiającym jest fakt nie uwzględnienia w Planie Inwestycyjnym odbudowy Pałacu Górków i Pałacu Działyńskich. Ruiny obydwu tych obiektów zabezpieczyła zaraz w początkach swojej działalności Poznańska Dyrekcja Odbudowy. Jednakże przedłużający się stan tymczasowości może doprowadzić do zawalenia się murów co byłoby niepowetowaną szkodą ze względu na trudności w odtworzeniu wystroju plastycznego fasady Pałacu Działyńskich, a w odniesieniu do Pałacu Górków ze względu na to, że budynek ten, pomimo znacznego stopnia zniszczenia, ciągle jeszcze zasługuje na miano autentycznego zabytku (nie tylko architektury renesansowejportal, dziedziniec krużgankowy, ale profilowane cegły dużego formatu, wiązanie krzyżowe), podczas gdy po ewtl. katastrofie byłby tylko mniej lub więcej udaną rekonstrukcją. żadnej zmianie na lepsze nie ulegia również sytuacja dawnej szkoły jezuickiej (w okresie międzywojen - nym - Szkoły Zdobniczej) z jej pięknym dziedzińcem, krużgankowym oraz Biblioteki Raczyńskich, która niedługo będzie jedyną ruiną na odbudowanym Placu Wolności. Jasną plamą w tym smutnym obrazie jest fakt przyznania przez Konserwatora Wojewódzkiego z budżetu administracyjnego 18 mil. zł na odbudowę Domków Budniczych i 5,5 mil. zł na odbudowę Odwachu. N a marginesie spraw związanych z Planem Inwestycyjnym dodać należy informację o utworzeniu w Warszawie "Państwowego Przedsiębiorstwa Budowlanego Robót Konserwatorskich i Architektury Monumentalnej" obejmującego zakresem działania teren całej Polski. Dc kompetencji tego Przedsiębiorstwa należy wykonywanie robót budowlanych o charakterze konserwatorskim i architektury monumentalnej, j ak również prowadzenie działów pomocniczych w tym zakresie oraz pracowni i warsztatów rzemieślniczo-artystycznych. Przedsiębiorstwo może tworzyć oddziały terenowe. ZAMEK PRZEMYSŁAWA W roku bieżącym nie doczekamy się jeszcze odbudowy zamku. Kredyt przyznany w Planie Inwestycyjnym wystarczy tylko na pokrycie kosztów przygotowania dokumentacji technicznej, którą wykona Centralne Biuro Projektów Architektonicznych i Budowlanych, Oddział w Poznaniu. Zasady ogólne odbudowy zamku, w myśl wytycznych jakie ustalił Konserwator Generalny, prof. J. Zachwatowicz, przedstawiają się następująco: Część XVIII -wieczna (z czasów K. Raczyńskiego) ma być odbudowana w takiej postaci, w jakiej przetrwała do naszych czasów, Na odnalezionym fundamencie odbuduje się wieżę w formach najprostszych, zwłaszcza jeśli chodzi o jej zwieńczenie. We wnętrzu wieży znajdzie pomieszczenie klatka schodowa. Pomiędzy częścią XVIII -wieczna a wieżą stanie budynek o czterech szczytach, które stanowić będą odległe przypomnienie wyglądu zamku z XVI wieku. Wykonanie dokumentacji technicznej nile wyczerpuje jeszcze całego programu przygotowań wstępnych przed rozpoczęciem budowy. Historia zamku Przemysława ma dla nas wiele kart zupełnie nieznanych. Wzgórze zamkowe kryje w sobie nie jedną tajemnicę. Dość powiedzieć, że gdy w wykopie znajdującym się po zachodniej stronie wzgórza obsunęła się niedawno ziemia, ukazał się fragment muru, którego istnienia w tej części zamku nikt nie przypuszczał. Wykopy zeszłoroczne były tylko powierzchowne, a przy tym, wobec wyczerpania się kredytu i nastania pory zimowej, nie doprowadzono ich do końca. Wskutek tego nie zdążono zbadać zasypanego podziemia w części Raczyńskiego oraz wnętrza i otoczenia wieży. Wykopy powinny doprowadzić do odnalezienia większej ilości detali architektonicznych, które były by ogromnie pomocne przy opracowaniu projektu budowy. Było by wielką stratą i dla sprawy odbudowy zamku i dla nauki, gdyby tegorocznej przerwy w akcji budowlanej nie wykorzy rza. Pewnym jest, że prac tego rodzaju nie będzie można przeprowadzać po rozpoczęciu robót budowlanych, gdyż dziedziniec zamkowy potrzebny będiziie dla składania materiałów budowlanych. O przeprowadzenie prac badawczych i konserwatorskich proszą także zachowane partie muru obronnego. Dotyczy to zwłaszcza muru otaczającego półkolem dziedziniec zamkowy od bramy głównej w kierunku północnym. Od strony dziedzińca opierały się o ten mur zabudowania gospodarcze wzniesione częściowo z fachówki, (" Tamże też na południe ku tym wrotom gmaszki ku temu murowi zamkowemu w drzewo cegłą przemurowane" - inwentaryzacja z 1565), których pozostałości mogą się znajdować w ziemi. Wspierającym mur od strony zewnętrznej skarpom nadano kształt bardzo spłaszczony, wskutek czego swoje funkcje pełnią one raczej symbolicznie. Na marginesie wiadomości o przygotowaniu dokumentacji technicznej dla odbudowy zamku warto zanotować, że w numerze 43 "Gazety Poznańskiej" z dnia 12. 2. 1950 r. opublikowano pierwszą próbę odtworzenia dawnego wyglądu zamku. Jest nią wykonana przez inż. Zb. Zielińskiego aksonometria. Szkic nawiązuje do znanego ze sztychu Brauna ; XVI -wiecznej inwentaryzacji, budynku cztero szczytowego z wieżą ca strony południowej i krużgankami o trzech kondygnacjach, zasłaniającymi elewację od strony dziedzińca. Historycznie udokumentowany jest tylko ganek zastępujący klatkę schodową: "N ad temi sklepy ganek, na który są wschody drewniane dwa z poręczeni po obu stronach, po których chodzą do tych gmachów, które nad temi sklepami są" - inwentaryzacja z 1565 r. Od północno-wschodu łączy się z zamkiem mniejszy budynek o dwóch szczytach, a usytuowany pod kątem prostym do niego dzisiejszy budynek mieszkalny (dawniej kuchnia zamkowa) zwieńczony jest również dwoma szczytami. Od wieży biegnie do ul. Franciszkańskiej zrekonstruowany mur miejski wewnętrzny. MURY OBRONNE Mur przy ogrodzie wojewódzkim Gazeta Poznańska w Nr 46 z dnia 15. II. 50 r. rzuciła bardzo słuszną myśl udostępnienia publiczności pięknego, zapomnianego, ogrodu pojezsuickiego, znajdującego się pomiędzy gmachem Urzędu Wojewódzkiego :3 niedawno przebitą ulicą w przedłużeniu ulicy Walki Młodych. Myśl ta jest bardzo szczęśliwa ze względu na wielkie walory tego starego ogrodu jako miejsca odpoczynku dla starszych oraz zabaw dla dzieci, które skazane są latem na przebywanie w mieszkaniach, ra ciasnych podwórkach albo na zakurzonych i wąskich uliczkach, posiadających zresztą, na skutek bliskości Urzędu Wojewódzkiego, duże nasilenie ruchu kołowego, stwarzającego dla nćch dodatkowe niebezpieczeń - stwo. Jedynym wydatkiem poza urządzeniem piaskownicy i postawieniem ławek, byłby wydatek na odgrodzenie gmachu Urzędu Wojewódzkiego od ogrodu. Jeśli zastanowić się nad rodzajem tego odgrodzenia to wydaje się, że ze względu na zabytkowy charakter gmachu - byłe Collegium jezuickie, jak i sąsiedztwo kościoła farnego i jego dzwonnicy, muru obronnego ciągnącego się od ulicy Wrocławskiej, mamy tu wyjątkowo korzystny zespół warunków dla odbudowania dalszego ciągu tego muru, aż do ulicy Za Bramką. Bieg tego muru jest znany, gdyż wzdłuż gmachu Urzędu Wojewódzkiego, w odległości kilku metrów od niego znajduje się dolna partia muru, tworząca opierzenie skarpy między wyżej położonym terenem, na którym stoi budynek, a niżej położonym ogrodem. N a odcinku pomiędzy ogrodem wojewódzkim a istniejącym murem obronnym ujawniono bieg muru w reku ubiegłym, dzięki zarządzonym przez konserwatora wojewódzkiego poszukiwaniom na terenie dziedzińca b. hotelu Saskiego (ul. Wrocławska nr lo a) . W ten sposób Poznań zyskałby uroczy zakątek łączący wszystkie walory założenia parkowego z pięknem zabytkowego zespołu architektonicznego ujętego, j ak dawniej, w klamrę muru obronnego. Baszta okrągła przy Archiwum W ub. roku rozpoczęto odbudowę baszty w nawiązaniu do pozostałego fragmentu. Podciągnięto jej mury 1 części muru obronnego od strony południowej do wysokości drugiej kondygnacji, jednakże ze względu na brak kredytu, robót nie ukończone. Niewątpliwie znajdzie Konserwator Wojewódzki sumę potrzebną na dokończenie odbudowy i przeprowadzenie wykopu przy baszcie celem znalezienia wskazówek co do rodzaju jej zamknięcia od strony wschodnIej, względnie celem uzyskania pewności, że baszta od tej strony była otwarta. Baszta przy ul. Walki Młodych 12a (nie istniejąca). Odżyła w naszej pamięci dzięki wystawie "Stary Poznań", na której znajduje się m. in. rysunek tuszem zmarłego w 1948 r. artysty, Jana Wronieckiego, przedstawiający ten zriszczony przez okupanta zabytek poznańskiej architektury obronnej. Kabytek niezwykle interesujący ze względu na dekoracyjne, rzadko W tym stopniu zdarzające się, potraktowanie zewnętrznej powierzchni muru, która z uwagi na przeznaczenie winna mieć lico gładkie. Baszta posiadała cctrolukowe winęki poprowadzone przez wysokość dwóch kondygnacji. To rozczłonkowanie powierzchni muru przypomina pewne partie (nie wiadomo czy autentyczne) Malborga. Swój bogaty wystrój zawdzięcza baszta zamożności cechu, który był jej właścicielem t. j. cechu kuśnierzy, a poza tym świadczy też ozami łowani u do ozdabiania budowli, nawet obronnych, którego odmiennym przykładem jest ocalały fragment okrągłej baszty w pobliżu Archiwum, posiadającej lico przetykc ie glazurowymi główkami bsrwy zielonej. STARY RYNEK Katusz, Szczęśliwy zbieg okoliczności sprawił, że na wniosek Zarządu Miejskiego, poparty przez władze konserwatorskie, przyznała Naczelna Rada Odbudowy Stolicy 17 mil. zł na rzecz odbudowy Ratusza. Kredyt ten przychodzi w samą porę, gdyż ostatnio bardzo zmalała ofiarność społeczeństwa, prawdopodobnie uspokojonego co do losów budynku widokiem odbudowanej wieży. A przecież jest jeszcze dużo do zrobienia. Nie można zapominać, że gmach Ra tylko lekkim, prowizorycznym dachem, który z każdym rokiem słabiej chroni budynek od wpływów' atmosferycznych i w bardzo małyni tylko stopniu przyczynia się do zapewnienia statyczności murów budynku. Dalsze utrzymywanie takiego stanu rzeczy jest w tej sytuacji wysoce niepożądane. Przyznany kredyt pozwoli na wybudowanie dach1j stałego. Odwach, Budynek główny odbudowany jest w stanie surowym. Nai całkowite jego wykończenie, jak i nai pokrycie kosztów zrekonstruowaniaiozdób kamiennych, które wieńczyły gzyms, przeznaczył Konserwator Wojewódzki 5,5 mil. zł. Odbudowę skizydła południowego trzeba będzie odłożyć do przyszłego roku. W odbudowanym Odwachu znajdą pomieszczenie biura Urzędu Konserwatorskiego. Domki budnicze. Przeznaczone zostały na pomieszczenie bursy Towarzystwa Burs i Stypendiów. Mamy tu znowu przykład przystosowania obiektów zabytkowych dla celów współczesnego życia. Kwota 18 mil. zł, choć znaczna, nie wystarczy na odbudowanie w stanie surowym Rozłupana na dwie części głowica pierwszej kolumienki od strony południowej wszystkich domków. Posunie jednak odbudowę tej partii zabudowy wewnętrznej Rynku zdecydowanie naprzód. W kwocie tej mieści się również koszt wykonania brakujących kolumienek podcienia oraz i ',koszt wykonania kopii kolumienek istniejących lecz uszkodzonych. Kolumienka w domku budniczym nr 11. W numerze 4 "Kroniki" z ubiegłtgo roku zanotowano wiadomość o rozłupanej na dwie części głowicy łudniowej. Nota tkę tę należy uzupełnić wiadomością, że w środku górnego pasa poziomego płaszczyzny zwróconej ku południowi wykuty jest niewielkich rozmiarów znak kamieniarski. Mniejsza z dwóch części głowicy, wysuwając się stopniowo z gruzów, odsłoniła częściowo płaszczyznę zwróconą ku wschodowi. W górnym pssie poziomym wykuta była gotyck;mi cyframi data: 153... Cyfry rozdzielone były trójkątnymi wgłębieniami. Czwartej cyfry nie mcżna było dostrzec wśród gruzów. Kie można też było odczytać znaków pokrywających tę stronę głowicy. Był tam, jak się zdaje, niewielkich rozmiarów krzyżyk równoramienny, podobny do tego jaki się znajduje na kropielnicy w kościele podominikańskim. Cała ta, odłupana część głowicy zginęła w końcu marca b. I. a gruzów. Stary Rynek 52 (narożnik ul. Wodnej) - dawna kamienica Ridtów. Odgruzowano całą posesję, pozestawia jąc mur kapitalny przyziemia od strony Rynku l ul. Wodnej do wysokości I piętra. Wodna 2 i 3. Ukończono odbudowę obu kamienic. Z wielką korzyścią dla wyglądu całej dzielnicy obniżono do trzech kondygnacji i uspokojone elewacje dziewiętnastowiecznych kamienic w bloku otoczonym ulicami Wielką, Szewską i Kramarską. KATEDRA W roku ubiegłym zakupiła Dyrekcja Odbudowy Katedry potrzebne ilości blachy miedzianej, którą pokrywa się obecnie dach katedry. Obydwie połacie dachowe, północna i południowa, otrzymały po trzy okienka nad gzymsem głównym. Ukończono murowanie szczytu zachodniego między wieżami. Pod szczytem ciągnie się fryz utworzony przen rząd ostrołukowycłi wnęk. Po każdej stronie okna międzywieżowego znajduje się para nieco większych wnęk ostrołukowycłi, zasłoniętych do niedawna fasadą Solariego. Podciąga się i porządkuje skarpy narożnikowe wież. Muruje się laskowanie w szerokich oknach prezbiterium. W nawie głównej przeprowadza się rozbiórkę spękanego i grożącego zawaleniem sklepienia barokowego, które zastąpione zostanie sklepieniem gotyckim. W nawach bocznych muruje się gurty i żebra sklepienia oraz głowice i służki. Porządkuje się pokryte, pochodzącą z początku XVII wieku polichromią, przęsła międzynawowe oddzielające kaplicę Szołdrektch od nawy bocznej. Zamurowano wykuty w zachodniej ścianie tejże kaplicy otwór, prowadzący do niewypełnionej murowiskiem przestrzeni między ścianami i oznaczono go nacięciem w tynku o kształcie prostokąta. Pod chórem muzycznym wmurowano po lewej stronie od wejścia nagrobek Piotra Przecławskiego, a po prawej stronie Janusza 1 Anny Przecławskich. Obydwa nagrobki pochodzą z kościoła w Chojnicy pod B;edruskiem, zagrożonego całkowitym zniszczeniem. Sprawa odbudowy katedry była pizedmiotem interesującego referatu wygłoszonego w marcu bI. na zebra zKE.nia przez inż. K. Morawskiego, autora projektu odbudowy katedry. Po referacie wywiązała się dyskusja, w której omawiano głównie sprawę formy odbudowy hełmów v\'eż katedry. Przeciwnicy zaprojektowanej przez inż. Morawskiego odbudewy hełmów w kształcie gotyckim, którego wygląd znany nam jest ze sztychu Brauna l Hogenberga (1618 r."), usiłowali podważyć znaczenie tego przekazu jako dokumen - tu, podnosili brak jakichkolwiek przekazów materialnych, obcość ostrych hełmów w architekturze polskiej i w polskim krajobrazie, wreszcie trudności w zaprojektowaniu i wybudowaniu takich hełmów dla naszego pokolenia ze względu na odległość epok. Zwolennicy hełmów barokowych przedstawionych w książce Łukaszewicza "Obraz historycznostatystyczny m. Poznania" przyznawali, że rysunek ten nie mógłby służyć za podstawę do rekonstrukcji hei mów bez uprzedniej korekty. Argumentowali oni, że barokowe hełmy wież są najczęściej u nas spotykanymi i dlatego należy wieżom katedry poznańskiej przywrócić takie właśnie zwieńczenia. Były i inne jeszcze, interesujące koncepcje: nadania hełmom kształtu nowoczesnego, (przy czym jako udany przykład wymieniano kościół w Gliwicach), bądź też pozostawienia wież bez hełmów wzorem katedr francuskich. Przedstawiciele planowania przestrzennego, urbaniści, wypowiedzieli się za koniecznością nadania hełmom takich kształtów, by Wieże katedry stanowiły zdecydowany akcent pionowy, którego w sylwecie tej części miasta bardzo brak. Przyjrzyjmy się bliżej argumentom. Trzeba przyznać, że nasze oko nawykłe do hełmów barokowych nie jest przyzwyczajone do ostrości i wysokości gotyckich hełmów. Jednakże nie do przyjęcia są twierdzenia jakoby cechy te miały być specjalnością gotyku niemieckiego i obiektów zlokalizowanych w krajobrazie górskim. Przeczą temu fakty. Nawet gdyby te twierdzenia były słuszne, to mimo tego nie moglibyśmy ich wziąć pod uwagę ze względu na to, że katedra jest zabytkiem, który takie wiaśnic hełmy w okresie gotyckim posiadał. Tego rodzaju postawienie sprawy może być słuszne pod warunkiem, że sztych Brauna posiada dostateczną moc dowodową. Wydawnictwo G. Brauna i F. Hogenberga z Kolonii "Contrafaetur und Beschreibung von dem vornembsten Ftetten der W el t" można określić jako atlas urbanistyczno-geograficz,ny. Opracowanie i wydanie takiego dzieła było niewątpliwie związane z rozwojem nauk cechującym dobę humanizmu, a ponadto miało prawdopodobnie znaczenie utylitarne dla ówczesnych bardzo ożywionych stosunów handlowych. Dzieło tego rodzaju już z samego założenia musiało dążyć do możliwie najwierniejszego przedstawienia opisywanych miast. Dość przyjrzeć się uważnie budynkowi Zamku Przemysława i porównać go z opisem inwentaryzacyjnym z 1565 (u Łukaszewicza), dalej zabudowie wewnętrznej Starego Rynku .z Ratuszem, Wagą, Arsenałem i takimi szczegółami jak cztery stuanie w rogach Rynku, wreszcie Wyspie Tumskiej obwiedzionej murem obronnym otaczającym katedrę, Psałterię, kościoły Pr Marii i św. Mikołaja, żeby odrzucić jako zupełnie nieprawdopodobną tezę, jakoby najważniejszą, nie tylko w mieście ale w całej diecezji, budowlę sakralną w sposób fantastyczny. Niektóre błędy tłumaczą się tym, że rysownik wzgl. sztycharz nie byli architektami, inne chęcią lepszego pokazania bryły budynku i stąd usytuowanie jej na sztychu w sposób nie zupełnie zgodny z rzeczywistością. Jeśli wziąć pod uwagę sprawę hełmów barokowych, to argument, że stanowią one przytłaczającą większość w naszych kościołach zabytkowych, byłby argumentem przemawiającym raczej przeciwko nim, a to celem uniknięcia monotonii. Analizując reprodukcję zamieszczoną u Łukaszewicza pamiętać należy, że przedstawionych tam hełmów nie można rozpatrywać samoistnie, w oderwaniu od całości elewacji zachodniej z j ej barokowym wystrojem szczytu, fasady oraz szczytów wieńca kaplic. Wobec zi egotyzowania fasady i podniesienia kalenicy daichu, mogłoby zestawienie subtelnie potraktowanych hełmów barokowych dać w zestawieniu z surowymi, nagimi murami gotyckimi efekt raczej ujemny. Hełmów wież katedry gnieźnieńskiej nie można porównywać z poznańskimi, gdyż sytuacje są odmienne. Przede wszystkim barok hełmów jest tam spokojniejszy, masywniejszy. Poza tym zachodnia ściana szczytowa ma mniejsze znaczenie niż ta sama ściana w katedrze poznańskiej, gdyż jest węższa i cofnięta między wieże. Wreszcie katedra gnieźnieńska nie posiada dokoła prezbiterium, trzech wieżyczek - latarni, których hełmy trzeba w formach zharmonizować z hełmami wież głównych. Inż. Morawski ma trudne zadanie uporania się z tymi problemami, przy czym jako trzecia pozostaje ewentualność zaprojektowania hełmów nowoczesnych. Pomocnym W rozważaniu i rozstrzygnięciu tej sprawy będzie model katedry zaopatrzony w kilka wariantów projektu hełmów wież Witold Maisel SPRAWY PLASTYKI Podejmując przerwaną w poprzednim numerze kronikę zanotujmy chronologicznie 2 w y s t a w y Reprodukcji Sztuki Radzieck i ej, które zostały ubiegłego roku zorganizowane w Miesiącu Pogłębienia Przyjaźni Polsko - Radzieckiej jednocześnie w Muzeum Wielkopolskim i Centralnym Biurze Wystaw Artyst. Ponadto Zarząd Miejski m. Poznania zmontował (z eksponatów wystawionych uprzednio w C.B.W.A.) wystawę objazdową, która odwiedziła w ubiegłym i bież. roku 14 punktów, przeważnie zakładów pracy i świetlicw Poznaniu i okolicy. Zwiedziło tę wystawę przeszło 16 tys. osób. Wygładzano dla nlich prelekcje objaśniające. Zanim dotrą do nas ekspozycje, pozwalające poznać oryginalną twórczość współczesną Związku Radzieckiego, reprodukcje spełniają na razie dużą rolę. Pozwalają nam one zapoznać się z dziełami naj celniejszych artystów radzieckich, - a co ważniejsze, śledzimy na ich przykładach zasady i tendencje socrealizmu, występujące tu w najbardziej czystych i charakterystycznych przeja wystawach prace Gerasimowa, Kukryniksów, Toidze, Nestorowa, Puzyrkowa, Sierowa, Cypliakowa Sawickiego , Wasiliewa, Piastowa i wielu innych artystów. W Muzeum Wielkopolskim oglądaliśmy w y s t a w ę f o t o g r a f i k a bI. Myszkowskiego na tematy inspirowane twórczością Chopina (15. 10.- 4. 11. 49). Wśród 43-ech eksponatów znajdowały się przeważnie fotografie modela o typie fizycznie zbliżonym do Chopina. Pod względem wykonania technicznego stały one na wysokim pozliomie. Jeśli chodzi o stronę artystyczną, to obok pi ac naprawdę przekonywujących znajdowały się i takie, którym możnaby zarzucić zbytnią egzaltację, dość jednostronnie interpretującą twórczość wielkiego artysty. Obszerna z 212 eksponatów złożona wystawa Wacława Taranc z e w s ki e g o w Muzeum Wlkp. zaprezentowała bogaty dorobek twórczy artysty od r. 1932 do chw'ili obecnej. W. Taranczewski, laureat nagrody artystycznej m. Poznania w 1946 r., zEany nie tylko jako artysta, ale także jako organizator życia plastycznego po wojnie, b. dyrektor 1>. W. S. S. P. i prezes Z. P. A. P. - jest obecnie od r. 1917 profesorem malarstwa monumentalnego w krakowskiej Akademii Sztuk P. Fakt, że przy absorbujących zajęciach profesorskich znajduje czas na twórczość, która właśnlie w ostatnich latach przynosi plom niezwykle obfity, mówi o wielkiej pracowitości art y - sty . Uważne zaś spojrzenie na tę twórczość przekonuje o tym, że znajduje się on obenie w stadium usi1*nych i twórczych poszukiwań - poszukiwań w y r a z u m a l a r s t w a m o n u m e n t a l n e g o . Odczuwa się, że wszystkie świadome i podświadome usiłowania artysty idą w tym właśnie kierunku. Stosunek obrazu do płaszczyzny,' możnaby to nazwać "problem ściany" jest istotną treścią wszystkich niemal obrazów stalugowych Taranczewskiego, nawet na pozór nie mających nic wspólnego z malarstwem monumentalnym. Chodzi tu o znalezienie swoistego realizmu malarstwa monumentalnego który stanowi inny gatunek niż realizm malarstwa stalugowego - ma swoje odrębne prawa i zasady, swoje specjalne trudności. Należy do nich w pierwszym rzędzie problem stosunku bryły i przestrzeni, sugerowanej przez obraz, do konkretnej płaszczyzny ściany. Różnorodność rozwiązań w ciągu wieków przejawiała się tu w skali bardzo rozległej. Przypomnijmy sobie tak krańcowe zasady jak konsekwentna płaszczyznowość malarstwa egipskiego, etruskiego czy wczesinoipomipejańskiego, a z drugiej strony iluzjonistyczne rozbicie ściany w IV stylu pompejańskim, w renesansie czy baroku. Bliżej naszych czasów ugruntowuje się jednak świadomość, że iluzoryczna przestrzeń i bryła nie powinna narzucać się zbyt silnie ani negować świadomości, że jest ona tylko p r z e d s t a w i o n a na płaskiej ścianie. N a tym właśnie punkcie najczęściej obserwujemy odstępstwo malarstwa monumentalnego od u tartych zasad realizmu malarstwa stalugowego, odstępstwo, które jest pewnego rodzaju koniecznością. Zaczyna to już rozumieć francuskie rokoko, pamięta o tym malarstwo klasycystyczne. Freski Puvis de Chavannes'a rozwijają swoje rozległe wyidealizowane pejzaże także &1 tnej płaszczyzny ściany. Malarstwo monumentalne chwili obecnej, w obliczu gwałtownego rozwoju wszelkich form życia społecznego, przy szybkiej powojennej odbudowie m. in. także monumentalnych gmachów użyteczności publicznej, ma wszelkie dane by wkroczyć w okres niezwykłej koniunktury. Jeden jest warunek nieodzowny: że znajdzie ono wyraz prawdziwie odpowiadający współczesności. Uważnie obserwujemy więc wysiiłki artystów współczesnych, zresztą nielicznych, zajmujących się tą gałęzią malarstwa. Taranczewski do nich właśnie należy. W obecnym stadium jego twórczości, która przez niezmordowane poszukiwania dąży konsekwentnie w obranym kierunku i rozwija się ciągle, obserwujemy już rezultaty bardzo cenne. Wyrażają się one w zwycięskim pokonywaniu świadomie piętrzonych trudności (co na razie często · jeszcze nosi charakter eksperymentalny), j ak n p. sprowadzenie do płaszczyzny przedstawionych na obrazie dużych wnętrz przy pomocy uintensywnienia poszczególnych plam barwnych, albo odwrotnie - wydobycie bryły i głębi również jedynie kolorem płaskich plam kompozycji bez pośrednictwa skrótów perspektywicznych rysunku, czy światłocienia. Na ogół stwierdzić można duży po stęp w porównaniu np. z okresem plafonu Auli Uniwersyteckiej. Oczekujemy też, że artysta nie tylko znajdzie właściwy wyraz malarstwa monumentalnego, ale potrafi także swoje bogate doświadczenia przekazać młodzieży artystycznej. W listopadzie i grudniu ub. roku wystawiono w Muzeum Wlkp. d a r y plastyków Okręgu Poznańskiego na odbudowę Wars z a w y i P o z n a n i a . Organizatorzy postanowlili spieniężyć je drogą lcterii. W rezultacie rozlosowane zostały wszystkie eksponaty - 116 obrazów, grafik i przedmiotów art y - stycznych. Plastycy osiągnęli tą drogą, czysty dochód w wysokości 297.889 zł, zajmując pierwsze miejsce w zbiórce na terenie Poznania. Suma ta została przekazana do Warszawy dla odpowiedniego podziału. W Centr. Biurze Wystaw Artyst. po wystawie reprodukcji Plastyki Radzieckiej organizowano W y s t a - wę Radzieckiej i Polskiej Karykatury Politycznej «1. 11. - 3 1. 12. 49). Tematem jej była niemal wyłącznie walka o pokój i demaskowanie obłudy podżegaczy wojennych. Minęły już czasy karykatury indywidualnej, kiedy olbrzymia skarykaturowana głowa na schematycznym korpusiku obok naiwnych atrybutów mówiła o tych czy owych wadach lub śmiesznostkach ludzi znanych nieraz niewielu, często grupie czytelników danego pisma, czy kolegów po piórze i pędzlu. Dziś, zwłaszcza w krajach Demokracji Ludowej, karykatura zyskała nigdy przedtem nie posiadane znaczenie, wyostrzyła i sprecyzowała swoje formy do niezwykłej czytelności, stała się silną bronią polityczną i społeczną. Nawiązawszy do daumierowskiej zasady agitacji politycznej i społecznej - wyciągnęła z niej ostateczne konsekwencje. Omawiana wystawa potwierdziła to w pełni pracami art y - stów radzieckich, L. Brodarego M. Dołgorukowa, J. Granta, B. Jefimowa i Kukryniksów. Nim przywędrowały one do Polski pełniły już zując się od 1946 roku w "Krokodylu", "Prawdzie", "Krasnym. Wolnie" i innych pismach. Wśród artystów polskich, którzy podjęli tę samą tematykę znajdujemy Bronisława Linke. Upamiętnił się on w czasach międzywojennych rysunkami, które zatrącając w równym stopnliu o realizm j ak i o surrealizm dawały przejmujący obraz życia ówczesnego szarego człowieka i bezsensu okrucieństw wojennych. Dalsze nazwiska tej wystawy znane ą choćby z publikacji prasowych: Lenglen, Grus, Zaruba, Witz, Charlie i inni. W lutym i marcu b. r. gościła VI C. B. W. A. wystawa prac artystów Okręgu W ar sza ws K i e g o. Obrazy różnych technik, grafiki i stosunkowo liczne (14) rzeźby reprezentowały szeroki wachlarz tematycznych i formalnych zainteresowań. Jeżeli chodzi o tematykę, to można tu było stwierdzić niemal całkowity brak martwej natury. Natomiast takie prace jak "Trasa W - Z", "Węglarze", "Kosiarz", "Most śląsko- Dąbrowski" już samymi tytułami świadczyły wyraźnie, że artyści zaczynają obserwować uważnie toczące się dokoła życie, choć nie zawsze jeszcze potrafią przetłumaczyć je przekonywująco na język form plastycznych. Wśród wystawionych prac obok artystów młodego pokolenia spotykało się nazwiska oddawna znane w życiu plastycznym. E. Arct wystawił 3 obrazy olejne wśród których .TrasaW-Z"najbardziej może przekonywująco buduje rzyczywistość z elementów barwy. Cz. Wdowiszewski w swej "Dziewczynie mazurskiej" zachował nadal tradycje grupy malarskiej, do której należał przed wcjną, wyzwolił się jedinak z dawnych ciężkich tonów brunatnych, zachowując w dalszym ciągu pewną rezerwę w stosunku do barwnych wartości malarstwa. Wśród innych prac zwracał uwagę obraz H. Krycha "Most śląsko-Dąbrowski", jeden z najlepszych na omawianej wystawie, śmiało przekreślony czerwoną linią obiektu architektonicznego, który dobrze zagrał w zestawieniu z chłodnymi zieleniami i błękitami piei-wszego planu i powietrznej dali. Dobrze zbudowane rzeźby M. Gorełówny, powściągliwe i wymowne pejzaże H. Musiałowicza, obrazy M. Dudy wyróżniały się dodatnio. Wystawa zawierała również spory procent prac słabych. Wy s t a w a pośmiertna Zdzis ł a w a E i c h l e r a zorganizowana przez C. B. W. A. w styczniu b. roku objęła nieliczne, ocalałe po zniszczeriach wojenych, a więc dość przypadkowo zestawione, fragmenty twórczości z lat 1907-1948. Nie dała ona pełnego obrazu dzieła artysty, zarysowała jednak zagadnienia zasadnicze. Przedstawia się w Jej świetle Eichler jako artysta, który przez ca"g życie zachował zasadniczo realistyczne podejście do rzeczywistości. Na tle naszego malarstwa okresu międzywojennego świadczy to, iż szedł on konsekwentnie swoją własną drogą nie dając się zwabić żadnym panującym prądom ani modom. O rzetelnym stosunku Eichlera do sztuki świadczą nie tylko dzieła skończone i szkice rysunkowe czy malarskie, ale także osobiste zapiski i notatki - bardzo słusznie udostępnione ogółowi na wystawie. Do skiej. Artysta bezustannie pogłębiał swą wiedzę w zakresie rzemiosła malarskiego dążąc do uzyskania głębi i trwałośdi barwy, a usiłowania te miały oel istotniejszy niż zwykłe eksperynientatorstwo. Główny przedmiot zainteresowań Eichiera - to portret i pejzaż. Realistyczne, bardzo starannie opracowane portrety należą obok niektórych rysunków do najlepszych osiągnięć. Wyróżniają się wśród nich "Portret córki", "Portret zięcia", Autoportret" "Studium do portretu żony" - najstaranniej wystudiowane i silnie podkreślające moment psychiczny. Pejzaże, ulegające początkowo wpływom Stanisławskiego, przesuwają się z czasem w kierunku samodzielnych poszukiwań i sformułowań, które idą zawsze po linii uważnejobserwacji i wiernego odtwarzania rzeczywistości. Wystawa "RembrandtN o r b i n - P ł o ń s ki" była ostatnią z zorganizowanych przez O. B. W. A. w I kwartale b. roku. Omówiona została osobno w niniejszym numerze pisma. Udział plastyk ów Okręgu Poznańskiego w Ogólnopolskiej Wystawie Plastyki w War s z a w i e zaznaczył się pracami następujących artystów: Br. Bartel, Wł. Bartoszewicz, Fr. Burkiewicz, E. Gramatyka, A. Lenica, Ł. i J. Ozminowie, T. Pągowska, St. Teisseyre i A. Wiśniewski, którego praca "Granica pokoju" została wyróżniona pierwszą nagrodą w zakresie prac rzeźbiarskich. A. Chyczewska