KRONIKA MIASTA POZNANIA wieka. Ojciec mój będąc pewien, że tu spoczywa stary N apoieończyk, otworzył drzwi i weszliśmy do niewielkiej niskiej izdebki. Nigdy nie zapomnę widoku, jaki nam się tu przedstawił. Izdebka ta opatrzona była oknem, zaledwie łokieć w kwadracie obcjmującem. Dwie szyby zaklejone były papierem a cztery pozostałe pokrywał szron na palec grubości. Widocznie ciepło nie ogrzało ich ani razu i raz zamarzłszy, nieodtajały. Oprócz małego stolika, kulawego i nabytego widocznie gdzieś na tandecie, dwóch stołków, z których obicia wyglądały szerść i siano, i z łóżka prostej soboty, pomalowanego na czarno, oprócz dzbanka i jakiejś miski, kilku talerzy, umieszczonych na niskim piecu, było jeszcze kilka stosów poustawianych przy ścianach druków i gazet. N areszcie na półce wapnem pobielonej, należącej do stałego inwentarza izbA, leżało kilka książek i kilka kupek różnych broszur. Nad łóżkiem, jak to później dojrzałem, był zawieszony bardzo piękny krucyfiks, którego pochodzenie z urządzeniem tej izby bynajmniej nie harmonjowalo. W starym lichtarzu blaszanym paliła się maczana łojowa świeczka. Na stoliku były papiery, druki i kałamarz duży, kryształowy z którego jednak widać było tylko wierzch, gdyż dolna część owinięta była nader troskliwie w jakąś starą szmatkę, widocznie dlatego, aby atrament nie zamarzł. Przy tym stoliku siedziała kobieta, a właściwie cień kobiety tylko, tak była drobnej i szczupłej budowy. Mogła liczyć około lat trzydziestu, profil jakkolwiek nie odpowiadał wyobrażeniom, jakie mamy o pięknej kobiecie, był cbarakterystyczny i szlachetny. N osiła ona włosy obcięte krótko po szyję i bez pretensji zarzucone za uszy, by jej nie przeszkadzały. Czoło miała dosyć wysokie, nos cokolwiek o orlich konturach, spiczasty, ale kszlaltny. U sta wąskie zsiniałe, a broda kształtna, lecz przeciągła się zanadto, gdyż cała twarz przedstawiała na pierwszy rzut oka cierpienie moralne i nędzę materjalną, przez które wychudła. Oczy tylko ciemne świeciły jakimś gorączkowym blaskiem. Jakkolwiek odgadnąć od razu można było walkę o byt, to trudno było nie dostrzec, że w tern wątłem ciele mieszka szlachetna i wielka dusza, a w głowie tej mieści się rozum i wiedza. Kobieta ubraną była w czarną, już mocno podszarzaną suknię, za