KRONIKA MIASTA POZNANIA Tryskający dowcip, gładkość w stosunkach towarzyskich, dopełniały warunków, że był wszędzie, nawet po pierwszych salonach chętnie widziany i przyjmowany, a że przytem nie bardzo się liczył z wydatkami, to i młodzież tak zwana wyższego tonu, ciągnęła go pomiędzy siebie. Szczególniej mamuncie, mające córki na wydaniu, nie zważając na ułomność ciała, wabiły go i otaczały szczególną opieką. Bo co najmniej sto tysięcy talarów w gotówce - była to zaleta nie mała. Antoni jednak nie zbyt się ubiegał za takiemi sukcesami. Czczość salonowa nie była dla niego ani nektarem ani ambrozją. Szukał natomiast pożywniejszej strawy dla ducha i zbliżał się do ludzi poważniejszych, mianowicie literatów, muzyków. W tym czasie otworzyła pensjonat dla córek zamożniejszych rodzin panna Julia M o 1 i ń ska. Ojciec jej pochodzi z zamożnej rodziny, tak samo i matka. Ojciec był dłuższy czas wyższym urzędnikiem w dziale finansowym. Lecz gdy dostał oczną kataraktę, zmuszony był z urzędu zrezygnować. Miał kilku synów, jedynaczkę córkę, którym dał troskliwe wychowanie. Julia nie tyle uposażona zewnętrznemi wdziękami, ile od natury obdarzoną była niezwykłą bystrością rozumu i chęcią zdobycia jak najobszerniejszej wiedzy. Licząc zaledwie lat siedmnaście, znała jak najgruntowniej nie tylko polską, ale i obce literatury. Dzieje Polski i historję powszechną przyswoiła sobie tak szczegółowo, że mogłaby była iść w zawody z niejednym kandydatem, któryby się starał o katedrę uniwersytecką. Pierwsze wychowanie domowe musiało być wielce uczciwe i polskie, gdyż się odzwierciadlało w szlachetności duszy do końca życia. Julia była w zwykłem pożyciu bardzo łagodnego charakteru. Nigdy nie pozowała na uczoność. Skromna, nieomal cicha, rozpalała się dopiero i oko nabierało życia, z którego nawet czasem zdawały się iskry tryskać, gdy pociągniętą została do ważniejszej dysputy społecznej lub dziejowej. Strzegła się starannie, aby w czemkolwiek nie okazać próżności kobiecej, a będąc zawsze przyzwoicie, lecz z największą skromnością ubrana w czarną suknię, zapiętą pod szyję, jedynie biały kołnierzyk na szyji, stanowił całą jej kobiecą ozdobę.