WSPOMNIENIA J. N. GNIEWOSZA O WOJKOWSKICH Pomimo takich zalet i wybitnego charakteru postępu, oraz wysokiego patrjotyzmu, redakcja "Tygodnika lit." nie chodziła, jakto mówią "po różach", gdyż od początku samego wytworzyła się silna falanga rozwielmożniającej się wiecznie i tradycyjnej reakcji, dla której konserwowanie obskurantyzmu i tłumienie polotu wolnej idei, było, jest i będzie zawsze hasłem do nieuczciwego boju. Reakcja i jezuityzin, który wtenczas już zarżał silnie kiełkować w wielkopolskiej zierni, jako w głównej kwaterze ówczesnej ziem rozerwanych, w której się skupiali patrjoci, nie wybierając w środkach, wystąpiły do otwartej wojny. Lecz były to wszystko przeszkody jedynie moralne. Strona materjalna wydawnictwa, była również nie łatwą, gdyż pod zaborami: moskiewskim i austrjackim "Tygodnik literacki" byt nietylko zakazany, lecz tam gdzieby takowy wyłapano, następowały dotkliwe kary, więzienia, deportacje. Ofiarność redakcyjna nie zważając na następstwa i własną materjalna ruinę, rzucała setki egzemplarzy pO,za kordony. Wspołpracownictwo, jakkolwiek nie wszystko było płatne, kosztowało i tak znaczne sumy. Jeżeli dodamy, że dom Wojkowskich był jakby "zajezdnym" dla wszystkich poetów, literatów, artystów skończonych, lub kształcącej się młodzieży akademickiej uniwersytetów wrocławskich, berlińskich i innych; że u nich był nieustający schowek dla ludzi skompromitowanych i ściganych za przestępstwa polityczne; jeżeli zważymy, że każdy taki gość przyjmowany był z najserdeczniejszą polską, gościnnością, że wielu młodych ludzi, lub literatów pobierało od Wojkowskich stale zapomogi; zważywszy to wszystko, pojmiemy, iż wydatki takie bajońskich riiim potrzebowały. Zbytnia ufność ludziom była powodem niejednej straty. Nareszcie ponieważ wszystka ma swój koniec, dowiedzieli się i Wojkowscy, że ich kapitały i majątek stopniały i ulotniły się. Nie pozostało nic innego, jak nareszcie pukać o zwrot do ludzi, z którymi się w potrzebie dzielili. Tu dopiero czekał ich do spełnienia kielich napełniony goryczą życia. Do kogo zapukali, każdy odwracał się, uciekał, jak od zapowietrzonych a prości dłużnicy nie szczędzili nawet szyderstw 1 żądali bezczelnie, aby ich skarżono.