ANTONI DUŚ Z POZNANIA I JEUO PROCEHsię w swiecki kaftan i podobno nawet myślał, żeby włożyć kobipcl' suknie. Baz nawet schował się pod szafę. HÓwHież nie mogli go znaleź(; słudzy miejscy, szukaję,c autora owych pism bezimiennych. Hozumieć można, że Duś postanowił wyjechać z I{rakuwa, i to ile możności tlalpko. Sądził, że na Litwie będzie bezpieczniejszy niż w Koronie, może też spodziewał się, że tam wobec mniejszej ilości wykształconych ludzi łatwiej znajclzip. sposÓb du życia. Znał zaś \Vilno jeszcze z czasu swego pobytu jako Bernal'dyn. Niezawodnie nmsiał się zastanawia<; nad zagarluieniem egzystencji materialnej. ile że uie myślał wcale się rozstawa c; z Czal'l1ajanównę,. Dopóki był u Franciszkanów, żył dostatnio, miał na wino i kohiety i mÓgł dostarczać pożywienia Felicji. Z oburzeniem oskarża go prokurator BernardynÓw. żp na tak zdrożne cele czerpal z ś. jałmużny. My wszakże sądzimy, że mogło to być cu najwyżej jednym z źl'ódeł dochodów Dusia. Tym bardziej nmsiało si<.' zmniejszyć, jeśli nie całkowieif' Złllliknąc po wyp<.'dzeniu z klaszturu. Cokolwiek wienlY o nim, wskazuje na to, że materialnip stan jego przedstawiał się pomyślnie. I tryb życia. jaki prowadził. j wyjazd lUl Lił.\\'<.', jaki odhył. wymagał wydatk(,\\ znacznych. () tym, żeby miał długi, nie słycllal:. przeciwnie, cieszył si!,' kredytem, przyjmowano jego por<.'czenie. l'atrimonillIll jako zakonnik mendykant nie mógł posiadac" jeśli UlU przypadała jakaś scheda, musiał z niej zrezygnowa<; jPsZCZl' w Poznaniu, wstQIHlję,C do Bernardynów. Czy mógł i umiał subie, Ilciel\łszy od nich, uciułać cośkolwiek. wydaje się wątpliwe. 'Dochodzimy do wniosku, że znalazł jakieś źródło zarobku, pewnie piórem w jakim domu kupieckim lub podobnie, i tego samego spodziewał si<.' też Im Litwie. Nie wiemy dokładnie. kiedy wyruszył z l\mkowH; pł'awdupodobnie było to jesienię, 150\!. Przygotowania zajęly czas jakiś. chorował także, lecz spieszył z obawy Bemardynów. Zakupił wóz, do niego pewnie dwa konie, a miał jeszcze konia pod siodło. a wozie umieścił Felicję i dwuch pachołków uzbrojonych, jeden przynajmniej miał łuk i kołczan z strzałami. On sam jechał konno w h a z u c e, podbitej kunami, \\ jedwabnej czapce, przy szabli. Tak go widziano niedaleko Warszawy, przeprawiaję,cego się przez Wisłę. Do Wilna jednak zajechał daleko skromniej: