KRONIKA MIASTA POZNANIA znaczony heroiczno-romantycznym kolorytem. Usiłował przedstawiać się jako realista, człowiek zimny, gdy w rzeczywistości ]>} ł tkliwym jak dziecko. Jego komunistyczne! idee, jakie głośno propagował, były stanowczo przeciwne ówczesnym ideom komunistów, wszystko co działał i myślał ,obracało się w ścisłych granicach polskiej odrębności. N a pozór usiłował się przedstawić ludziom jako człowiek zimny i najspokojniejszego usposobienia, gdy w gruncie był entuzjastą, a w wątłem ciele kipiała krew uczuciami, jakby lawą wulkanu. Tego wieczora, nie pomnę już przyczyny, ale wszczęła się pomiędzy Wójtowską a Dembowskim żywa rozprawa o objawach w życiu ludzkiem przeczucia, a nawet rzeczywistości, pewnych znaków widomych, zaznaczających nadzwyczajne wypadki. Dembowski, któremu nie brakowało eleganckiego sarkazmu, zbijał tymże wywody Wojkowskiej. Po stronie jej, przebudziwszy się z zamyślenia, stanął Franciszek Żygliński; Wojkowski zaś sekundował Dembowskiemu. Po przerwaniu dyskusyi, która trwała przez czas dłuższy, towarzystwof umilkło, a Wojkowski usiadł do fortepianu, grając jakieś chaotyczne łantazye, które w końcu zamieniły się jakby w daiekie echo nuty pogrzebowej. W improwizowaniu tego rodzaju fantazyj był W ojkowski mistrzem. Otóż, gdy wydobywa ostatnie akordy, jakby gdzieś w przestrzeni ginącej smętnej melodyj, z fortepianu wydobył się tak gwałtowny huk, któryby porównać można było nieomal z wystrzałem karabinowym. Wszystkie struny zabrzmiały jakimś nie naturalnym dźwiękiem. Wojkowski odskoczył przerażony, a i reszta towarzystwa, nie wyjmując Dembowskiego, zerwała się z przestrachem z krzeseł. Detonacya była tak silna, że wahadło zegara ściennego powstrzymała swój ruch. Po ochłonięciu z pierwszego wrażenia, przystąpiliśmy do obejrzenia fortepianu. Pokazało się, że wieko pękło przez całą długość.