KS. SZCZĘSNY DETTLOFF POZNAŃSKI MALARZ ADAM SWACH w pocz. XVIII w. pracował w Poznaniu wcale interesujący malarz, braciszek zakonny' franciszkańskiego konwentu poznańskiego, nazwiskiem Adam Swach. Nie był to wprawdzie artysta wybitny na miarę europejską, ale w każdym razie niezgorszy dekorator o zacięciu monumentalnym, przy tym niezwykle płodny i szybko malujący (można by go nazwać "wielkopolskim Fa presto "). Są o nim wiadomości dość liczne: archiwalne i sygnatury na jego malowidłach ściennych i portretowych. Z nich to pierwszy E. Rastwiecki zebrał dane do życiorysu naszego malarzai), na których, może najobszerniejszych, przede wszystkim oparł się A. Brosig 2 ), dodając do nich krótkie notatki W. Łuszczkiewicza 3 ), dotyczące prac Swacha w Lądzie, uzupełnione następnie dalszą notatką W. Dalbora 4 ) o dziełach jego w tymże kościele 5 ). Z .wszystkich dotąd znanych nam danych, jakie zachowały się z życia i prac Adama Swacha, wynika, że był to malarz w swoim czasie bardzo wzięty, i to nie tylko w Wielkopolsce, ale i poza jej granicami. Pouczy nas o tym krótkie zestawienie chronologiczne naj - główniejszych jego dzieł malarskich, zaświadczonych dokumentarnie lub sygnaturą: 1. Polichromia kościoła franciszkańskiego w Poznaniu, datowana ,,1702" (?). 2. Kaplica Męki Pańskiej w kościele franciszkańskim w Pyzdrach (podobno 1716). 3. Dla cystersów w Lądzie n. Warta: obrazy olejne na płótnie (1716). 4. Kaplica Bożego Ciała w kolegiacie łowickiej (1718). 5. Obrazy olejne dla ołtarza N. P. Marii pod kopułą, wschodnią w kościele franciszkanów poznańskich (ok. r. 1719). 6. Dla cystersów lądzkich portrety opatów i wielkie malowidło symboliczne na plafonie sali opackiej (1722). (1723). 8. Kościół filipinów w Studziannej w Opoczyńskiem, polichromia (1726). 9. Kościół kapucynów w Jarosławiu, polichromia (po 1726). 10. Mała kopuła kościoła lądzkiego (1730). 11. Kościół cystersek w Owińskach, polichromia (1730). 12. Zdobienie odrestaurowanych stall u franciszkanów poznańskich, nie zachowanych (1733). 13. Kościół Pana Jezusa w Poznaniu (1735). Ostatnio podała na tym miejscu 6 ) dr Joanna Eckhardtówna dokument wyjęty z kroniki franciszkańskiej, tzw. Baworowskich, który mógłby stanowić ważny przyczynek do wyświetlenia pewnych danych z życia Adama Swacha, gdyby autorka zbyt pochopnie a nawet nieostrożnie nie była z niego wyciągnęła wniosków, które w obliczu innych faktów ostać się nie mogą. Ze względu na konieczność przeprowadzenia -r odmiennej od jej własnej - egzegezy odnośnego tekstu a niemniej także dla zacytowania tej części kroniki w brzmieniu poprawnym 7 ), podaję go tu za autorką jeszcze raz w całości. Pod r. 1747 znajdujemy w kronice franciszkańskiej taką wiadomość: "Obitus et suffragium Fratris Adami Swach. Anno D. 1747 die 13. Januardi circa horam 4. matutinam decessit Fr. Adamus Swach Pictor, in isto Conventu emeritissimus Filius, Patribus aequiparandus. Natus fuerat in Bohemia Anno 1668 8 ), aetatis suae 18 hic Posnaniae Ordinem nostrum ingressus, quo cum Fratre suo Seniori Antonio Svach hic Posnaniae anno 1709 mortuo, altare B. V. M. et nonnulla alia sculpturae labore fecit. Deiinde 3 annis apud Regium Pictorem Eleutherium picturam didicit. Ecclesiam nostram et alias extraneorum 10 pictura sua in muro exornavit, praeter Sacella plurima, Claustra et Palatia. Quidquid per picturam acquisivit, impendit pro reparatione et ornamentis huius Loci. Braxatorium, aquaeductum, turres 2, frontispicia Ecclesiae, tectorum reparationem providit. Picturae etiam totius nostrae Ecclesiae, Sacristiae, Refectorii, Altar. aliisque inserrii t. " kawy wniosek, mianowicie przesuwa datę urodzenia Adama Swacha o lat 18 wstecz, czyli na rok 1650, a czyni to wbrew ogólnie przyjętej dacie 1668 jedynie na podstawie przecinka, na którego właściwe umieszczenie w tekście kroniki zresztą nie wiem, czy dziś po długich latach przysiąc by mogła. Wiadomo nadto, jak nie ustalona była w owym czasie jeszcze interpunkcja, szczególnie w tego rodzaju notatnikach. W naszym wypadku potrzeba tylko przesunąć przecinek nieco wstecz, jak to uczyniłem w podanym wyżej brzmieniu wiadomości kronikarskiej, a wyjdzie z tego przesunięcia zgoła co innego, to znaczy, że nasz malarz zjawił się w Poznaniu dopiero w r. 1686, by, jak podaje dalej przekaz historyczny, pomagać starszemu bratu Antoniemu, również braciszkowi franciszkańskiemu konwentu poznańskiego a dobremu snycerzowi i nawet grafikowi, przy pracy około ołtarza N. P. Marii dla kościoła konwentualnego"). Praca ta zaś nie mogła być wykonywana ani wykończona przed r. 1680, datą śmierci zasłużonego a gorliwego gwardiana Wojciecha Zawady, ponieważ w 'tym czasie · kościół był wciąż jeszcze w trakcie budowy, jak to wynika już z zesumowania zasług tegoż gwardiana w naszej kronice pod tymże rokiem 10). Co więcej, w wyżej przytoczonym przekazie o śmierci Adama Swacha w r. 1747 czytamy: "Deinde 3 annis apud Regium.Pictorem Euleutherium picturam didicit". Któż to był ów "Eleutherius"? Nie kto inny, tylko Jerzy Eleuter Szymonowicz-Siemiginowski, malarz nadworny króla Jana Sobieskiego, ur. ok. 1660 a zm. , 1711 r. Ow Eleuter, jak się sam często nazywał, kształcił się za poparciem samego króla jako malarz w rzymskiej Accademia di S. Luca, zostającej wtenczas jeszcze pod kierownictwem Carla Maratty. Do Polski wraca Szymonowicz zapewne krótko po wiedeńskiej potrzebie Sobieskiego, zatem w r. 1683 czy 1684 11 ). Niebawem mianuje król młodego swego pupila malarzem nadwornym, nadając mu także prawa kawalera "Złotej ostrogi" ("Eąues auratus, S. R. M. aulicus"). Ołtarz N. P. Marii w kaplicy wschodniej dia malarskie nasz Adam Swach. A nie mogło się to chyba stać już gdzieś około r. 1670, gdy Szymonowicz liczył - jakieś lat 10, tylko po r. 1683 czy jeszcze w kilka lat później, kiedy Eleuter po powrocie z Rzymu był już w Polsce szeroko zasłynął jako znakomity, forytowany przez Sobieskiego artysta. Można datę tę przesunąć dokładniej na czas po 1686 r., w którym Szymonowicz stworzył dla ulubionego przez króla zamku wilanowskiego 4 alegoryczne obrazy plafonowe, malowane na płótnie a wykonane prawdopodobnie w jego pracowni lwowskiejI2)" Do Lwowa zatem wysłali zakonnicy poznańscy swego braciszka, na którego zdolnościach artystycznych widocznie rychło byli się poznali, na całe 3 lata, nie zaś do Krakowa, jak to podaje odnośna literatura całkiem mylnie I3 ), a wysłać go mogli dopiero około 1687 r. po współpracy Adama przy ołtarzu mariackim brata jego Antoniego tak, że do Poznania wrócił około 1690 r. Potwierdza to zresztą wiadomość kroniki z 26 czerwca 1690 r., zapisującej, że stopiono najrozmaitsze wota s r e b r n e "do sukienki srebrnej , . całej Swiętemu Antoniemu ad maius altare" . Ze zaś obraz tego świętego jest niewątpliwie pędzla Adama, a więc może jednym z najwcześniejszych jego dzieł, hrusiał nasz artysta już przed tym terminem był wrócić do Poznania. Ważny ten szczegół wspomnianego dokumentu o nauce u Eleutera przeoczyła E., nie zdając sobie sprawy, że, gdyby Adam Swach był urodzony już ok. 1650 r. a przybył do Poznania jako młodzieniec 18-letni, byłby naukę u Eleutera rozpoczął, mając lat co najmniej 36, w co jako rzecz w ówczesnych stosunkach artystycznych zgoła wykluczoną autorka chyba sama ' nie uwierzy. Dodajmy do tego, że i brat Adam, choć jako zakonnik do bractwa malarzy poznańskich nie był wpisany a więc i do przestrzegania obowiązujących jego członków przepisów statutowych nie potrzebował się stosować, idzie jednak w termin trzyletni wzorem świeckich adeptów sztuki malarskiej. Potraktowano więc w konwencie tę 'jego naukę lwowską całkiem po Eleuter. Ale jeszcze inne rozważanie zmusza do rewizji owego przesunIęCIa daty narodzin Adama Swacha aż po r. 1650. Otóż najwcześniejszą datą pewną, z jaką spotykamy się na malowidłach naszego artysty, przez niego sygnowanych, jest rok 1716, umieszczony na jednym z obrazów na płótnie, zawieszonych na ścianach prezbiterium kościoła cystersów w Lądzie oraz w jego krużgankach klasztornych. Tak jedynie bowiem brzmieć może data, podana mylnie przez W. Dalbora jako ,,1616", którą E. dla swoich celów bez uzasadnienia zamieniła na ,,1676"14). Jest ona zgoła nie do przyjęcia, ponieważ główna przebudowa kościoła i klasztoru lądzkiego dokonywała się za Mikołaja Łukomskiego, który dopiero od 1694 r. był w Lądzie opatem. On tói, zastawszy rozpoczętą po zniesieniu dawnego (może jeszcze romańskiego?) kościoła ł5) przez poprzednika swego Jana Zapolskiego w r. 1689 budowę nowego, dźwignął ją w dzisiejszej jej części zachodniej dopiero od fundamentów, a zabudowania klasztorne grożące ruiną kazał doprowadzić do porządku. Co więc byłby mógł zdobić swymi obrazami brat Adam w r. 1676, kiedy już od r. 1651 trwają prace nad przebudową starego kościoła architekta poznańskiego Tomasza Ponina I6 ), którego projekty ostatecznie ustąpić musiały miejsca innym, a mianowicie całkowitego zburzenia świątyni i wzniesienia nowej od fundamentów? Gdzież więc w takich warunkach cystersi lądzcy mogli myśleć o zamawianiu w tym czasie owych obrazów u Swacha? Te wielkich rozmiarów malowidła olejne, z których 4 zawieszone są w prezbiterium, kilka innych zaś w krużgankach klasztornych, a które przedstawiają sceny z dziejów zakonu cysterskiego, są więc najwcześniejszymi pracami naszego malarza, oznaczonymi datą pewną. Wykonał je niewątpliwie w swej pracowni poznańskiej. Z tego samego roku 1716 pochodzą prace freskowe Swacha w kościele klasztoru pyzdrskiego, który służył franciszkanom jako nowicjat. Co robił po wyuczeniu się u Eleutra do tego czasu, o tym nie zachowała się żadna wiadomość. Prawdopodobnie malo j lub też nie zostały dotąd zidentyfikowane jako prace naszego malarza. Jakżeż tu jednak pogodzić te moje wywody o precedencji chronologicznej prac dla Lądu i Pyzdr z datą daleko wcześniejszą, która umieszczona była na ścia" nie chóru muzycznego w kościele franciszkańskim w Poznaniu, a niestety wskutek ostatnich działań wojennych zniszczała całkowicie? Po prawej stronie organów bowiem wymalował nasz artysta portret własny oraz jakiegoś franciszkanina, niewątpliwie swego brata Antoniego, zasłużonego około zdobienia kościoła konwentu poznańskiego swymi pracami rzeźbiarskimi I7 ). Że mamy tu przed sobą istotnie podobiznę Adama, tego dowodem ścisłe połączenie postaci pierwszoplanowej z malowaną tablicą, na której trzyma lewą rękę, wskazującą na werset dystychowy łaciński, zakończony sygnaturą: "A. D. 1702. F. Adamus Swach". Wczesną tę datę uważam za mylną, zmienioną prawdopodobnie przez restauracje fresków franciszkańskich, i to nie tylko ze względu na w wielu freskach kościoła przejawiający się wcale wysoki ich poziom formalny i kompozycyjny, ale przede wszystkim w oparciu o dokumenty kroniki. Otóż pod r. 1718 notuje ona co następuje: "Anno vero seąuenti constructum est opus Organi Maioriś, cuius Magister erat D. Joannes Piotrowicz civis Trebrnicensis"18). Jeżeli więc w r. 1719 ustawiono owe wielkich rozmiarów organy, do których całości dostosowana być musiała na chórze polichromia ścienna, ta ostatnia powstać mogła dopiero po tym terminie, niezawodnie więc 1720 r., nie zaś już 1702 19 ). Poza tym późniejsza XVIII -wieczna interpolacja do wiadomości kroniki o położeniu kamienia węgielnego pod kościół franciszkański z r. 1668 mówi: "...pictura Fratris Adami Swach exornata Ecclesia depicta et labore eius turres duae in Ecclesia steterunt... anno 1729 consumatae"20). Interpolant, prawdopodobnie z r. 1729, wspomina tu więc jednym tchem o polichro- - mii wnętrza kościelnego i równocześnie o wykończeniu wieżyc jako o rzeczy jeszcze nowej21)wmi$ Kościół 00. Franciszkanów w Poznaniu N awa główna z widokiem na wielki ołtarz sze, aniżeli r. 1702, powstanie tych fresków. Jest mianowicie na filarze arkadowym po stronie zachodniej naprzeciw dzisiejszego ołtarza św. Teresy z Lisieux , (dawniej Sw. Ludwika króla) umieszczone epitafium Doroty Kołaczkowskiej, zmarłej w sierpniu 1719 r., otoczone obramieniem o naturalistycznych formach roślinnych. Górna jego część wrzyna się w widoczny nad nim fresk, wyobrażający kuszenie św. Ludwika, ale w taki sposób, że fresk ten, nie tracąc swych normalnych, wszędzie indziej w arkadach kościoła powtarzających się rozmiarów, jest w swej kompozycji dobrze , widzialny. Swiadczy, to że artysta musiał go wykonać już po umieszczeniu tam nagrobka ściennego czyli po 1719 r. Jako pewnego rodzaju odpowiednik widzimy po stronie przeciwnej kościoła, na filarze naprzeciw ołtarza św. Bonawentury, podobne epitafium Katarzyny Skrzetuskiej, zmarłej już w poło 1701 r. Pochodzi ono jednakże mniej więcej z tego samego czasu, co tamto pierwsze, jak o tym przekonać się można ze stylu obramienia a przede wszystkim z brzmienia napisu na płycie marmurowej. Znajdujemy tam bowiem m. i. następujące słowa: "... Monumentum hoc in marmore... aureis stellis inciso poni mandavit Magnificus D. Joannes Skrzetuski" ... Tych "złotych gwiazd" nigdzie nie ma na tablicy napisowej . Musiały one być umieszczone na pierwotnym, innego rodzaju i to również marmurowym obramieniu z r. 1701, które następnie około 1719 zamienione widocznie zostało na dzisiejsze, dostosowane do ram nagrobka Kołaczkowskiej. Ta zmiana mogła nastąpić tym łatwiej, że obie rodziny były ze sobą spokrewnione. Mężem Doroty bowiem był Łukasz z Konar Kołaczkowski, gdy matką również zgasłej w wieku bardzo młodym Katarzyny Skrzetuskiej była Konstancja "de Konary". I nad tym epitafium zauważyć można podobne jak na drugim zastosowanie się malarza w swym fresku do kształtu naczółka nagrobnego. Następnie pod r. 1718 znajdujemy w streszczeniu opisu rządów gwardiańskich Piotra Ofierzyńskiego taką notatkę: "...Tandem anno tertio gubernii (eius) Altaris Maioris pars superior usąue ad Cornicem Ima więc w 3 roku gwardiaństwa Ofierzyńskiego, tj. 1720 jeszcze prace nad zdobieniem struktury wielkiego ołtarza, w którym umieszczony był obraz św. Antoniego, prawdopodobnie, jak w prawym transepcie obraz ołtarzowy św. Franciszka, także dzieło Adama Swacha. Około 1720 r. zatem dopiero mogły być skończone freski kościoła, kiedy tak późno zabrano się do zdobienia wielkiego ołtarza, gdyż inaczej byłby on narażony na uszkodzenie w- czasie prac freskowych. Na koniec: autoportret poznański wyobraża naszego malarza jako mężczyznę może 50-letniego, nie zaś jako młodzieńca w latach po trzydziestce, którym musiałby Adam Swach być w r. 1702 - chyba żeby istotnie przesunąć datę jego narodzenia po myśli naszej autorki, co, jak już wyżej dowodziłem i co jeszcze potwierdzą inne refleksje, jest całkiem nie do przyjęcia. Portret drugiego zakonnika może wyobrażać, jak wspomniałem, zmarłego w r. 1709 w wieku lat 53 brata naszego malarza, Antoniego, którego Adam uczcił tym jakby epitafium. Wskazuje na to wyraźne podobieństwo rodzinne. Nie może to być słynny franciszkanin, prowincjał polski a później przez lat kilka gwardian poznański o. Ludwik Miskę (ok. 1691-1768), który w roku 1702 miał dopiero lat 10, w r. 1720 zatem lat 18, a zresztą w Poznaniu pojawił się po raz pierwszy w r. 1724 czy 1725 jako profesor teologii s tudi um poznańskieg0 22 ). Zachowany szczęśliwie w kościele poznańskim świetny portret na blasze, zdobiący nagrobek ścienny znakomitego franciszkanina, wykazuje zgoła odmienne rysy. Przy tym wszystkim, co przemawia za późniejszą niż r. 1702 datą stworzenia polichromii poznańskiego kościoła franciszkańskiego, mógłby nasunąć pewne wątpliwości wiersz, zamieszczony pod wyżej wspomnianymi portretami braci Swachow na chórze organowym. To distichon brzmi następująco: Exignum quisquis spectas ignosce laborem Hoc ego dum pinxi crede minor fueram. A. D. 1702. F . Adamus Swach. A więc artysta przeprasza widza za niedociągnięcia w swym dziele, ponieważ nie posiadał, jak, wyznaje, Stalle zakonne w prezbiterium Z tych słów przemawia jedynie pokora i skromność franciszkańskiego malarza, który przystępuje do pierwszej swej pracy - po skromnej polichromii w Pyzdrach - zakrojonej na tak monumentalna skalę. Kiedy nasz brat pisał te słowa na wieczną, rzeczy pamiątkę, obojętną chyba było rzeczą, czy stało się to w 12 lat po nauce u Eleutera czy też po latach 30. Decydującym było tu wielkie zadanie twórcze przed którym postawił go konwent poznański. Jeżeli przyjąć proponowana przeze mnie datę 1720 jako właściwa dla prac dekoracyjnych Swacha w poznańskim kościele konwentualnym', będzie rzeczą, łatwiej zrozumiałą, dlaczego od tej pory dopiero płyną, zamówienia na monumentalna polichromię licznych innych kościołów, i to nie tylko franciszkańskich. Po skromnej polichromii kaplicy kościoła pyzdrskiego w r. 1716 dopiero szeroko zakrojona dekoracja malarska poznańskiego kościoła św. Antoniego nabrała rozgłosu w Polsce. I tak 1722 powołują naszego malarza cystersi do Lądu, 1723 jezuici do Krasnegostawu, 1726 filipini do S tudziannej, 1730 ponownie cystersi ladzcy a w tymże samym roku cysterski do Owińsk, aż w końcu polecają mu w r. 1735 poznańscy karmelici polichromię swego kościoła P . Jezusa. Przed tym ostatnim terminem słyszymy jeszcze tylko o dwóch pracach Swacha. Mianowicie ozdabia on w 1733 r. wykończona własnym jego sumptem fasadę poznańskiego kościoła franciszkańskiego jakimiś nie zachowanymi freskami. W tymże też roku przyozdabia tam stalle zakonne - widocznie dość proste i mało okazałe, bo było je trzeba zmienić ("ad meliorem formam reducere") - obrazami. Po r. 1735 nie słychać już nic o dalszych pracach naszego malarza. Czy może dlatego, że nie dopisywały artyście już siły twórcze czy nawet fizyczne? W r. 1730 bowiem pozwolili mu cystersi lądzcy wykonać jedynie mniejsza kopułę nad transeptem swego kościoła, do wielkiej zaś, nad przybudową, Pompea Ferrarfego, powołali w roku następnym głośnego w tym czasie N eunhertza z Pragi. Taki sam ubytek sił mógł się objawić i przy polichro zgodzimy się na twierdzenie Dalbora, że Swach wykonał tam tylko część malowideł 24 ), co wszakże należałoby udowodnić przez gruntowne stylistyczne porównanie ze sobą zachowanych fresków w kopule nad wielkim ołtarzem i w większej nad nawa główną. Ta ostatnia, niezwykle strzelista, szczególnie wymagałaby poważnego wysiłku, choćby tylko fizycznego, malarza. Łatwiej byłp już wymalować w 5 lat później sklepienie poznańskiego kościoła Pana Jezusa, niezbyt wysokiego. Kiedy nasz braciszek wykonywał te prace, liczył lat 62 (Ląd i Owińska) względnie 67 (kościół Pana Jezusa), nie zaś, jak wypadłoby według obliczenia E. aż lat 80 względnie 85. Trudno sobie wyobrazić, ażeby starzec w tak bardzo podeszłym wieku wdrapywał się na wysokie rusztowania, szczególnie, gdy chodziło o Ląd i Owińska. Tym mniej byłyby te uciążliwe prace w tym wieku do pomyślenia, że Swach wykonywał je osobiście i własnoręcznie nie posługując się żadnymi pomocnikami czy uczniami. W zachowanych dokumentach bowiem nie ma nigdzie wzmianki o wypłacie jakichkolwiek sum dla sił pomocniczych artysty. Wreszcie pozostaje jeszcze do odparcia bardzo poważny atut autorki za przesunięciem daty urodzenia Adama Swacha na r. 1650. Mianowicie opiera się ona na przekazie kroniki franciszkańskiej, w którym jest mowa o zaprezentowaniu się przełożonym kilku młodych aspirantów do habitu braci 'franciszkańskich w r. 1668 pod nagłówkiem "Liber Filiorum Huius Conventus atąue virorum Patrum" . Brzmi on (poprawnie), jak następuje: "Ex vocatis a Deo adfuerunt adolescentes ingenui Matheus Zimert, Valentinus Woytowicz Georgius Swach, Udalrici et Catharinae legitimorum Coniugum filius N atione Bóhemus de Dadyce 25 ). Ale czy przypadkiem data 1668 nie jest błędem kronikarza, który podał ją z odwróceniem dwóch ostatnich cyfr, a zatem 1668 zamiast 1686? Podaje bowiem ks. Kantak dokładnie, a więc widocznie na podstawie dokumentu, że nasz malarz "profesję składał 24 marca 1687 i otrzymał imię Adam", tzn. profesję jako brat zakonny nie ojciec, którym Adam Swach nigdy nie był, jak to stępowało po niedługim tylko nowicjacie. W wyniku wszystkich powyższych moich ekspektoracji sądzę zatem, że należy wrócić do daty urodzin Adama Swacha dawniej ustalonej, tzn. do r. 1668 tak, jak niewątpliwie prawdziwą datą zgonu jest podany w kronice franciszkańskiej dzień 13 stycznia 1747, nie zaś 23 marca 1748, przytoczony przez Brosiga na podstawie Liber mortuorum Biblioteki Kapituły gnieźnieńskiej26). Przekaz naszej kroniki franciszkańskiej, napisany we formie nekrologu widocznie już po śmierci brata Adama, jest bezwzględnie wiarogodniejszy, aniżeli notatka w gnieźnieńskim Liber mortuorum, zapisana tam, jak słusznie podnosi E., prawdopodobnie w czasie późniejszym, a dodałbym, jedynie na podstawie jakiejś ustnej relacji, nie stwierdzającej jej trafności. Winni tej pomyłce byli może franciszkanie gnieźnieńscy, do których zapewne autor wzmianki się zwracał. Jednakże dla pogłębienia sprawy nie podobna mi przejść do porządku dziennego nad pewną obiekcją, którą przeciw moim twierdzeniom wysunąć by można, a która w pewnej mierze przemawiaćby mogła za tezą naszej autorki. Mianowicie wypośrodkował M. Gębarowicz 27 ) drugiego jeszcze malarza lwowskiego i 'to również nazywanego "picfcor regius", tego samego imienia i nazwiska,' co wyżej wspomniany Eleuter, a więc Jerzy Szymonowicz, w którym chciałby widzieć ojca lub stryja tegoż Eleutera 28), a którego Sobieski także zatrudnia przy jakichś swoich pracach artystycznych, mianując go dlatego swoim malarzem nadwornym. Z nazwiskiem tego malarza spotykamy się na rycinie, sztychowanej przez Jana Gorczyna w Krakowie 29 ) już w r. 1667 podług rysunku Jerzego Szymonowicza ("delin. Georg Szymonowie")30), następnie zaś w lwowskich zapiskach archiwalnych jeszcze w latach 1675 i 1690 Ale pominąwszy fakt, że ten to Szymonowicz - zresztą bez dodatku "Eleuter" -. figuruje w dokumentach, jak podkreśla Gębarowicz, zawsze tylko jako "honestus" (sławetny), nie zaś, jak to dzieje się z drugim Szymonowiczem, jako "generosus" czy "nobilis franciszkanie poznańscy wysyłali swego braciszka aż do dalekiego Lwowa na naukę u mało znanego malarza. Przecież wobec zadań dekoracyjno-monumentalnych, jakich wykonanie przyświecało im we własnym budującym się kościele i innych zakonnych w Polsce, wybrać nie mogli na nauczyciela swego brata zakonnego, chyba tylko jakiegoś malarza "monumentalistę", jakim był w całym tego słowa znaczeniu młodszy Jerzy Szymonowicz, Eleuter, dzięki swym studiom rzymskim u Maratty i Sacchi'ego. Inny jeszcze dość ważki dowód, że tu o młodszego tylko Szymonowicza chodzić mogło, mamy w pewnej wcale nieprzeciętnej kulturze Adama Swacha, której nabyć mógł chyba jedynie u tego głośnego artysty, który sam zaczerpnął jej niewątpliwie w wysokim stopniu podczas swych zagranicznych studiów malarskich w Rzymie. Swach zajmuje się gorliwie także budową kościoła poznańskich franciszkanów, jak to wynika z takiej notatki kroniki franciszkańskiej z r. 1719: "Turricula, a parte Ecclesiae, quae respicit CMtatis forum, industria Fratris Adami Swach Pictoris excellentis erecta". Pod r. 1733 zaś czytamy: ".. .pecunia eiusdem Fratris Adami Swach faciata Eccclesiae-finita". Zarobione swą pracą malarską sumy prawie wszystkie obracał on na wykończenie i zdobienie kościoła i klasztoru macierzystego. Gdy zaś 1728 r. spłonęła poważna część konwentu, naprawę szkód podjął ówczesny gwardian Michał Żywkowski przy pomocy Adama Swacha. Zdaje się, że aż do końca swego pracowitego żywota był nasz malarz artystycznym doradcą zakonników poznańskich przy wszelkich tego rodzaju ich zabiegach i przedsięwzięciach, szczególnie, gdy od r. 1745, przy samym już końcu życia Adama, gwardianem poznańskim został w świecie obyty i wielce kulturalny o. Ludwik Miskę, któremu , fabryka kościoła i klasztoru dużo zawdzięcza. Swiadczy; o tym taki pochwalny przekaz kroniki Baworowskich o tym gwardianie: ".. .kamienie ruszył do ukończenia konwentu (sc. poznańskiego), podniszczonego pożarem z r. 1728, już dawniej doskonale około niego zasłużony najtrafniejszymi zarządzeniami, najzręcz ukończenia dawnych robót, od podwalin rozpoczął prace nad konwentem a stało się to 27 maja 1743"31). Nie przemilcza tych właśnie zasług Miskego około wyglądu kościoła i klasztoru również napis na jego epitafium w kościele poznańskim, sławiący go w tych słowach dystychów: "Templa domus arae necnon extructa sacella Auctorem tantum iam cecidisse gemunt". Zresztą świadczy o tym sam portret Miskego na tymże nagrobku ściennym. Jest nasz śląski franciszkanin tam przedstawiony razem z 4 planami architektonicznymi franciszkańskiego kościoła poznańskiego, leżącymi przed nim na stole 32 ). W ocenie artystycznej prac Adama Swacha nie należy mieć zbyt wygórowanych pretensji do jego zdolności twórczych, szczególnie formalnych czy figuralnych. Nie zawsze zresztą jest równy. Są pośród jego prac rzeczy wyraźnie naiwne i słabe. Miał Łuszczkiewicz pełną słuszność, kiedy np. portrety opatów lądzkich w tamtejszym klasztorze ocenił jako bezwartościowe. Natomiast we wielu wypadkach nie można naszemu malarzowi odmówić pewnej zgrabnosci a nawet śmiałości kompozycyjnej, np. w tym samym Lądzie, gdzie w kopule transeptowej (1730) wcale zajmująco stosuje włoskie "di sotto in su", podpatrzone w swoim czasie u mistrza Eleutera. Nie może się Swach wprawdzie mierzyć z powołanym już w roku następnym do polichromii wielkiej kopuły tegoż kościoła sławnym wrocławianinem G. W. N eunhertzem z Pragi, który mając w tym czasie poza sobą prace polichromiczne w tamtejszym kościele premonstranckim na Strahowie a zdobiąc w tych właśnie latach przepiękny Krzeszów (ha , Dolnym Sląsku), okazał się jako przewyższający naszego braciszka poznańskiego o całe niebo mistrz w polichromii monumentalnej i mógł okazać się odpowiedniejszym do ozdobienia poważnego dzieła P. Ferrariego od skromnego, fratra. P. £ N aJ O O er 3 7 CD .0 d 6 'ć3* N co co U . t 1H ta -: ó ,Q o o