MARIAN J. MIKA KIEDY POWSTAŁ KOŚCIÓŁ ŚW. WOJCIECHA W POZNANIU? Pamięci ks. kanonika Narcyza Putza, proboszcza kościoła św. Wojciecha, zmarłego w obozie koncentracyjnym w Dachau dnia 4 grudnia 1943 roku, poświęcam. Wśród średniowiecznych kościołów Poznania jedno z pierwszych miejsc zajmuje kościół św. Wojciecha na wzgórzu tegoż samego imienia. Sam gmach świątyni mieści w sobie spory kawał dziejów starego Poznania, stanowiąc jeden z najbardziej ukochanych kościołów nie tylko Poznania, lecz także Wielkopolski. Bo tu przecież złożono doczesne szczątki tych, co pod orłami N apoleona unieśmiertelnili sławę polskiego męstwa (jak Niegolewski, Sokolnicki, Kosiński), i tych, co nauką, piórem i działalnością polityczną i społeczną (Wybicki, Marcinkowski, ks. Bażyński) przyczynili się do odzyskania naszego bytu niepodległego. Lecz mało i nie dokładnie znana jest dotychczas przeszłość naszej "Skałki Wielkopolskiej". Nieznany był dotąd również rok fundacji kościoła. A godnym i poznania są jego dzieje, tym bardziej - w jakich okolicznościach nastąpiło jego powstanie. Erekcja kościoła miała miejsce w okresie wzmożonego kultu św. Wojciecha, który jako kult apostoła-misjonarza zwrócony był na zewnątrz i przypominał zawsze dobitnie program polityczny i kościelny Polski wobec Prus i Pomorza. Przedmiotem niniejszego szkicu ma być określenie daty fundacji kościoła. Rezultaty osiągnięte w ciągu przeprowadzonych przeze mnie badań daleko przeszły nasze oczekiwania. Obecnie stwierdziłem ponad wszelką wątpliwość, że kościół powstał w okresie wypraw krzyżowych do Prus. Kiedy powstał kościół św. Wojciecha? Oto pytanie, nad którym historycy poznańscy niejednokrotnie się zastanawiali. Brak jakiejkolwiek bezpośredniej wiadomości, jako też i aktu fundacyjnego, nasuwał trudności w należytym rozwiązaniu tego zagadnienia. Z tradycji zapisano, że na wzgórzu, gdzie dziś kościół się wznosi, głosił św. Wojciech w r. 996/97 słowo Boże przed wyruszeniem do pogań istnienia są bardzo szczupłe. Z XI I I wieku posiadamy jedynie 3 dokumenty, a pochodzą one z lat 1244, 1252 i 1292. W roku 1244 Przemysł I z bratem Bolesławem Pobożnym i matką Jadwigą Pomorską darowali biskupowi poznańskiemu kościół św. Wojciecha "na górze" w zamian za kościół św. Gotharda (obecny kościół o. o. dominikanów). Zmiana ta z r. 1244 dokonana między księciem , a biskupem łączyła się z przeniesieniem dominikanów ze Srodki na lewy brzeg Warty2). Jest to prawdopodobnie jeden z pierwszych kroków, zmierzających do nowego rozplanowania miasta na lewym brzegu Warty. Książę, przygotowując ostateczne "przeniesienie" miasta, musiał uzyskać pewne place, należące do kościołów biskupich św. Wojciecha i św. Marcina. W r. 1252 jako odszkodowanie nadaje książę mieszkańcom tych dwu osad kilka przywilejów 3 ). Z dokumentu natomiast z r. 1292, którym Przemysł II osadza wieś Jeżyce na prawie średzkim, dowiadujemy się, że sołtys tej wsi ma płacić proboszczowi św. Wojciecha rocznie 7 grzywien 4 ). Roku założenia kościoła nie mogli ani wizytatorowie kościoła ani historycy dokładnie podać. Najstarsza wizytacja z roku 1619 ks. biskupa Happ nie wie nic o fundacji kościoła - umieszczono w niej taki zwrot, który podaję w tłumaczeniu: "o erekcji tegoż kościoła nie jest mu nic wiadome". To samo stwierdzają dalsze dwie wizytacje z lat 1695 i 1781. W obu tych źródłach wymieniono tylko dokument z r. 1244, mocą którego kościół św. Wojciecha stał się parafialnym. Historycy natomiast, opierając się na dokumencie z r. 1244 oraz wizytacjach kościelnych, stwierdzają zgodnie, że powstać musiał przed wydaniem tego dyplomu. Ks. Korytkowski pisze, że kościół został "jak tradycja głosi, przez Przemyśla I, ks. Wielkopolski około 1240 r. erygowany i uposażony"s). Według Łukasiewicza jest kościół "zapewne dziełem Przemyśla I" 6) . Ks. Kozierowski natomiast mówi ogólnikowo tylko o założeniu jego przez królów czy książąt wielkopolskich a rozległy obszar samej parafii świadczyć ma o bardzo dawnej fundacji 7 ). N a podstawie tych wywodów władza duchowna ustaliła rok 1240 jako datę prawdopodobnej fundacji kościoła. Mówiąc o powstaniu jakiegokolwiek kościoła czy innej fundacji, rozpatrzyć musimy dwa zagadnienia, a mianowicie: kto był fundatorem, osoba świecka czy duchowna, oraz kiedy założono. Kto był założycielem, łatwo rozstrzygnąć. W r. 1244 prawo patronatu należy przecież do księcia, dzierżącego dzielnicę wielkopolską. N asuwa się tę fundację. -Brak dokumentu erekcyjnego powodował, że niektóre kwestie związane z początkami fundacji Uak czas i osoba), trudno było wyświetlić. Pierwotne dzieje kościoła odtworzyć możemy na podstawie źródeł późniejszych. Dokładna bowiem analiza materiału źródłowego, ponadto rozrzucone tu i owdzie fragmenty z czasów późniejszych, pozwalają rzucić jaśniejsze światło na powstanie tego kościoła. Najciekawszą zdobyczą podczas moich badań nad przeszłością kościoła 8) jest opis uroczystości pięćsetlecia istnienia kościoła, oraz zebrany częściowo materiał archiwalny przez proboszcza Bażyńskiego. Przeznaczony był zapewne dla celów publikacji. Ukazuje się dziś z 80-letnim opóźnieniem. Samego natomiast dokumentu fundacyjnego nie udało się odnaleźć. - Na podstawie szczupłych dochowanych relacyj, znajdujących się w archiwum parafialnym św. Wojciecha, które są raczej zapiskami kronikarskimi, można wyjaśnić czas powstania kościoła. Dwie pochodzą z I -ej połowy XVI I I wieku, ostatnia zaś z lat 60-tych ubiegłego stulecia. Pierwsza relacja, a raczej zapisek kronikarski, znajduje się w księdze , chrztów, obejmującej lata 1717-1761. Owczesny mansjonarz i altarzysta piekarzy przy kościele św. Wojciecha, ks. Rafał Pudłowski umieścił pod r. 1722 notatkę łacińską, którą podaję w tłumaczeniu polskim: "W roku bieżącym, tj. 1722 dnia 23 kwietnia, obchodziliśmy bardzo uroczyście dzień św. Wojońecha z oktawą. Gały tydzień trwały uroczystości te dla upamiętnienia minionych już pięciu wieków istnie?nia tego kościoła. Szczęśliwie od roku wyżej wspomnianego i dnia rozpoczyna się szóste stulecie kościoła św. Wojciecha. Sława i chwała Bogu Najlepszemu i Największemu niech będzie na wieki wieków. Amen". Z zapisku tego dowiadujemy się bardzo ciekawego szczegółu: w r. 1722 obchodzono bardzo uroczyście jubileusz 500-lecia istnienia kościoła św. Wojciecha. N otatka ta, mówiąca o fundacji z r. 1222, nie jest odosobniona. Mamy jeszcze obszerny dokument, wystawiony dnia 23 listopada 1725 przez króla Augusta I I, w którym wymieniono wszelkie najważniejsze nadania i przywileje dla kościoła św. Wojciecha, między innymi znane nam już dokumenty z lat 1244 i 1252. Zapobiegliwy o majątek i do-. chody kościelne ówczesny proboszcz św. Wojciecha, ks. Łukasz Dajewski (1711-1739) starał się umocnić raz nabyte prawa "gruntu Swięto Woycieskiego" (tak nazywano wówczas przedmieście św. Wojciecha). Przez długi okres czasu toczył się spór między nim a cechem piwowarów poznańskich. Ci ostatni wystąpili przeciwko ks. Dajewskiemu o nieprawne warzenie i szynkowanie piwa przez niego i mie, szkańców Sw. Wojciecha oraz o niesłusznie przez proboszcza pobierane opłaty. W tym celu wydany dekret królewski przysądzał proboszczowi św. Wojciecha dotychczasowe jego prawa. Ks. Dajewski jako pozwany przedstawił dokumenty, na mocy których wydany został ten przywilej. Na samym wstępie mamy taki zwrot: "Kościół , parafialny Sw. Wojciecha z dawna z roku 1222 jeszcze przed lokacją miasta Poznania przez Najjaśniejszego niegdy księcia Wielkopolski ufundowany i uposażony różne mi dochodami i ziemią dokoła leżącą"9). I tu z tego aktu królewskiego dowiadujemy się, że kościół powstał w roku 1222 i to przed lokacją lewobrzeżnego miasta. Zaznaczyć WAVnież należy, że ks. Dajewski, przypisując założenie kościoła na rok 1222, mógł korzystać z jakiegoś źródła, które naszych czasów nie doszło. Dalej wspomnieć musimy o zapisku, znajdującym się w jednym z fascykułów parafialnych, a wyjaśniającym nam czas powstania kościoła. Autorem tego zapisku jest ks. Franciszek Bażyński, (1849 - 1876). Zasłużony również na innym polu proboszcz Bażyński zbierał skrzętnie wszelki materiał archiwTalny do przeszłości swego kościoła. Notatka ta brzmi: "Kościół św. Wojciecha powstał w drugim dziesiątku wieku XIII w czasie misyj pruk . h "lo ) s lC . Rok 1222 jako data fundacji kościoła św. Wojciecha jest zgodna z innymi naszymi wiadomościami o rozgrywających się w tym czasie wypadkach. Jakaż jest sytuacja polityczna w tych czasach? - Dzielnica mazowiecka cierpiała srogie najazdy od pogańskich Prusaków. Daremne były wszelkie usiłowania w celu nawrócenia ich na chrześcijaństwo. Gorliwie zajmowali się sprawą Prus papieże. Innocenty I I I (1198-1216) wyniósł Chrystiana na pierwszego biskupa Prus, a Honoriusz I I I (1216-1227) uwolnił Polaków od obowiązku wypraw do Palestyny, aby tym łatwiej oddać się mogli walkom z sąsiadującymi poganami. W roku 1221 zlecił papież trzem swoim pełnomocnikom , w Polsce, którzy głosili krucjatę do Ziemi Swiętej, a mianowicie archidiakonowi gnieźnieńskiemu oraz kustoszom z Poznania i Łęczycy, w P ru S ac h 11) . W roku 1222 i 1223 Polacy na nowo występują w obronie chrześcijaństwa na kresach. Lecz o tych ważnych wypadkach w latach 1222-1223 dowiadujemy się zupełnie przypadkowo. W roku 1223 wystawiono dwa dokumenty, treść ich stanowi darowizna kilku wsi na rzecz biskupa Chrystiana. Wedle słów dokumentów, nadanie to miało miejsce w obecności wojska krzyżowców. Stąd więc jedynie wiemy, że taka wyprawa odbyła się i to w roku 1222, a z przytoczonych świadków dowiadujemy się, kto w niej brał udział l2 ). O udziale książąt wielkopolskich, Władysława Laskonogiego i Władysława Odonica nic nie słyszymy. Nieobecność ich w czasie spisywania aktów darowizny nie dowodzi, że jednego lub drugiego tam nie było. A może "osobiste sprawy i rozterki zaprzątały" obu książąt! 13) N awoływania do wypraw tu w Wielkopolsce nie musiały minąć bez echa. Przecież pełnomocnikiem papieskim gest kustosz katedralny poznański, wzywający Wielkopolan do wspomożenia misji pruskiej. Również niezupełnie pozbawiona wartości jest także legendarna wiadomość, zachowana po dzień dzisiejszy o rzekomym pobycie samego , apostoła Prus Sw. Wojciecha, o kazaniu jego tu na tym wzgórzu. Naszym zdaniem legendę tę łączyć należy z osobą kustosza poznańskiego, delegata papieskiego. Być może, że on to miał na wzgórzu, gdzie dziś stoi kościół, nauki do ludu i rycerstwa, w których poruszał niewątpliwie życie i śmierć męczeńską św. Wojciecha. Jeżeli chodzi o tytuły kościołów pod wezw. św. Wojciecha - to mają one najczęściej związek z jakimikolwiek misjami. Już T. Tyc i K. Tymieniecki zwrócili uwagę na szczególny kult św. Wojciecha w okresie misji i podboju Pomorza przez Bolesława Krzywoustego 14 ). Kościół katedralny na Pomorzu, założony w Wolinie, później przeniesiony do Kamienia, jest pod wezw. św. Wojciecha. Również w okresie misji pomorskiej powstało biskupstwo w Lubuszu n. O. (prawdopodobnie w roku 1123 lub 1124), a kościół katedralny nosił także wezwanie apostoła północy św. Wojciechais). Następstwem wyprawy krzyżowej do Prus w roku 1223 są zapewne kościoły pod wezw. św. Woj, ciecha A V Sławnie Pomorskim i w Miliczu na Sląsku, poświadczone dokumentami z roku 1223 16 ). Ponadto tytuły św. Wojciecha znajdują się w innych znacznych grodach i osadach. Pochodzenie ich jest nieraz o wiele starsze, choć wzmianki o nich znajdujemy dopiero w dokumentach późniejszych. dzie nie mamy bliższych informacyj o samej fundacji, ale wszystko przemawia za tym, że powstanie jego śmiało przesunąć możemy na rok 1222 oraz łączyć z wyprawTarni krzyżowymi do Prus. Dowodem oczywistym jest tytuł kościoła, a nadto data fundacji podana przez ks. ks. Dajewskiego i Bażyńskiego. Kościół jest przecież pod wezw. św. Wojciecha, biskupa i męczennika, który poniósł śmierć z rąk pogańskich Prusów. I dopóki kościół uważano za fundację z roku 1240, dopóty oczywiście nie mogły nasunąć się żadne przypuszczenia o jakimkolwiek związku z misją pruską. Streszczając nasze wywody na temat powstania kościoła św. Wojciecha w Poznaniu, wyprowadzić należy następujące wnioski: 1. Kościół św. Wojciecha powstał w roku 1222 w okresie wzmożonej akcji misyjnej do Prus. 2. Fundatorem kościoła jest jeden z książąt wielkopolskich, Władysław Laskonogi albo jego synowiec, Władysław Odonic, OJCIec Przemyśla I. 3. Wystawiony został kościół kosztem księcia i na jego gruncie. Prawo patronatu do roku 1244 było w ręku książąt wielkopolskich. PRZYPISYl. Teodor Bobowski, Dzieje Poznania od założenia do dni ostatnich, Poznań 1912, str. 51. - Przewodnik po Poznaniu, Poznań 1909, str. 29 i 31. 2. Kod. Dypi. Wielkop. I, nr 243. - ks. Kozierowski, Schematyzm histor. ustrojów parafialnych dzisiejszych archidiecezji poznańskiej, Poznań 1935, str. 312-313. - T. Tyc, O kościółku św. Gotharda i kulcie tego świętego. Kronika m. Poznania 1924, str. 125. - War s c h a u er, Stadtbuch von Posen, I 38-39. - Ks. H. Likowski, Miasto książęce Sródkai, Poznań 1922, str. 27. - J. Długosza, Dziejów Polskich ksiąg dwanaście, Kraków 1868, t. III, str. 287/8. 3. K. D. W. I. nr 302. - Tyc, op. ci1., str. 125. - Ks. Kozierowski, op. ci1., str. 312. 4. K. D. W. II, nr 684. 5. "Brevis deseriptio archidiecesis posnanlenSlS et gnesniensis". Gniezno 1888, str. 24. 6. "Krótki opis historyczny kościołów parochialnych w dawnej dyecezyi poznańskiej. Poznań 1858, t. I, str. 174. 8. W czasie zbierania materiału archiwalnego w latach 1937-1939 do monografii kościoła św. Wojciecha znalazłem szczupłą tylko ilość wiadomości, odnoszących się do powstania kościoła. 9. Archiwum parafialne Św. Wojciecha. - Sprawy Magistr. n/w. Dozorowi kościoła. 10. Archiwum parafialne. - Miscellanea 2. 11. K ę t r z y ń s ki, O powołaniu krzyżaków, R. A. U. t. 45, rok 1903, str. 155. - S1. Zakrzewski, Nadania na rzecz Christiana. R. A. U. t. 42, str. 266. 1% Kochanowski, Kodeks Dyplom. Mazow., cz. I, r. 1919, nr 223 i 224. - W. Polkowska-Markowska, Dzieje Zakonu Dobrzyńskiego. Roczn. His1. II, r. 1926, str. 199. - Zakrzewski, op. ci1. str. 266 in. - Kętrzyński, op. ci1. str. 155 i n. 13. Ks. Kuj ot, Dzieje Prus Królewskich. R. T. P. N. w Toruniu, t. XX do XX I I, 1913-15, str. 488. 14. "Polska a Pomorze". R. His1. II, str. 31. - "Pomorze za Bolesławów", R. His1. III, str. 24. 15. T. Tyc, Polska a Pomorze, str. 31. 16. Pommersch. Urkundenbuch I, nr 215. - Regesten Schlesiens, nr 269. DR STANISŁAW WASZAK PRZEOBRAŻENIA LUDNOŚCIOWE W POZNANIU W OKRESIE 1939 - 1945 Kiedy przy końcu roku 1945 patrzymy na minione pięć lat życia zbiorowego miasta Poznania, aż dziwnym się wydawać może, że jeszcze w styczniu tegoż 45 roku mieszkało tu w Poznaniu blisko sto tysięcy Niemców, z których do tej chwili pozostały się same niedobitki, liczące już tylko kilkaset osób. Wystarczyło więc jednego tygodnia wojennych przemian, aby wysiłek pięciu lat germanizacji Poznania mógł się stać koszmarną legendą. Bo też do koszmarnych legend zaliczyć trzeba to, że królewskie miasto Mieszka I i Bolesława Chrobrego w latach 1940-1944 robiło na zewnątrz wrażenie miasta niemieckiego. Nie tylko zatem pierwsza wojna światowa, ale również druga wojna światowa przyniosły niemieckiej polityce narodowościowej na wschodzie zdecydowaną klęskę. Po pierwszej wojnie światowej w takiż sam prędki sposób nastąpiło odniemczenie Poznania. Mianowicie gdy według pruskiego spisu z r. 1910 było wśród cywilnej ludności Poznania przeszło 50 tysięcy Niemców, nie licząc osób wojskowych, których liczba wynosiła również kilka tysięcy oraz nie biorąc pod uwagę możliwości wzrostu liczby Niemców po roku 1910. (czego nie podajemy z braku konkretniej szych danych), - to według pierwszego polskiego spisu z wTrześnia 1921 r. pozostało ich w Poznaniu już niecałe 9 tysięcy, przy tym do roku 1931, tj. do chwili drugiego spisu polskiego, ta liczba stale choć powoli maleje. Było ich wtedy niewiele ponad 6 tysięcy. Tak samo po roku 1931 następował dalszy spadek tej liczby, ponieważ grupa niemiecka ludności poznańskiej wyraźnie wymierała, wykazując w ruchu naturalnym zdecydowany ubytek, a zasilającego przypływu wędrownego z zewnątrz mieć nie mogła. Dopiero nowe w nią życie wstąpiło po roku 1939, kiedy właśnie zaznaczył się kolosalny przypływ wędrowny ludności niemieckiej. Już w połowie roku 1940 chełpią się Niemcy między sobą owładnięciem Poznania liczbą ponad 50 tysięcy. Wystarczyło im pół roku czasu na przesiedleńców ze wschodu 15.644 volksdeutschów 79.388 osób 84.647 " 93.589 " brak danych 4.801 osób w tym 4.257 volksdeutschów Paniczna ewakuacja w obliczu zbliżającej się Armii Czerwonej, rozpoczęta pamiętnego 20 stycznia 1945 r., rozwiązała automatycznie sprawę intruza zachodniego w Poznaniu, który tyle spustoszeń materialnych i moralnych dokonał wśród ludności polskiejtak kolosalny wzrost swego potencjału ludnościowego. I ten potencjał zwiększał się stale aż po rok 1944, tzn. w końcu r. 1943 niemiecka statystyka liczy ich na 93.589 1 ). Rok 1944 charakteryzuje się zmianą postawy wśród Niemców. Poczyna ich opuszczać niedawna pewność siebie wobec ponoszonych klęsk na wschodzie, a od powstania warszawskiego zaczynają się wynosić z Poznania nawet w rozmiarach szerszych. W poszczególnych latach okupacji stan liczebny Niemców w Poznaniu przedstawiał się więc następująco: 26. 8. 1940 50.999 osób z początkiem 1941 59.928" we wrześniu 1941 72.330" w tym 35.447 21.219z początkiem 1942 1943 1944 dla początku r. 1945 15. 6. 1945 Zmiany w stanie ludności polskiej Wkroczenie okupanta niemieckiego do Poznania po klęsce wrześniowej 39 roku stało się początkiem nowej barbarzyńskiej wojny z polską ludnością cywilną, którą starano się zdziesiątkować i zdeklasować. Do *) Praca niniejsza powstała na jJodstawie niemieckich źródeł statystycznych jak" Statistisches J ałirbuch der Gauhauptstadt Po sen" za lata 193 /39 i 1940, a w szczególności na Qodstawie poufnej f ublika ji p.owielanej pt. "Statistische Monatsberichte der G-stadt Posen" za ata 1940-44. Ponieważ sprawozdania miesięczne ograniczone byłj' liczbą i strzeżone pilnie przed okiem niepowołanego klauzulą: nur fur den Dienstgebrauch - streng vertraulich, - dlatego duże trudnoścI stanęły na drodze w odszukaniu całego kompletu t ch b. cennych materiałów dla potrzeb polskich. Dla roku 1944 dane obejmują tylko I kwartał, wobec tego cały rok opracowaliśmy drogą szacunku. canie z mieszkań i pozbawianie mienia, spychanie ludności polskiej na najniższą stopę życiową i całkowite gospodarcze uzależnienie jej od administracyjnego aparatu niemieckiego, wreszcie wywóz do tzw. generalnej gubernii, wywóz na roboty cło Rzeszy, wciąganie na listę VD, zakaz małżeństw do pewnego wieku itp. - oto środki, za którymi kryje się cała gehenna tragedyj indywidualnych i poniżenia ogólnego. Z największą zajadłością uderzono w inteligencję polską, pojętą w jak najszerszym tego słowa znaczeniu, oraz w polski stan przemysłowohandloAvy, jako w te warstwy, które okazały się naj odporniejsze i najniebezpieczniejsze dla niemieckości na wschodzie. Starano się zatem je zniszczyć lub wyrzucić z Poznania. N aszym więc zadaniem będzie uchwycić liczbowo rozmiary i skutki tej walki wyniszczającej. Punktem wyjścia będzie stwierdzenie stanu liczebnego Polaków w Poznaniu w r. 1939. Otóż oficjalne źródła statystyczne podawały ludność miasta Poznania na połowę roku 1939 w wysokości 273 tys., w tym sami Polacy liczyliby jakieś 264 tysięcy. Ponieważ liczbę ludności obliczano z roku na rok (począwszy od spisu powszechnego w r. 31) sposobem szacunkowym, wydaje się ona być raczej za niska; trzebaby ją podnieść, najskromniej licząc, na 280 tys., w tym sami Polacy liczyliby w zaokrągleniu co najmniej 270 tys. Od tej liczby przeto będziemy prowadzili dalsze obliczenia poniesionych strat. I tak w sierpniu 1940 r. przeprowadzono w Poznaniu ścisłą rejestrację policyjną ludności polskiej. Ten termin sierpniowy uważać można za zakończenie pierwszego okresu walki z polskością w Poznaniu. Sami Niemcy chcieli się przekonać, jaki ta walka dała wynik. Naliczono wtedy Polaków 233.886. Liczbę tę jednak musimy sprowadzić do dawnych granic miasta, w przeciwnym razie powstałoby zniekształcenie obrazu. Mianowicie na kwietnia 40 r. dokonano poważnego poszerzenia obszaru miasta przez prz;y'łączenie wielu osiedli wiejskich spod Poznania z ludnością polską w wysokości 15.120 osób. Wobec tego o tę liczbę trzeba poprawić poprzednią. A zatem na sierpniu 40 r. liczba Polaków w właściwym Poznaniu wynosiła 218.766. Porównanie z sobą liczb z r. 1939 i 1940 daje nam miarę ubytku ludności polskiej Poznania. Wynosiła ona 51 t Y s i ę c y osób, czyli o tyle się zmniejszył stan liczebny Polaków, o ile wzrósł stan liczebny Niemców. Liczba ubytku Polaków w Poznaniu mieści w sobie różne elementy, niemożliwe do ścisłego rozgraniczenia. Liczba ta bowiem zawiera rów września 39, r., ewakuując się bądź to do województw centralnych lub wschodnich, bądź też poszła z wojskiem za granicę. Niemożliwe jest także ustalenie oddzielnie wysokości wywozu ludności poznańskiej do tzw. generalnej gubernii. Niewątpliwie ten wywóz najbardziej wpłynął na zmniejszenie się polskiego potencjału ludnościowego o owe 50 tysięcy. - Nocne wyrzucanie z mieszkań na wywóz do gubernii rozpoczęło się 5 listopada 39 r., następne odbyło się 7 listopada itd. Pierwsze trzy transporty kolejowe wyjechały z obozu zbiorczego w Głównej 30 listopada na 1 grudnia 39 r. i po trzydniowej tułaczce na różnych stacjach centralnej Polski ostatecznie wylądowały , w Ostrowcu Swiętokrzyskim pod Sandomierzem. Od tej chwili okupant usprawnił akcję wyrzucania i nadał jej rozmiary masoAve. Trwało to całą zimę i wiosnę 1940. Jednak całego polskiego Poznania nie zdołał wywieźć, pomimo że takie było zewnętrzne wrażenie wielu ludzi w owym czaSIe. W liczbie 50-tysięcznego ubytku mieści się również grupa volksdeutschów, która na 15 czerwca 1945 r. rejestrowała się liczbą pozostałą w wysokości 4.257 osób. Ponieważ Niemcy miejscowi zaliczani byli także do tej grupy, wobec tego nie wszyscy z nich są to dawni Polacy. Z drugiej znów strony pewna ilość volksdeutscbów zdołała się w chwili rejestracji zamaskować; czyli tak czy inaczej liczba volksdeutschów poznańskich, rekrutujących się z dawnych Polaków oscylowałabyokoło tej wielkości. Pytamy się dalej, jak się kształtowała liczba Polaków w następnych latach okupacji niemieckiej. Otóż liczba ta chociaż powoli, jednak systematycznie wzrasta. Brzmi to dosyć dziwnie wobec akcji, zastosowanej w stosunku do Polaków w roku 1940. To też zjawisku temu trzeba się przyjrzeć bliżej i dokładniej. Mianowicie należy od razu sprawdzić, jakim przyczynom zawdzięcza ludność polska m. Poznania swój wzrost w okresie lat 1941-43. Czy p rzyrostoAvi naturalnemu, jako czynnikowi biologicznie zasadniczemu'? Niewątpliwie przyrost ten kształtował się - pomimo całej perfidnej roboty wyniszczającej - dodatnio przez cały czas okupacji. Jednak były to liczby znikome, prawie zerowe. Pozostaje więc drugi zasadniczy czynnik, mianowicie przyrost napływowy. I tutaj napotykamy na chytry wybieg niemiecki. Oto zwiększone potrzeby robotnika w Poznaniu woleli Niemcy zaspakajać robotnikiem polskim z poza Poznania, który w obcym sobie środowisku przestawał być dla nich niebezpieczny. N ato miast likwidację spośród ludności zasiedziałej prowadzono nadal, chociaż nie w tych już rozmiarach co poprzednio. Oprócz tego przerzedzano ludność miejscową wywożeniem na roboty do Rzeszy. I tak w roku 1941 ewidencja policyjna wykazuje ubytek około 8.5 tys. Polaków, w roku 1942 - 7.7 tys., w roku 1943 - 9.2 tys. Za cały rok 1944 brak danych. Z pozostałych danych fragmentarycznych wnioskować można, że liczba ta była mniejsza niż 8 tys. A więc łącznie wyniesie to przeszło 33 tysiące. I o tę liczbę należy zwiększyć poprzednią liczbę ubytku stałej ludności polskiej Poznania, ustalonej na 51 tysięcy, czyli ogółem za cały czas okupacji wyniesie to około 85 t Y s i ę c y . W to miejsce przywieziono i zapisano w ewidencji policyjnej nowych Polaków w roku 1941 - 12.3 tys., w roku 1942 - 10.5 tys., w roku 1943 - 11.6 tys. i w roku 1944 liczba ta mogła również wynosić co najmniej 10 tys. Ogółem ponad 44 tysiące. A ponieważ liczby przywozu były wyższe od liczb wywozu, zatem saldo ludnościowe było w roku 1943 dodatnie. Ci nowi ludzie jednak z chwilą wyswobodzenia się spod jarzma okupacyjnego z początkiem roku 1945 wrócili do swoich starych miejsc zamieszkania. Na ich zaś miejsce wrócili starzy mieszkańcy Poznania, którzy przetrwali okres zawieruchy w centralnej i południowej Polsce, a równocześnie przybyli nowi mieszkańcy z terenów centralnych, wschodnich i południowych. Tak więc ogólna liczba ludności polskiej w Poznania kształtowała się od krytycznego spisu policyjnego w sierpniu 40 r. następująco: 26. V I I I. 1940 233.886, w tym 15.120 obejmuje dzielnice świeżo przyłączonekoniec roku 1941 1942 1943 1. IV. 1944 1. VI. 1945 237.043 240.326 235.096 235.343 249.738 Zastanawiającym zagadnieniem jest spadek ogólnej liczby ludności polskiej w Poznaniu w roku 1943, pomimo że obydwa czynniki kształtujące ogólny stan ludności są w tym czasie dodatnie. Przyrostu napływowego za rok 1943 było 2.391, a przyrostu naturalnego 255. Zatem doliczając te przyrosty do liczby z końca r. 42, powinniśmy na koniec roku 1943 osiągnąć liczbę raczej 242.972. Tymczasem zanotowana przez źródła niemieckie liczba ogólna wynosi blisko 8 tysięcy dopatrzenie w obliczeniu, ewtl. błąd drukarski, czy też wyjaśnienia tej sprzeczności należy szukać na innej płaszczyźnie? Otóż niewątpliwy wpływ na tę sprawę mogło mieć praktykowane przez Niemców niewymeldowywanie Polaków, wywożonych na roboty do Rzeszy z kartoteki policyjnej. Byli oni tylko w ewidencji urzędu pracy, jako nieobecni w Poznaniu. Ostatecznie nie znamy nasilenia akcji wywożenia Polaków na roboty i do obozów koncentracyjnych z poszczególnych ośrodków i w poszczególnych okresach czasu, wskutek tego rozstrzygnięcie definitywne tej sprawy jest w tej chwili niemożliwe. Z kolei rozważymy natężenie ruchu wędrownego ludności doi z Poznania po wyswobodzeniu ziem zachodnich spod okupacji niemieckiej. Z porównania liczb dla roku 1944 i 1945 wynikałaby różnica wzrostu w wysokości 14.395. Już na pierwszy rzut oka zauważyć można, że liczba ta nie odzwierciedla rzeczywistości, gdyż ruch wędrowny do Poznania wynosił w tym czasie grubo więcej. W jakich więc granicach mógł się zamykać? Do pomocy przychodzi nam tutaj poprzednie stwierdzenie o sprowadzaniu do Poznania Polaków skądinąd. Naliczyliśmy tych zameldowań na 44 tysiące. I równocześnie zauważyliśmy, że ci Polacy przy nadarzającej się okazji odpłyną poza Poznań, a na ich miejsce przyjdą starzy mieszkańcy miasta, wygnani stąd siłą. Będzie to więc ruch wędrowny ludności wymienny. - Ponieważ ruchu tego nie jesteśmy w stanie określić jedną liczbą z braku danych statystycznych z tego okresu, zadowolimy się przeto orientacyjnymi granicami. N ajbardziej zależy nam na stwierdzeniu nasilenia przypływu, który ujmiemy w granicach między 44 tys. a 58 tys. Wniosek końcowy z liczb przedstawionych byłby zatem ten, że stan liczebny ludności Poznania wykazuje zmniejszenie faktyczne w stosunku do stanu z r. 1939 o przeszło 20 tysięcy osób. Poza tym nie wszyscy dawni, a żyjący mieszkańcy Poznania już powrócili. Czeka nas jeszcze duża repatriacja Polaków z zachodu. I w tej fali powrotnej z zagranicy znajdzie się pewna liczba poznaniaków. Z drugiej znowu strony do Poznania napłynęła po styczniu 1945 r. pewna liczba ludzi nowych, która zniekształciła obraz strat wśród stałej ludności poznańskiej. To też liczbę 20 tysięcy należy uważać za granicę dolną tych strat. Bzeczywiste bowiem straty liczyć należy co najmniej podwójnie. Zagadnienie strat ludnościowych Poznania naświetlić można i w inny jeszcze sposób. Mianowicie stan faktyczny Polaków z r. 1945 można gdyby wojny nie było. Otóż biorąc pod uwagę współczynnik ogólny przyrostu przed rokiem 1939, który wynosił rocznie 1,5%, i przyjmując, że ten współczynnik nie uległby zmianie w 5-leciu pokojowym 1939-1945, wówczas ludność polska Poznania na rok 1945 liczyłaby 290.5 tysięcy osób, - a więc w stosunku do faktycznej liczby stanowi to różnicę dość pokaźną, bo przeszło 40 tysięcy, czyli tą również drogą dochodzimy do stwierdzenia, że liczba strjat oscyluje około 40-50 tysięcy osób narodowości polskiej, - co stanowi 17% stanu ludności z r. 1939. Ostateczne i zupełne wyjaśnienie rzeczywistych strat ludnościowych Poznania oraz charakteru tych strat nastąpić będzie mogło dopiero na podstawie nowego powszechnego spisu ludności. Odrębną grupę wyznaniową i narodowościową stanowili w Poznaniu żydzi. Spis z roku 1931 naliczył ich 1954. Po roku 1931 następuje wzrost ich liczby. W krytycznym wrześniu 1939 r. część ich ewakuOAvała się w kierunku wschodnim lub południowym Polski, całą zaś pozostałą resztę zlikwidowali Niemcy wiadomymi sposobami jeszcze w r. 1939. Osób różnej narodowości i różnej przynależności państwowej było w Poznaniu według spisu z r. 1931 - 849. Po roku 1931 mogła się ta liczba zwiększyć. Niemcy wykazują tę różnorodną grupę w ilości 1106 osób w połowie roku 1940. Zmiany w ruchu naturalnym ludności i w stosunkach mieszkaniowych Zaczniemy i tę charakterystykę od grupy niemieckiej. Do roku 1939 była to grupa narodowościowa na gruncie poznańskim, jak już powiedzieliśmy, wymierająca. J ej biologiczny rozwój był podcięty wadliwą strukturą pod względem wieku. Mianowicie w 6-tysięcznej grupie Niemców przeważały starsze grupy wieku. Młodzież i Niemcy w sile wieku jeszcze po pierwszej wojnie światowej wyemigrowali do Rzeszy. Nie miał więc kto zawierać małżeństw, a wskutek tego nie mogło być odpowiednich liczb nowych urodzeń. Zato zwiększała się wynoszącego w stosunku rocznym 5 na 1000 Niemców żyjących. Obraz ten całkowicie się zmienił, gdy do Poznania nadciągnęła nowa olbrzymia fala kolonistów niemieckich z rokiem 1940. Zapewnienie sobie tutaj dobrobytu, jakiego przed tym nie znano, musiało wywołać wśród nich optymistyczne nastroje w ocenie własnej przyszłości życiowej, co niewątpliwie wyraziło się od razu zwiększonymi liczbami ruchu naturalnego. Czuwała zresztą nad tym świadoma swych celów niemiecka polityka populacyjna, pragnąca zaludnić ziemie świeżo zdobyte jak największą ilością Niemców i związać ich z tymi ziemiami naturalnym węzłem urodzenia. Istotnie też, współczynniki rozwoju biologicznego osiągają u Niemców poznańskich poziom niebywały, nie mający nawet precedensu w starej Rzeszy, gdzie nakręcanie koniunktury populacyjnej przychodziło czynnikom kierowniczym z dużą trudnością. Tutaj natomiast zjawiska te kształtowały się nieomal spontanicznie i entuzjastycznie. Przebieg odnośnych dat statystycznych, a dotyczących ruchu naturalnego ludności niemieckiej za poszczególne lata okupacji ilustruje tabela na str. 32. Oczywiście pasożyt żył kosztem gospodarza. A gospodarz, przymierając głodem i żyjąc w warunkach mieszkaniowych i gospodarczych fatalnych, powinien tracić swe siły biologiczne bezpowrotnie i z roku na rok niszczeć. Tak też miało być z ludnością polską miasta Poznania według świadomych zamierzeń urzędujących tu wrogów polskości. - By zapewnić wzrastającej ciągle masie Niemców możliwie najidealniejsze warunki mieszkaniowe, trzeba było Polaków zepchnąć na dno nędzy mieszkaniowej. W październiku 1942 r. sami Niemcy pragnęli się przekonać, jakie są ich możliwości mieszkaniowe oraz jak wyglądają w ogóle stosunki mieszkaniowe w Poznaniu za dwa łata ich gospodarki społeczno-narodowościowej, dlatego przeprowadzono spis mieszkaniowy. Opracowanie zaś tego spisu im samym nasunęło taką oto uwagę: "położenie mieszkaniowe Poznania (tzn. ludności polskiej) może być określone zasadniczo i stosunkowo jako katastrofalne. Stłoczenie dużej części ludności do mieszkań o wielkości niedostatecznej w T stosunku do ich zaludnienia może pociągnąć za sobą w przyszłości duże szkody na zdrowiu i w sile roboczej tej ludności". Dla Polaków były dostępne w, zasadzie tylko małe mieszkania, które już z natury swej reprezentują najgorszy typ mieszkania, zwłaszcza w okresie przeludnienia. Tak więc ogólna ilość mieszkań, naliczona na 63 103 o liczbie izb, wynoszących 183 087, rozkładała się między Niem w mieszkaniu) następująco: Mieszkania o ilości izb... 1 izba 2 izby 3 izby 4 izby 5 izb 6 izb Razem .. . ludności l wlęce] Ilość mi e s z kań niemieckich 522 1181 3678 5033 3885 3449 17748 % 2,9 6,7 20 7 28,4 21,9 19,4 100 . Ilość mieszkań polskich 7953 20490 11905 3375 1000 2768 44999 % 17,7 45,5 26,5 7,5 2,2 0,6 100 Liczb odnośnie innych narodowości, żyjących w Poznaniu, nie wymieniamy, ponieważ stanowią one znikomy odsetek ogółu ludności i ogółu mieszkań, a przez to nie wchodzą w zakres naszych rozważań. W dalszym ciągu stwierdzić trzeba, ile w poszczególnych kategoriach mieszkań żyło ludności polskiej i niemieckiej. Otóż to zagadnienie naświetla poniższe zestawienie: Mieszkania o ilości izb... 1 izba 2 izby 3 izby 4 izby 5 izb 6 izb Razem i więcej ludności W mieszkaniach niemieckich znajdowało SIę: Niemców 767 2794 10707 17525 15350 17519 64652 Polaków 81 368 902 1304 1350 2228 6251 % Niemców 1.2 4.3 16,6 27,1 23,7 27,1 100 W mieszkaniach polskich znajdowało SIę: Polaków 28083 91235 67379 21425 6886 1883 216891 Niemców 112 646 2631 2350 1302 635 7676 % Polaków 12,9 42,1 31,1 9,9 3,2 0,8 100 Polacy w mieszkaniach niemieckich, to żeńska służba w gospodarstwie domowym Niemców. Niemcy w mieszkaniach polskich znajdowali się na prawach uprzywilejowanego sublokatora. Równocześnie stwierdzić musimy, że 14 tysięcy Polaków pozbawionych było zwykłych mieszkań. Ich udziałem był zapewne barak obozowy lub inny kąt fabryczny. głównie około mieszkań 4-ro i 5-cio izbowych, co stanowi dążenie cywilizacyjne wszystkich narodów europejskich, a co było również udziałem polskiej ludności Poznania do roku 1939. Ponieważ na tak wzorowy układ stosunków mieszkaniowych wśród przeszło 70-tysięcznej rzeszy przybyszów nie wystarczyły mieszkania po ludności wysiedlonej z miasta, wobec tego zabierano masowo mieszkania ludności pozostałej na miejscu. Z tego powodu ludność polska w Poznaniu odbywa w tym czasie stałe wędrówki i ciągłe przeprowadzki, bezustannie dręczona jest niepokojem o dach nad głową, o resztki swego mienia itp. W taki sposób 30-40 tysięcy Polaków zepchnięto do mieszkań 1-, 2- i 3-izbowych. A wydawało się, że mieszkania 1- i 2-izbowe były już skrajnie przeludnione w r. 1931, kiedy polski spis wykazał, że w poznańskich jednoizbówkach mieszka 24,3 tys. osób, zaś w dwuizbówkach 66,6 tys. osób. Tak samo do pozostałych jeszcze w rękach polskich mieszkań większych pakowano po kilka rodzin, redukując je tym samym do roli mieszkań najmniejszych, silnie przeludnionych. Musiało się to odbić na przeciętnej gęstości zaludnienia izb w poszczególnych kategoriach mieszkań. I tak poszczególne typy mieszkań wykazują następującą przeciętną ilość osób na izbę: Mieszkania o ilości izb... o 1 izbie o 2 izbach 03 izbach o 4 izbach o 5 izb. o 6 i więcej izb Niemców 1,5 1,0 0,8 0,7 0,9 0,9 Polaków 3,6 2,3 2,4 3,4 4,2 1,5 Oczywiście przeciętna, wyprowadzona z wielotysięcznej masy obserwowanego zjawiska, wyrównuje wszelkie wypadki krańcowe, które wykazują jeszcze lepsze stosunki u Niemców albo jeszcze gorsze stosunki u Polaków, ponieważ każdemu wiadomo, kto te stosunki znał z bliska, że było wiele, a nawet bardzo wiele takich mieszkań, gdzie nie 3 i 4 osoby wypadały na izbę, ale 6 i 8 osób. Takie zaś stosunki mieszkaniowe nie mogą pozostać bez skutków na zdrowie fizyczne i moralne ludności. Niemcy pogarszali warunki tym więcej, że zaprowadzili instytucję sublokatorów niemieckich, jak to zawsze najlepszą częścią mieszkania. Po roku 1941 warunki mieszkaniowe wśród Polaków pogorszyły się jeszcze bardziej, ponieważ do końca roku 1943 stan liczebny Niemców zwiększył się o nowe 20 tysięcy osób, a w tym czasie zbudowano nowych mieszkań niewielką już ilość, która dała 1168 izb. Ponieważ przestrzegano zasady, że każdemu Niemcowi przysługuje najmniej jeden pokój, więc znowu 19 tysięcy izb odebrano Polakom na udręczenie i poniewierkę. Pomimo to, przyglądając się uwaznle datom statystycznym odnośnie ruchu naturalnego stwierdzić musimy, że ludność polska Poznania wyszła z okupacji dość obronną ręką pod względem swego rozwoju biologicznego. Można powiedzieć nawet, że walkę na tym odcinku wygrała. Było w tym niewątpliwie dużo świadomej postawy, wypływającej z instynktu samozachowawczego. Była w tym zbiorowa chęć trwania i przetrwania. Co prawda współczynniki rozwojowe z roku na rok maleją, jednak nie w tym stopniu, jak się tego obawiano. Za wielkimi stratami bezpośrednimi, do jakich należało niszczenie ludzi w więzieniach i obozach koncentracyjnych, nie poszły wielkie straty pośrednie w ruchu naturalnym. Jedynie ograniczenia i zakazy w zawieraniu małżeństw odbiły się naJAvięcej na tym zjawisku, ponieważ faktycznie od roku 1942 liczba zawieranych przez Polaków oficjalnych , małżeństw poważnie zmalała. Utrudnianie ślubOAv cywilnych spowodowało pewną ilość osób do zawierania potajemnych ślubów kościelnych, jednak zjawisko to nie przybrało rozmiarów szerszych; chociaż znalazło to pewne uzewnętrznienie we wfzroście urodzeń nieślubnych. Właśnie ten wzrost urodzeń nieślubnych akcentuje się również od roku 1942. Gdy przed tym na ogólną liczbę urodzeń noworodki nieślubne stanowią 10%, tak później wynoszą 14 i 16%. Również sprawa śmiertelności wśród ludności polskiej w czasie okupacji nie przybrała objawów niepokojących. Za wyjątkiem r. 1940 wykazuje w dalszych latach nawet tendencję malejącą. Taki stan rzeczy zadecydował o tym, że przyrost naturalny - mimo wszystko - nie kształtował się ujemnie. Stale był pozytywny, choć o współczynnikach coraz mniejszych i coraz bliższych zeru. Gdyby okupacja trwała jeszcze dłużej, w obrazie tym zaszłyby z pewnością zmiany na gorsze, ponieważ każde zjawisko społeczne ma granicę swojej wytrzymałości. Do tej zaś granicy zdążał naturalny ruch ludności polskiej miasta Poznania. nia się dwTóch grup narodowych, żyjących obok siebie w najbardziej wrogich stosunkach, zapoznaje nas poniższa tablica statystyczna: Ruch naturalny ludności ID. Poznania l). Żywe urodzenia: Zgony: Ogółem Polacy Niemcy Ogółem Polacy Niemcy Data 1. abs- 0/ 00 1. abs. 0/ 00 1. abs. % 1- abs. 0/ 00 1. ab s. i o ,00 1. abs. 00 o, ŚrednIa 1935-39 4395 16,5 4305 16,7 56 0/2 2822 10.6 2707 10,5 87 14,2 1940 4807 16.5 3877 16,5 '914 16,2 3880 13,3 3369 14,3 439 8,9 1941 5649 18,3 3848 16,3 1794 25,7 3786 12,3 3142 13,3 640 9,2 1942 5319 16,5 3463 14,5 1844 23,9 3613 11,2 2965 12,4 642 8,3 1943 5453 16,6 3295 13,8 2148 24,1 3799 11,6 3040 12,7 748 8,4 1944 5610 17,0 3300 14,0 2300 24,S 3910 11'8 3100 13,1 800 8,5 1945 4600 18,0 4400 17,6 200 7000 27,4 6500 26,0 400 Małżeństwa Przyrost naturalny Średma 5/ 6/2 1935-39 2371 8/9 2321 9.5 32 5/2 1573 1598 II - 31 / - 5/0 1940 2131 7/3. 1723 7/3 407 7-3 927 3/ 508 2/ 421/ 7/6 1941 2127 6/9 1564 6/6 560 8/0 1863 6/] 706 3/C 1154 16/5 1942 1009 3/1 402 1/7 603 7/8 1706 - 5/3 498 2-1 1202 15/6 1943 1460 4/4 620 2/6 840 9/4 1654 5/C 255 1/] 1400 15/7 1944 1400 4/2 650 2/8 750 8/0 1700 5/] 200 O/t 1500 16/0 1945 4500 18/0 4500 18/0 - - -2400 -9/4 -2100 -8/0 -200 - Dopiero rok 1945 przynosi kolosalną zmianę w tym zwartym obrazie. Obraz biologicznego życia ludności polskiej w Poznaniu traci swoją zwartość rozwojową właśnie po wyzwoleniu się spod okupacji niemieckiej. Rozszczepia się na skutek pojawienia się sprzecznych tendencyj rozwojowych. Wprawdzie wzrasta liczba urodzeń, jednak *) Liczby wszystkie odnoszą się tylko do ludności miejscowęj. A wiec urodzenia i zgony zamiejscowych nie brane są pod uwagę.. Rok 1944 zawiera dane, wyszacowane dla kwartałów II - IV. ROK 1945 zawiera dane, wyszacowane dla kwartału IV. Rubryki "Ogółem" obejmują w sumie wyszczególnione rubryki odnośnie Polakow i NIemców oraz niewyszczególnioną oddzielnie rubrykę, innych narodowości. liczba zgonów przewyższa liczbę urodzeń, co daje w elekcie ostatecznym ubytek, a nie przyrost naturalny. Zjawisko takiego przebiegu ruchu naturalnego znamy z okresu pierwszej wojny światowej. Nazywać się je zwykło popularnie: prawem demograficznym wojny. W Poznaniu tylko lata 1917 i 1918 zaznaczyły się takim ubytkiem, gdy przeciwnie inne miasta Polski, jak np. Łódź i Warszawa, wykazywały owe ruchy wsteczne przez cały czas tamtej wojny, a więc w ciągu szeregu lat, i to w dość dużych rozmiarach. Zjawisko to zależy zresztą od wielu czynników. Do naj główniej szych należy bez kwestii ogólna sytuacja życiowa ludności. Zależnie przeto od tego, czy ta sytuacja życiowa (a przede wszystkim warunki aprowizacyjne i mieszkaniowe) będzie kształtowała się pomyślnie w niedalekiej przyszłości czy też niepomyślnie, wsteczny ten ruch rozwojowy może trwać krótko, tzn. 1-2 lat, lub rozciągnie się na lat kilka i poważnie zahamuje biologiczną tężyznę poznańskiej ludności.