KROXIKA I1ASTA POZNAXL\mieściach był jęk nieustaj[Jcy i przerażpnie, gdyż przybywające 111asy wody dozwalały zaledwie z niebezpieczeil,.;twem życia l'atować ludzi, gdyż o ratunku mienia nie było mowy. Komitet Tatunkowy składający się z kilkuset mlodych i zrezygnowanych ludzi, najwięcej z inteligencji, ratował dniem i łłOCą. Szkoły i wszelkie publiczne lokale oddano na prz.\ lułek niezczęśliwych, a pierwszy byl znowu pałac Dział.llskich, gdzie rodzina ta schroniła si do kilku lwmnat, eał- parter, l-sze i 2-gie pitro przygotowała dla n a j b i e d II i e j s z y c h r od z i n. Na dole urządzono wielką kuchnię, gdzie w kotłach gotowano nipustannie pożywienie zdrowe i obfite. Całe wnętrze l)ałaeu roiło się tą okropną nędzą, samych dzieci, zacząwszy od niemowląt, naliczyłem o iłe pomnę do 300. Od świtu do nocy uwijał- się tam hrabina Tytusowa DziałY11ska i jej nieodrodnc rórki, g(hż nędza nie czyniła im wstrętu. Zaglądał w każdy kątek, zaprowadzał.\' łarl i porządek, rozciągając pieczołowitość prawdziwie macierzYllską i siostrzaI1ską nad dziatwą, która się do nich tuliła jak rIo aniołów opiekullczyrh. Takie to było gniazdo rodzin.\- i jest DziałYlłskich; a nie hyło tam nic udanego ani fałszywego blichtru cnot.\', bo to poczucie wyrosło kość z kości, z duszy, z serc patrjotycznych, a wic trwałe, dozgonne. Oprócz tych obrazów jakie pl"7edstawiłem patrząc na nie .własnemi ocz-ma "Czerwona sala" hyła i jest po dziś dziel1 jakby tą świątynią narodową, w której ogie6. Znicza nigdy nie wygasa. Gdy brakło ojca rodu śp. Tytusa, pozostała wdowa po nim, nieodrodny syn i córki są tam zawsze jakby dożywotnimi stróżami cnoty polsldej i bratniej miłości. Ani jedno tętno nie uderzy w piersiach patrjotycznych \Vielkopolan, któreby się nie odhiło echem o stropy "Czerwonej sali". Wprawdzie po śmierci hr. Tytusa Dział-llskiego uwydatniony był żywot tegoż w kiłku hiografjach, ale ani jednej nie mieliśmy sposobności przeczytać, lprowieza. Ostatnia karta ('ała pusta. \V autografie (niezmienianym nigdzie) są nakreślenia olÓwkowe w kształcie nawiasów, majł}cc oznaczać: odtąd - dotąd. \Yyhór wier;;z- w antologji Bernackipgo zgodny jest naogół z temi nakreśleniami, jednakże niezawsze; odch-Ienia są nastę}Iujące: 1) "świt wiosn" - nie nakrcślony, zamic<;zczono ;! z wrotki, 2) "\Ve,,tchuienip" -- nie nakreślone, zamicszczono ;\_ wiersze, 3) "Dumka. Pamią.tce zmarłf'go Iu'ata" - nie nakreślona a zamieszezona w całości, Ił) ,,\Yieczór nad Goplem" - lIakrelollo z\\Totki 2- 1., zamieszczono całość (1-4), 5) "Do naszTh wrogów" - nakreślone zwrotki 1-4, podano t.ylko pół \deł'SZa, Ci) ,.Na dzielI 3. maja" -- nakreślono pierwszą zwrotkę (10 wiprszy), podano 2% zwrotki (25 wierszy), 7) "Topiel nik" --nakreślono eałość (6 zwrotf'{), podano zwrotki 1--5, 8) "Do Jakółki" - nakreślollo picrwsze dwie zwrotki, podano trzy zwrotki. \Vp wszystkie h innych wypadkach wydruko\\'ano to co nakreślono. Oglaszam nieznane fragmenty. ŻYCZENIE (Zwrotki 1--3 u Bcrnal'kicgo, następują dalsze trzy). \Ve mnie ho wiem gwiazd źrenice Dziwn- plodzą żar I mbtyczne tanecznice Taki mają czar, Och! że kiedy ja się rzucę \V ich ohjęcia znów, To się nigdy nie ocucę Z idealnych snów. Gdyhyś t. mnie OJ II' siwy Swoich skrz-deł dał, Tobym ja się lotu chciwy Wwieść w te sfery chciał! SŁOWIAŃSIC\ PIEŚŃ (Z\\Totki L-4 u Bernackiego, następuje dalszrch pięć). Slowianie my, Słowiauie myśmy wszyscy, Wspólnemi łzy. I(n\ ił} wspóln1,t sobie IJlizcy! \Viosenny zdrój Orzeźwia polne kwiecie, \V eselny nvój Dziewica zell uplecie: :\1iłości ścisk To ulga \V naszej doli, ;\ jutrzni błysk '''net SIO!lCCł1l nas okoli Twórczy nasz duch To jabnych zórz kl'awQdzie, Ludzkości ruch Ze!l światło czerpa bi;'dzie. Słowianie my, Słowianie myśmy wszyscy, 'Vspólnemi łzy, Krwi:;! wspólną sobie hlizcy!.. DO RUS ,'\un (Zwrotki 1 i 2 u Bernackie!'O, następują dalsze cztery) Hozprzędi dzisiaj swoją tkankę, Z kurhanowych lilij snutą, I stwórz pieśń nam, pieśń - kochankę, Z taką rzewną, silną nutą, Że i z oczu łzy wyciśnie I pochodnią w sercaeh błyśnie, Jak przystało jej!o nie rzucaj swojej lutni, O cmentarny nip łam kamieil, Choć sch'lplli my i smutni Nosim zaród słabych znamieil, Lecz \V zawistny czas zawiei PłYll miłości i nadziei W bratnie duchy wlej!... Jdeah!ych pojęć tyle! Lecz prawdziwej brak zadumy, Dziś po dawnych dni mogile, Dziś hezwiednie kroczą tłumy, Bo umilkli Mickiewicze, Zlotostruni Bojanicze Idą w trumnę spać!o Rusałko! wychyl głowę Z lIamogihHj twojej cieni I daj gęśl mi Bojanowę, Strojną w jasny zwój promicni, A miłości skrQ zapalę I rozczulę i rozżalę \V szechsłowia11ską brać. PHZYJŚCIE WIOSNY F a n t a z j a. .\ n i o ł z i m y: (\Viersze 1-16 u Bernackiego, następujQ.:) Oni wydarci z tyeh objęć lubieżnych, Poszli wypocząć na zwiędłym zagonie, A nie znajdując czaru w licach śnieżnych, Uczuli smętek j rozpacz w owern łonie, Bo gdy żałośni - na szkielety lilij Perly łez ronią z wilgotnej powieki, Jam w szron te perły zamienił w tej chwili I pierś wyzulem z nadzici - na wieki!.. Dziś oni wdziali śmiertelne caluny I łeżł;1 we śnie na tęsknych mogiłach, J\liQkka ich pościel - wieilce z jakiejś truny, Cieply ich nocIeg- krew stygnie im w żyłach! O jam ich jcszcze Ul'Q.gał boleści, Bom. siał bn lanty na wybladłe lice, Bom im co rano wdzięk zjawiał niewieści: Zorzę rumianą, ł€cz zimną, - dziewicę, Co chociaż strojna w świeżQ. krasę wiani\a, Nip płonie tylQ. ognia. tylą życia. By skostniałego rozpalić kodłanka, By znów zamarłe zbudzić serca bicia!... O jakim silny! dumny! ręce moje Do ust im jadu przychyliły czarę, A struwszy szczę:jcia przezroczyste zdroje, \Vzięły im nawet zmartwychwstania wiarę!... A n i o ł w i o S II y: (\V. 1-12 u. Bern., następują): Jam "ię wyłonił dziś z łona \V..,zechwładnej l\Jatld Natury,