KRONIKA MIASTA POZNANIAny. Kasprzak wyjął rewolwer, wystrzelił i zabił go na mIejSCU. Z poza jego pleców wysunął się rewirowy. Kasprzak zabił i jego. Dwaj policjanci, usiłujący wedrzeć się do pokoju zostali również powaleni strzałami. "Blady, przerażony Gurcman nie mógł zrozumlec, co się dzieje. Instynktownie rzucił się do ucieczki. Przeskoczył przez dwa trupy i dwóch konających policjantów i wybiegł na podwórze. Kasprzak bronił się w dalszym ciągu sam szamocąc się z ostatnim policjantem, który wdarł się do pokoju na kilka sekund przed ucieczką Gurcmana tak, że uciekający potrącił go, mijając. Kasprzak strzelił i do tego, ale chybił. Policjant wyrwał rewolwer z rąk Kasprzaka i chciał go zabić, ale rewolwer nie wypalił (okazało się, że w 6-cio strzałowym rewolwerze Kasprzaka było tylko pięć nabojów). Ale i ostatniego policjanta Kasprzak jednak zwyciężył, raniąc go nożem w policzek. Wtedy 1 policjant wybiegł w ślad za Guremanem. "Kasprzak pozostał sam w mieszkaniu szewca. Dokoła leżały jego ofiary: dwa trupy i dwóch konających. Kasprzak był w stanie takiej wściekłości, że przed opuszczeniem mieszkania chwycił szewski nóż i 1 zadał nim kilka ran zarówno konającym, jak i już martwym. Poczem wybiegł na podwórze. "Tymczasem Gurcmana już schwytano, związano mu ręce i rozbito do krwi nos. Wreszcie pojmano i Kasprzaka". W procesie bronił Kasprzaka adwokat Patek, obecny poseł Rzeczypospolitej w Moskwie, a później adwokat Glass. Badano ponownie stan poczytalności Kasprzaka, odraczano proces po kilka razy. Aż wreszcie w r. 1905, pod wrażeniem rewolucji, wyznaczono dla obu oskarżonych inny zespól sędziów, mniej dla nich względny. Kasprzak niczego się nie wypierał: "sam wszystkich zabiłem" , mówił. Utrzymywał tylko, że się nazywa Majer, mimo, że żona jego, wezwana na sąd, uznawała w nim swojego męża. Kasprzak potwierdził zeznanie żony, ale zaraź, potem dodał: " Jestem Majer". W końcowej rozprawie sądowej, w czaSIe przemówienia obrońcy swego, Glassa, Kasprzak wpadł w furję.