2 ]l ]I li Wielkiego L A 1 Xics LWd O Z N A N S K I E G O. Nakładem Drukarni'Nadwornej W Deuera i Spółki. - Kedaktorr Assessor Raabski. IM 38» - W Sobotę dnia 12. Maja 1827. Wiadomości Kraiowcgo Króla An fo nieg o Rśleme nsa T e o dora Saskiego. Dnia 8 . Maja. Dwór króle ski przywdział dziś żałobę za N. Króla Saskrego na trzy fvgodnie. Dotychczasowy Justyc-Kommi.-,sarz, Radzca kryminalny Stengerw Wolsztynie, ustanowiony zarazem' został Notaryuszem w obwodzie Sądu Ziemiańskiego w Międzyrzeczu. JW. Minister Stanu, Baron'Stein, wyiechał do' Frankfurtu nad Menern. Z B e r l i n a , dnia f Maja-. N adeszłe listy z Drezna zawierają zasmuc?lącą wiadomość, iź Król Fryderyk August Saski rozstał się tara z światem. Zgasły Monarcha zaziębiwszy się na polowaniu, zostałw nocy Z dnia i. na 2gi m. b. tknięty apoplexyą. Lubo zaraz spostrzeżono wielkie niebezpieczeństwo, użyte iednak niebawnie srod-kr lekarskie czyniły nitiaką nadzieję utrzymania go przy życiu. Zniknęła przecież wnet nadzielą, a> nagłe wyczerpanie sił bliską śmierć zwiastowało. Ta nastąpiła onegday rano po godzinie ymey. Jak pierwsza wiadomość" o chorobie uwielbianego powszechnie Króla niewypowiedziane sprawiła w Dreźnie zatrwo- Królestwo' Polskie. żenie, tak" boleść z powodu utraty Monarchy Z Warszawy, dnia 5. Maja, równie znakomitego przez swe przymioty kró- Dnia 3. Maja, w święto imienin N. Cesaleskie i cnoty prywatne, wszystkich-umysły ży- rzowe i rólowey Alexandry, oraz w urowo przeięła. Wodze rządu kraiowegó prze- >roczną urodzin J. C. M. Wielkieszły niebawnie w re.ce Xiążęcia, terażnieysze- Tastępcy tronu - Senatorowie du -bv%.< Wiadomości zagraniczne. ts A wszelkich władz, składali powinszowania na pokoiach J. Cesarzewicz. M. Wielkiego Xięcia Cesarzewicza. W kościele archi - katedralnym, w obec tychże władz, odbyło się naboźeńsiwo, celebrowane przez NV. Arcybiskupa Prymasa. W pałacu N amiestników królewskich dał wielki obiad JW. Hr. Sobolewski, Prezes jady adi uinistrac, a wieczorem oświecono domy stolicy. Z zdania sprawy przez Prezesa Towarzystwa Król. przyiacioł nauk na posiedzeniu d. 30. r. bież , umieszczamy tu naetępuiące dwa wyiatki iako ściągaiące się do ięzyka 1 rzeczy oyczystych: "Pierwszym celem towarzystwa naszego iest wydoskonalenie mowy oyczystey, utrzymanie iey w całey swoiey czystości; ortografia czyli pisownia ścisły ma z wydoskonaleniem tern związek. W odlegleyszych wiekach, naród nas« bliższe niż poźniey maiąc z narodem czeskim pobrateństwo, używał iak Czesi nietylko liter gotyckich, ale nawet zbliżaiąiey się, do niemieckiey pisowni; poznali ocidawna wadę tę uczeni nasi; nayszczęśliwiey sprostował ią J anuszowski i Jan Kochanowski; - pisownia ich prawie dotąd używaną, iest; w późnieyszych czasach, mianowicie za panowania Stanisława Augusta, ś. p. Xiądz Kopczyński, poźniey członek towarzystwa naszego Feliński, i ostatni godny Prezes nasz, otworzyli myśli ewoie w lym celu; nie było atoli dotąd stałych pisowni polskiey prawideł. Towarzystwo przeięte ważnością przedmiotu, wyznaczyło z grona swego mężów, znanych z doskonałości ewey w mowie oyczystey, by pisowni naszćy dotąd wahaiące 6ie, często samowolne, dziś IUŹ niewzruszone założyli prawidła. Gorliwie zaięli się tą pra<:ą JXiadz Rektor Szweykowski, Brodziński, Kruszyński, Bentkowski i Osiński; dzieło spiesznie postępuie; ufamy, iź, da Bog, na przyszłą stssyą publiczną o ukończeniu pracy tey będziemy moAłi donieść publiczności, Mowa ludzka, ten naydroższy dar Twórcy naszego, ze wszystkich zwierząt iedncm u tylko udzielona człowiekowi, iest nayważnieyszem społeczeństwa ogniwem, obrazem myśli, tłumaczem uczuć naszych; wydoskonalenie ięzyka niczem nie iest iak sztuką tłumaczenia się i pisania poprawnie jAplerwszą /f/ do tego pomocą iest dobra grammatyka; "ostatnią iednak dokładność i ogładę daie ięzykowi oznaczenie tych delikatnych rożnie i odcieni słów, które na pozór podobnemi sobie zdaią się, przecież różnią się ubocznem iakiein, a każde sobie tylko właściwem znaczeniem; ztąd wynika potrzeba ocenienia każdego wyrazu, by wiedzieć, iak go właściwie umieszczać, czy to w pisaniu czy w mówieniu, i to iest co składa dykeyonarz synonimów. Pracowały nad lem wszystkie prawie cywilizowane narody, szczególnie we Francyi L' Ab b e Girard, w Niemczech Eberhard i Maas. Towarzystwo królewskie, przekonane, iak daleko do wydoskonalenia ięzyka naszego dykeyonarz synonimów polskich potrzebnetn iest, na dzisieyszem posiedzeniu naznacza nagrodę złp. 1000 w pieniądzach, lub wartości tey medalu temu, któryby naylepszy Dykeyonarz synonimów polskich utworzył. Wymienione iuż wrodzaiu tym dzieła i inne, ile natura ięzyka naszego pozwoli, pracującym wzorem być mogą." "Nie wspominam o pracach poiedyńczych koliegów, dzieie oyczyste poszukaiących, o których wzmianka na posiedzeniach działu czynioną bywała, gdyż takowe do wykończenia niemało potrzebuią czasu, nim odczytane i do druku będą mogły być podane; niernogę iednak przemilczeć wielkiey kollegi Baudikiego pracy, którą w tym roku podiął, to ies: zbierania materyałów do historyi prawodawstwa polskiego. Czasy mianowicie ostatnich Piastów i pierwszych J agiellonów, dostarczyły bardzo licznych, dotąd nieznanych materyałów. Przeszło 20 kodexów z XV. wieku, powiększey części od Tytusa Działyńskiego z bogatych iego zbiorów udzielonych, zostało przezkollegęBandtkiego rozczytanych, z nich text wypisany, a liczne i ważne waryanty wyciągnione i wynotowane, przyniosły nadspodziewane i obfite żniwo, Nietylko się Wiślickie i dotąd w druku znane ustawy, czystsze, poprąwnieysze i autentycznieysze, przez tak podięią pracę staną, ale nadto znalezione zostały układy krolow z biskupami, rozmaite prowincyonaln e, wielkopolskie, łęczyckie, małopolskie statuta, przywileie dla szlachty, dla żydów; co wszystko wielkie na dzieie owego wiekuł. dem opisanego przez Dziennik Sporów wydarzenia, co następuie: "Gdy Król iechał koło siódmego Iegiouu gwardyi riarodowey, usłyszał nieprzyzwoite wykrzyknienie. Kroi kazał natychmiast wystąpić gwardyście, z którego usc wyszły nieprzyzwoite słowa, i rzekł mocnym tonem: "Przybyłem tu odbierać wasze hałdy a nie nauki." Poznań. MYSZĄ WIEŻA na jeziorze Gople. *) (Nadesłano. ') Będzie temu lat blisko tysiąc, jak dwaj podróżni na ciężko utrudzonych koniach, spieszno przebywali gęsty, a dla wielu bagnisk i stojącej wody, prawie bezdrożny las, który się od niedawno założonego miasta Gniezna, aż do jeziora Gopła, wówczas nieprzerwanie rozciągał. Łagodny, wiosenny wietrzyk, poruszając wierzchołki zieleniących się jodeł i świrkow, i z liścia ogołoconych dębów, zmiatał z uschłych gałęzi śnieg, w wielkich na pół stopniałych massach, , na ziemię, po której młoda trawka, z pomiędzy płowego mchu, zgniłego chróstu i opadłego liścia, tu i owdzie pojedynczo przeglądała. W górze wrzask ptaków wędrowców zapowiadał zbliżanie się przyjemnej pory roku, a kłapanie sępów z kraczeniem kruków pomieszane, przerywało jednostajny szum lasu. *) Pisma Aleksandra Bronikowskiego, tak chlubnie są znane w teraźniejszej literaturze, iź dość jest namienić o nieb, aby łakomie czytane były. Ze zaś autor pisze w języku niemieckim, a treść każdej pracy jego czerpana jest z dziejów ojczystych, rozumiemy przeto, iż uczynimy czytelnikom Gazety polskiej przyjemność, umieszczając na probe parę wyimkow z tłómaczonej na polskie jednej jego powieści, która przed innemi wkrótce wyjdzie z druku całkowicie. "Muszą być niedaleko ztąd, panie," odezwał się, popędzając swojego, pod tięikirn ładunkiem zadyszanego rumaka, starszy z tych dwóch podróżnych, człowiek silney postawy, w wieku nachylającym się ku starości: "zapewne się tu gdzie w bliskości rozłożyli; albo my błądziemy. A gdyby to być miało, na nic nam się pośpiech nie przyda; chyba tylko dla tego, abyśmy się od swoich coraz bardziej oddalali: prócz tego konie nasze ustały, a szczególnie mój, podwójny dźwigając rynsztunek. Patrzaj panie, słońce już na zachodzie, las jest bezdrożny i dziki, a noc, zwłaszcza w tych miejscach, nikomu nie jest przyjazna." "Słusznie mówisz, Sędzi woju - odpowie drugi po chwili milczenia, wstrzymując konia swojego i kładąc rękę na czole, podobnie jak czyni ów, który się z trapiących myśli przebudza- słusznie mówisz, powtórzył z niejakieui westchnieniem: prawda, źe się do zamku śpieszę, itdnakźe nie przystoi, abym tam przybył bez mojego orA szaku, a niedobrzeby było, gdyby nas w tej posępnej gęstwinie, z daleka od towarzyszów, ciemna noc zaskoczyła. A nawet nie wiem już drogi, i zapewne, jakeś przepowiedział, oni udaii się na lewą po nad bagniskiem. Odpocznijmy sobie trochę, twój koń już ustał, a i ty podobno utrudzony jesteś poczciwy etary Sędziwoju " - Mówiąc to zsiadł z konia, i postąpił kilka kroków, ku otwierającej się przestrzeni, którą niebotyczne jodły otaczały. Sędzi woj odebrawszy konia, uwiązał go wraz ze swoim u drzewa. Potem zdiął z siebie wielką tarczę, niedźwiedziem powleczoną i wielkiemi gwoźdźmi obitą: na niey kołczan ze Iskniącej skory bobrowej, potężny łuk i pęk oszczepów położył ostrożnie, ażeby broń pana jego nie spadła na mech wilgotny; potem zrzucił swoje okrągłą tarcz i potężną maczugę, a położywszy się na ziemi .wstrzymując oddech, i głowę głęboko w zwiędłą trawę wciskając: "Panie -,zawołał po chwili do młodszego rycerza, który z spuszczoną głową, i załoźonemi na krzyż rękoma stał niedaleko - nie słyszę ich. Z prawej strony lasu słychać tylko szum wiatru i hukanie odyńca, który się przez suchą gęstwinę z łoskotem przedziera; z lewej strony, gdzie ty panie stoisz, słyszę czasem plusk wiatrem kołysanych wa gdyby niekiedy z wiatrem dochodził jakiś odgłos, podobny do kotłów i puzanów. Tak więc ta zła druga jeet prawdziwa, i jezioro niedaleko." - "A my jesteśmy blisko- zamku kruszwickiego - przerwał pan tonem gorzkiego niesmaku - i to co ty słyszysz Sędziwoju, jest niezawodnie wrzawa biesiady Króla Popiela. " - Potem wziął swój róg, . a silne tony rozlegały się po- brzmiącym lesie. Zdaleka dala się słyszeć przytłumiona-odpowiedź. Dwa razy jeszcze, w znacznych przestankach odezwał się wódz, i'dwa razy usłyszano zbliżający się zwolna znak odpowiedzi. Poczerń zwrócił się młodzieniec ku miejscu przestronnemu, które był dawniej postrzegł, i wolnym krokiem szedł po gruncie nierównym i sprochniałemr gałęziami zawalonym j giermek jego postępował w nim" oglądając się troskliwie na konie. Miejsce, na którśtn się znajdowali", zdawało się być ręką ludzką wycięte; był to okrąg podługowaty. Ze wszystkich stron otaczały go stare, częścią spróchniałe jodły, pomiędzy któremi gęste, cierniste krzaki, ciemną i wysoką formując ścianę, nie dopuszczały do-środka szalonych wiatrów, które tylko wyciem pomiędzy trzaskfljącemi drzew wierzchołkami wściekłość swoje wywierały. Ponura cichość panowała w tern mieyscu, które, nieprzystępne oddechowi powietrza, ani promieniom słońca, wśród poruszonego lasu jak przybytek śmierci leżało. Jeszcze blade marcowe słońce nie stopiło zupełnie śniegu, który lup I owdzie w głębszych miejscach skupiony leżał po lesie; nic tu jednak nie przerywało l grobowej zieloności zgniłych szyszek i błyszczącego blekotu: wsz-ystko to przykrywając ziemię, zasłaniało znaczną liczbę małych pagórków, które w odmierzonej odległości mniej lub więcej zaklęsłe, po całej przestrzeni krok wędrowca tamowały. Ogromny" surowo obrobiony kamień leżał na środku. J ago okopcona powierzchnia dowodziła nieda> w-no zgasłych, płomieni,. a-mniejsze ułamku skały, prostym rzędem, aż do głębi przestrzeni porz-UGane" wskazywały« dalej, pomiędzy/jodłami i cierniem" wazką i krótką ścieszke> d'o posępnych, na- pół z-awalenycb murów niezgrabnej budowy prowadzącą. Młody wojownik poszedł tą ścreszką, a towarzysz jego, pomrutzywszy sobie pod nosem kilka wolnych ale przenikających słów" z ociąganiem się za nim postępował.-Stanęli przed gmachem, którego ciemne rysy niknęły niepewnie w mroku lasu. Zdawało się, o ile bujno wyrosłe dzikie krzaki widzieć" dozwalały, że ta budowa miała siedm ścian nierównego rozmiaru i zewsząd była zamknięta. Jedne tylko ujrzeli'drzwi niskie, z mocnych dębowych dylów zbudowanej a gdy eię ku nim zbliżyli, wstrzęsły einnagle, wiatr gwałtowny zawył i z wnętrza murów" weiskał się przez szpary do spokojnego w okręgu leśnym powietrza,Przejęci trwogą wędrowcy cofnęli się, odwracając mimowolnie swój wzrok od tego-niemi-łego gmachu.. Zmierzch wieczorny, w cieniu wysokich drzew r zamienił się prawie w noc zupełną;. kilka chwil na próżno szukali' ścieszki, ażeby do przestrzeni powrócić mogli ; a gdy po rozrzuconych gruzach, utykając" otwierali sobie drogę_ przez dzikie ciernie" giermek potrącił coś nogą, co się po kamieniach z łoskotem. potoczyło* Podniósł, i krzyknąwszy z przestrachu, rzucił silnie r a rozpryskując się w drobne cząstEi, uderzona o mur trupia głowa, głuchy łoskot wydała.. W mgnieniu oka pod icb nogami w głębi ziemi, odezwał się ryk przeraźliwy,- do przewlekłego grzmotu podobny, usłyszeli mocne uderzenie nakształt gwałtownego trzasku ciężko spadającej forty żelaznej? a przezszpary drzwi ujrzeli blask płomienisty, który zniknął natychmiast- Wtemjednak nagłem oświeceniu odkryli wędrowcy ścieffzkę, a pędzeni przestrachem, biegli w przestrzeń ku kamieniowi, który, od przedzierającej; 6ię teraz pomiędzy wysokiemi jodłami zorzy wieczornej oświecony, wśród ciemnej puatyni, dziwnie przerażający wystawiał wtdok, (JVyimek drugi'potem, ArjJhI Dodatki.y