ZAPISKIgodzina 5-a, zatem nie zohaczę już ludzkiej ani zwierzęn'j i!>taty HŻ jut)'O rano, Jest mi na riuszy ogromnie smutno SaIll& "ie wiem czemu, \Vynalazłam skazę w szyhie- - punkdk dlwtając' czysto światło latarni, miałam nadzieję, że- cośko!wipk przez nią zobaczę, Nie! był zhyt ma/y, 9, Czy hałasu takiego dzisiaj rano nie było, czy też zal'z'nam się do niego przyzwyczajać, dość, że o G-ej na nowo zasnęłam i spałam do 7-ej - zerwałam się na równe nogi, ha się hałam, aby mnie dozorczyni nie zastała w łóżku, Skróciłam .;;ob:e dzień prz'najmniej o godzinę, Przed południem ktoś zakrzyknął, ho tu Z,\ yczajuie mówiących wcale się nie- słysz', czy do mnie nie wołają - sen'e waliło jak młote-m - pragnęłam, ahy kogoś z rodzin', chociaż na chwilę zohaczyć, a wzdrygałam się na myśl, znałezienia się w zakratowanej kłaeie. Mimo wszystko jestem jeszcze naiwną, ho codziel} do południa oczekuję, że jakimś eudownym spm;ohem zjawi się kto w mej n'li Rlho list jaki odhiorę, Już mię boki holą od siedzenia, Czemu mi gaze-t nie prz!sy/aj,. nie rozumiem, Czy się tam .'0 stało, czem mnie- nie chcą tutaj niepokoić, czy co? 10, Już mię boki i plecy od sie(lzenia. holą, naw£'t dotkliwie, siedzenie już mi się sprzykrz'ło i żołądkowi szkodzi, katal' i kaszel dokucza. Ach Boże! Boże! ta samotność, t£'n . , , , , , , okropny, b£'z możności porozumienia się z kochat1Pmi i żTzliwemi osobami. Jak mi też to będzie, jak się znajdę za bramą wil,)zienną? a w domu dopiero? Jaki też wpływ na usposobienil' moj(' wywrze póiuif'j ta moja mitręga? myślę, ż£' dodatni tak powinno być i pragnę tego, Oby Bóg dał, aby w sprawi£' opieki nad dziećmi h'/o lppiej -- gdyb'm to osiągnęła, czułabym się szczęśliwą i przykrośei tak wielkiej jaką mam, IJI'zyzmiję się, nie żałowałabym. Przecipż uiepodohno ab' kohiety nie- wzię/' sobie tego do sen'a, Dziś znowu )'£'widował {'ele "adprokurator z urzędnikiem - dozor!'Zpli wpadłn i kazała mi wstnć z krze,s/a - mówiła mi też siostra Barbara, że ua każ(l£' wejś('ie dozo)'('zyni, trzeba to robić, \Vykonywauiem tego IU'Z£'pisu przyprowadzał swego dozorcę arcybiskup Ledóchowski 'w ostrowskiem więzi£'niu (lo desperacji, \Vskutek tego, jak Jtaj ImOII{A MIASTA POZNANIArzadziej starał :-:ię w('hodzić do celi więźnia, noce tutaj hl,'dę, J eSZl'ze cztp..y 11. Nil' nowego? słrsz,< lecz nie widzę, że w przerwach de:-:zcz palla, że jest wietrzno i że powietrze cudne - pachnące.. o ('zern się przekonałam pomiędzy jednemi a drugie mi odwiedzinami dozOłTzyni, wskrobałam się Ba okno i górną szparą.. świeżoM złapałam, Uprzytomnił mi się więzion) \\. ogrodziezoologiczn'm niedźwiedź w grocie, jak węsząc w górę spogląda. i zape\\'nf' o wolności myśli. Zabawna rzecz, że więcej tutaj odczuwam niewolę zwierząt, niż ludzi. :\Ioże dlatego, że w aresztantkach nie widać żalu, a robotnicy pod oknami, nipzawodnie, gdy dozorca się oddali, rozmawiają i dowcipkują na. !'